"Rzeczpospolita": Czy w latach 40. toczyła się na Wołyniu wojna polsko-ukraińska, jak twierdzą obecnie ukraińscy politycy?
Prof. Grzegorz Motyka: Ten termin jest używany przez część historyków z Ukrainy, by zanegować przeprowadzoną wówczas czystkę antypolską. Nie można się zgodzić z takim podejściem. W plan ukraińskiego powstania przeciw Niemcom i Sowietom, które wywołało kierownictwo OUN-UPA na początku 1943 r. na Wołyniu, było wpisane pozbycie się polskiej ludności z terenów, które nacjonaliści uznawali za ukraińskie.
Kiedy rozpoczęło się fałszowanie prawdy o rzezi wołyńskiej?
Organizatorzy operacji od samego początku wiedzieli, że muszą przeprowadzić ją w tajemnicy. Była więc wpisana w nią oprawa propagandowa. Najtajniejsze rozkazy należało zniszczyć po przeczytaniu. Zalecano, by w sprawozdaniach z akcji antypolskich podawać jakiś pretekst, np. prawdziwą albo rzekomą współpracę Polaków z Niemcami lub Sowietami. Skrzętnie notowano przypadki, gdy Ukraińcy byli ofiarami. Z żalem trzeba stwierdzić, że te zabiegi były skuteczne. Do dzisiaj jako wiarygodne źródła są przedstawiane broszury propagandowe z tamtego okresu.
Ukraińcy często mówią, że obie strony mają podobnie obciążone sumienie. Wskazują odwetowe działania AK w czasie rzezi. Krytykują też politykę II RP wobec mniejszości narodowych, a po wojnie – akcję „Wisła".