Zespół będzie również badał miejsca, gdzie leżą nieznane wraki. Być może sprawdzi też miejsce, w którym „Orzeł" zatopił w kwietniu 1940 roku niemiecki statek transportowy „Rio de Janeiro", który przewoził żołnierzy i sprzęt wojskowy do Norwegii.
Naukowcy będą chcieli przebadać z wykorzystaniem sonaru obszar wielkości ponad tysiąca kilometrów kwadratowych. Planują, że w morzu pozostaną około dziesięciu dni.
– Bazujemy m.in. na informacjach znajdujących się w archiwach brytyjskich. Zakładamy, że „Orzeł" został zatopiony przez sojuszniczy samolot – dodaje dr Hac. Naukowcy nie wykluczają, że poszukiwany wrak został naniesiony na mapy, ale nie został rozpoznany jako „Orzeł".
Dr Hubert Jando, historyk i autor książki o zaginięciu „Orła", wytypował trzy teorie dotyczące losów tego okrętu. Jedna mówi o awarii okrętu, druga o wejściu na dryfującą minę, trzecia właśnie o ostrzelaniu przez brytyjski samolot. Opisuje on raport brytyjskiego lotnika, który zasiadał za sterami samolotu Lockheed Hudson. 3 czerwca o godzinie 8.04 zrzucił on trzy bomby na niezidentyfikowany okręt podwodny. Miały spaść 13 metrów za nadbudówką. Uszkodzony okręt mógł przez pewien czas płynąć.
Zespół „Santi odnaleźć Orła" od kilku lat poszukuje miejsca, gdzie może znajdować się wrak okrętu. Badania prowadzili już na Morzu Północnym w okolicach Szkocji. W poprzednim roku sprawdzali zaś akwen w pobliżu Holandii.
Ekipa ta przebadała wtedy 17 wraków. Sprawdzali teorię mówiącą, że okręt podwodny „Orzeł" mógł zostać zatopiony przez niemiecki ścigacz torpedowy o numerze S13. Z raportu kapitana niemieckiej jednostki wynikało, że zatopioną jednostkę zidentyfikował jako holenderski okręt podwodny O 21. Wniosek swój oparł na tym, że po wybuchu na powierzchnię wypłynęły m.in. fragmenty szalupy z napisem „O 21". Ale jak ustalili nasi badacze, okręt ten był w tym czasie remontowany w szkockim porcie Rosyth i mógł pożyczyć swoją szalupę wychodzącemu z tego portu na patrol „Orłowi".