Rzeczpospolita: W sobotę ulicami Warszawy już po raz szósty przejdzie Marsz Pamięci 22 lipca. Co kryje się pod tą nazwą?
Prof. Paweł Śpiewak: Marsze mają upamiętnić ludzi, którzy w ramach wielkiej akcji deportacyjnej zostali wywiezieni z warszawskiego getta do Treblinki. Wywózki rozpoczęły się właśnie 22 lipca 1942 r., w dniu święta żałobnego ustanowionego na pamiątkę zburzenia pierwszej świątyni jerozolimskiej. Były one elementem akcji „Reinhardt", która trwała półtora roku. Zgładzono wówczas ok. 2 mln Żydów z Generalnego Gubernatorstwa, polskich obywateli.
Szacuje się, że z samej Warszawy z Umschlagplatzu do Treblinki wywieziono ok. 300 tys. ludzi, których potem zamordowano.
Po wojnie mówiono o nich, że „dawali się prowadzić jak barany na rzeź", tak jakby mieli jakąś możliwość obrony... Takiej możliwości nie było. Ci ludzie byli bezsilni, zostali sterroryzowani. Byli przerażeni. Sobotni marsz ma upamiętnić właśnie tych bezsilnych. W Polsce żydowską pamięć buduje się głównie wokół powstania w getcie warszawskim. Rozumiem dlaczego tak jest, ale chciałbym, abyśmy pozbyli się z naszych umysłów formuły, że powstańcy z getta umierali z godnością, a inni nie. Bo jedni mieli broń, a drudzy nie mieli. Ale oni też umierali z godnością.
Pierwszą edycję marszu zadedykowano Januszowi Korczakowi. Tegoroczną – grupie Oneg Szabat.