29 grudnia ubiegłego roku w Zamku Królewskim zostało zawarte porozumienie pomiędzy rządem, reprezentowanym przez wicepremiera prof. Piotra Glińskiego oraz Fundacją Książąt Czartoryskich. Jej efektem było przejęcie przez państwo kolekcji 86 tys. dzieł sztuki, wśród nich m.in. "Damy z gronostajem" Leonarda Da Vinci oraz „Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta. W kolekcji są też m.in. dzieła Rembrandta, Augusta Renoira, Albrechta Dürera.
Całość była wyceniana na 8 mld zł, a została sprzedana za 100 milionów euro. Kolekcja będzie zarządzana przez Muzeum Narodowe w Krakowie.
W wywiadzie udzielonym największej konserwatywnej gazecie hiszpańskiej Czartoryski stwierdził : "Około 5 miesięcy temu, minister kultury powiedział że chciałby kupić zbiory. Ja powiedziałem: „Cała przyjemność po mojej stronie". (...) Więc pomyślałem sobie: „Skoro nie dadzą mi tyle, ile jest warta, zrobię darowiznę w imieniu moich przodków." Jestem numer 14 z dynastii Czartoryskich. I na tym polegał układ z rządem polskim".
Dodał, że w trakcie negocjacji doszło do "układu z ministerstwem". "Naród polski, w świetle obecnego prawa, ma prawo konfiskować wszystko, co uznaje za mające znaczenie historyczne dla kraju, jeśli jest źle utrzymywane. Ja miałem nad głową miecz Damoklesa: mogli mi skonfiskować wszystko. I wówczas powtórzyłaby się historia jak za czasów nazizmu i komunizmu. Rząd polski chciał zamknąć umowę przed końcem roku, z racji rozliczeń krajowych. W ciągu jednego miesiąca dokonano tego, co powinno było zająć sześć miesięcy" – opisał dalej Czartoryski.
Stwierdził: "gdybym tego nie zrobił, mogliby (nie mówię, że by tak zrobili) skonfiskować wszystko. Mają w swoich rękach prawa do zrobienia wszystkiego. Jeszcze skończyłbym w Brukseli przed sądem walcząc przez 20 lat, co by mnie kosztowało fortunę i pewnie bym niczego nie odzyskał. W moim wieku nie opłacało mi się. (...) Zostało mi to bardzo jasno przekazane. Rząd ma prawo w swoich rękach. Darowizna została przekazana, ponieważ nie było innego wyjścia".