Rz: Zamieszanie wokół demontażu pomnika UPA w Hruszowicach kolejny raz pokazało, jak wrażliwe na kwestie historyczne są stosunki polsko-ukraińskie. Jakie przełożenie w praktyce ma historia na nasze relacje?
Igor Lubaszenko: To tylko jeden z wątków wzajemnych relacji, choć rzeczywiście historia stanowi główną kość niezgody. Z obu stron nie staramy się poznać historii, a to rodzi niebezpieczeństwo. Jako społeczeństwa dajemy się ponieść hasłom polityków, którzy próbują te sprawy rozgrywać dla własnych bieżących celów politycznych. Takie napięcia ułatwiają manipulowanie ludźmi i tworzenie spirali wzajemnej niechęci.
Jakie są inne punkty zapalne w naszych relacjach?
Polska jest mocno homogenicznym krajem, w którym jest niewiele mniejszości narodowych. Spotkanie z kimś obcym, może nie tak dalekim kulturowo, ale jednak mówiącym w innym języku, w naturalny sposób rodzi napięcia. Inaczej wygląda to na Ukrainie, gdzie nie ma dużej mniejszości polskiej. Polacy są w czołówce narodów lubianych przez Ukraińców. Ale właściwie trudno powiedzieć, czy masowa imigracja obywateli Ukrainy do Polski prowadzi raczej do pogorszenia czy polepszenia naszych relacji.
Dlaczego?