„Problemem jest dzisiejszy ukraiński stosunek do sprawców ludobójstwa dokonanego na Polakach w latach II wojny światowej" – napisało ponad 200 parlamentarzystów PiS. To odpowiedź na pismo, które na początku czerwca wystosowało 12 wpływowych Ukraińców, m.in. byli prezydenci Leonid Kuczma i Wiktor Juszczenko, prawosławny patriarcha Filaret i greckokatolicki arcybiskup Światosław Szewczuk.
Dotyczyło ono rocznicy krwawej niedzieli na Wołyniu. 11 lipca 1943 r. oddziały OUN-B i UPA przypuściły szturm na ok. 100 polskich miejscowości. Był to punkt kulminacyjny rzezi, w której zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków. W 2013 r. w 70. rocznicę krwawej niedzieli Sejm zdominowany przez PO nazwał tragedię „czystką etniczną o znamionach ludobójstwa". Z przedwyborczych deklaracji PiS wynikało, że po dojściu do władzy ta partia nazwie rzeź wołyńską wprost „ludobójstwem".
Problem w tym, że inspiratorzy rzezi uchodzą obecnie na Ukrainie za bohaterów. Główne ulice w Kijowie zostaną najprawdopodobniej nazwane imionami Stepana Bandery i Romana Szuchewycza. W połowie czerwca wicepremier Ukrainy Iwanna Kłympusz-Cyngadze powiedziała „Rzeczpospolitej", że Szuchewycz jest dla niej bohaterem, bo „zrobił bardzo dużo dla budowania ukraińskiego państwa".
Dlatego ukraińskie osobistości przestrzegły Polaków, że „wykorzystywanie wspólnego bólu do politycznych rozrachunków doprowadzi do niekończących się oskarżeń". Zaapelowały „o powstrzymanie się od jakichkolwiek nierozważnych politycznych deklaracji i uchwał".
Odpowiedź parlamentarzystów zaprezentował w poniedziałek w Kijowie jej współautor Michał Dworczyk, poseł PiS i przewodniczący Polsko-Ukraińskiej Grupy Parlamentarnej. Pismo zaczyna się od słów „drodzy ukraińscy Przyjaciele". Parlamentarzyści piszą, że w Polsce „nie upamiętnia się ludzi, którzy mają na rękach krew niewinnej ludności cywilnej", a Polaków boli taki „wybór pamięci historycznej".