Karol Darwin. Człowiek, który podzielił naukę

208 lat temu urodził się Karol Darwin, wielki angielski przyrodnik, którego teoria powstawania gatunków nadal pozostaje jedną z najbardziej dyskusyjnych i kontrowersyjnych hipotez w dziejach naszej cywilizacji.

Aktualizacja: 26.02.2017 21:11 Publikacja: 23.02.2017 23:06

Statek HMS „Beagle” wypłynął w podróż 27 grudnia 1831 r. Pod koniec 1835 r. wyprawa dotarła do wysp

Statek HMS „Beagle” wypłynął w podróż 27 grudnia 1831 r. Pod koniec 1835 r. wyprawa dotarła do wysp Galapagos, na których młody Darwin spędził dwa miesiące. Tam narodziła się jego teoria.

Foto: Wikipedia

Karol Robert Darwin urodził się 12 lutego 1809 r. w niewielkim angielskim miasteczku Shrewsbury, położonym w malowniczym regionie West Midlands nad rzeką Severn – był piątym z sześciorga dzieci lekarza Roberta Darwina i Susannah z domu Wedgwood. Swoje zainteresowania przyrodnicze odziedziczył zapewne po dziadku Erasmusie Darwinie, który zmarł siedem lat przed jego przyjściem na świat.

Geniusz dziedziczny

Określenie „odziedziczył" ma tu swoją wyjątkową konotację, Erasmus Darwin był bowiem głęboko przekonany, że człowiek podobnie jak zwierzęta czy rośliny dziedziczy pewne charakterystyczne cechy nabyte. Dziadek twórcy teorii ewolucji często używał określenia „ewolucja". Określenie to pojawia się w jego wierszowanym dziele filozoficznym o romantycznym tytule „Świątynia przyrody". To niejedyna spuścizna Erasmusa Darwina. Dziadek wielkiego uczonego zasłynął także z prac botanicznych, wśród których wyróżnia się napisana w latach 1783–1785 broszura pt. „Ogród botaniczny" (ang. „Botanical Garden"), a także opracowane w 1787 r. dzieło „Rodziny roślin" (ang. „The Families of Plants") czy poemat naukowo-poetycki „Miłości roślin" (ang. „The Loves of the Plants").

Z punktu widzenia współczesnej nauki za najważniejszą pracę Erasmusa Darwina należy uznać napisaną w latach 1794–1796 „Zoonomię" – dzieło, w którym dziadek twórcy teorii ewolucji skupił się na patologii, a więc przyczynach i pochodzeniu (patogenezie) oraz mechanizmach i skutkach chorób, opartych na bardzo postępowych poglądach w tamtych czasach, głoszonych przez wybitnego francuskiego myśliciela epoki oświecenia Jeana-Baptiste'a de Moneta, kawalera de Lamarck, znanego w literaturze naukowej jako naturalista Lamarck. Ten wybitny biolog i nauczyciel akademicki jako pierwszy w historii wysunął koncepcję powstawania nowych gatunków w wyniku naturalnych procesów, a nie jako dzieła Stwórcy. Lamarkizm stał się nie tylko pierwszą materialistyczną teorią ewolucji odrzucającą moc kreacji Boga i poszukującą naturalnego mechanizmu i przyczyny powstawania zmian w wyglądzie i cechach istot żywych, ale wierzył także w system dziedziczenia zmian, jeśli wystąpią one w jednym pokoleniu dla obu płci. Innymi słowy Lamarck nie tylko przewidział zaproponowaną pół wieku później przez Karola Darwina i Alfreda R. Wallace'a teorię doboru naturalnego jako głównego mechanizmu prowadzącego do kierunkowych zmian w procesie ewolucji, ale także przewidział powstanie genetyki, a nawet eugeniki, czyli technologii selektywnego rozmnażania zwierząt w oparciu o pewne cechy dziedziczne. Znamienne, że tę metodologię zaproponował dopiero w 1883 r. kuzyn Karola Darwina – angielski uczony sir Francis Galton.

Erasmus Darwin był wielkim zwolennikiem lamarkizmu, a w szczególności koncepcji dziedziczenia cech nabytych. Przyglądając się osiągnięciom jego słynnego wnuka, można wysnuć wniosek, że Erasmus Darwin nie mógł się mylić. Jego wnuk naprawdę odziedziczył po nim nie tylko umysł naukowca, ale także ogromną ciekawość otaczającego go świata wraz ze wspaniałą umiejętnością wyrażania swoich poglądów za pomocą pięknego, literackiego języka angielskiego. Czytając poetyckie zwrotki „Świątyni przyrody" Erasmusa Darwina trudno się oprzeć wrażeniu, że ten XVIII-wieczny przyrodnik amator przewidział odkrycie kodu DNA oraz że wierzył w spontaniczną ewolucję świata żywego – koncepcję, której sens uzasadnił dopiero jego genialny wnuk.

Unitariański stosunek do świata

Czytając współcześnie prace napisane przez Erasmusa i Karola Darwinów ma się wrażenie, że pasowaliby do naszych czasów. Wydawałoby się, że dorastali w środowisku silnie zlaicyzowanym i wielokulturowym. Tymczasem obaj pochodzili z surowych protestanckich rodzin. Zarówno matka, jak i ojciec Karola pochodzili ze środowisk o tradycjach unitarystycznych.

W XVIII i XIX w. unitaryzm był nurtem religijnym dążącym do połączenia wszystkich nurtów reformacji. Żyjący w XVI w. polscy wyznawcy tej doktryny religijnej nazywani byli braćmi polskimi lub arianami. Odrzucali feudalny porządek społeczny, nosili drewniane szable symbolizujące pacyfizm, wierzyli w wolną wolę człowieka i nieingerowanie Boga w sprawy ziemskie. W ich opinii Stwórca nie był wszechmocny, albowiem nie znał przyszłości, odkąd dał ludziom możliwość wolnego wyboru ich czynów. Unitarianie traktowali sakrament chrztu jako drugorzędny obyczaj i pozostawiali decyzję jego przyjęcia wyłącznie dorosłym członkom swojej społeczności.

Najważniejszym jednak dogmatem unitarian, kształtującym takie osobowości jak Erasmus czy Karol Darwin, był pogląd, że zarówno wiara, jak i zbawienie nie muszą być sprzeczne z zasadami rozumu. Założyciel społeczności religijnej unitarian, włoski reformator religijny i teolog Faust Socyn (ur. 5 grudnia 1539 r. w Sienie, zm. 3 marca 1604 r. w Lusławicach), głosił człowieczeństwo Jezusa, który został wybrany przez Boga do realizacji jego celów, a tym samym odrzucał dogmat Trójcy Świętej oraz zapowiedź piekła czy czyśćca po śmierci.

Nawet wśród kościołów protestanckich XVIII-wiecznej Anglii poglądy unitarystyczne były przyjmowane jako zbyt liberalne, odrzucające boską naturę Zbawiciela oraz niemoralnie nadające ludzkiej woli nadmierne prawo decydowania o własnym losie. Unitarianie byli więc odbierani jako kasta o radykalnie niebezpiecznych poglądach. Być może z tego powodu Robert Darwin wbrew tradycji rodziny swojej i żony postanowił ochrzcić Karola w Kościele anglikańskim. Był to gest czysto symboliczny, ponieważ niezależnie od metryki chrztu wszystkie dzieci państwa Darwinów uczęszczały z matką na modlitwy oraz naukę do kaplicy unitariańskiej.

W 1817 r. ośmioletni Karol Darwin zaczął nawet pobierać pierwsze nauki w szkole prowadzonej przez kaznodzieję unitariańskiego. W tym samym roku chłopiec przeżył wielki dramat, który pozostawił trwały ślad w jego pamięci. Po długiej chorobie, prawdopodobnie na raka żołądka, zmarła matka Karola, 52-letnia Susannah Darwin. Będąc już starszym panem, Karol Darwin tak wspominał ten okres swojego życia: „Matka moja zmarła w lipcu 1817 r., kiedy miałem niewiele ponad osiem lat i, rzecz dziwna, prawie jej nie pamiętam – z wyjątkiem jej łoża śmierci, czarnej aksamitnej sukni oraz osobliwie zbudowanego stolika do robót. Sądzę, że do tego braku wspomnień częściowo przyczyniły się moje siostry, które z żalu nie mogły mówić o niej ani wspominać jej imienia, częściowo zaś – ciężki stan jej zdrowia".

Ta śmierć spowodowała liczne zmiany. We wrześniu tego samego roku wysłano Karola do szkoły dziennej w Shrewsbury. Do tej pory jego nauczycielką domową była starsza siostra Karolina, ale jak sam wspominał po latach, siostra nauczyła go niewiele. Miał więc w Shrewsbury spore braki do nadrobienia. Martwił się tym, ponieważ nie przepadał za nauką. Jedynie zamiłowanie do nauk przyrodniczych było u niego znacznie większe niż u kolegów z ław szkolnych. Młody Karol uwielbiał też kolekcjonować znaczki, monety i inne przedmioty. Te zdolności do pozyskiwania i katalogowania zbiorów okazały się niezwykle przydatne w dalszej karierze badawczej.

Wszystko, tylko nie medycyna

W 1818 r. Karol Darwin wstąpił do szkoły doktora Buttlera w Shrewsbury, gdzie pobierał nauki przez siedem lat do połowy 1825 r., kiedy to ukończył 16. rok życia. Z tego okresu wspominał długie samotne wędrówki wokół szkoły i wspinanie się na szczyt dawnych fortyfikacji otaczających Shrewsbury. Te umiejętności radzenia sobie w trudnym terenie okazały się później przydatne w czasie licznych samotnych wędrówek na wyspach Galapagos.

Samą szkołę doktora Buttlera wspominał jako nudne miejsce, które w żaden sposób nie mogło wpłynąć na jego rozwój intelektualny. Jak twierdził, była ona ściśle klasyczna i poza nielicznymi wiadomościami z geografii i historii starożytnej nie uczono w niej niczego więcej. Latem 1825 r. zakończył edukację w Shrewsbury School i przez dwa miesiące pomagał ojcu jako lekarz praktykant leczący biednych w Shropshire. W tym samym roku dołączył do swojego brata Erasmusa jako student medycyny na Uniwersytecie w Edynburgu. Rzadko się jednak spotykali, ponieważ jego brat był już wtedy słuchaczem ostatniego roku medycyny.

Karol nie znosił profesji wyznaczonej mu przez ojca. Chirurgia czy inne przedmioty medyczne wyraźnie go nudziły. Jego oceny na studiach nie wskazywały w żaden sposób, że imię i nazwisko Karola Darwina stanie się ikoną nauk przyrodniczych. Jego zainteresowanie nauką ożywiło się dopiero podczas wykładów Roberta Granta, członka Towarzystwa Królewskiego, jednego z największych biologów początku XIX w., który później prowadził katedrę anatomii porównawczej na Uniwersytecie w Londynie. Młodego Darwina szczególnie zainteresowały badania nad anatomią i cyklem życia bezkręgowców morskich w zatoce Firth of Forth, na bazie których Grant dowodził słuszności bardzo śmiałych w owych czasach poglądów Jeana-Baptiste'a de Lamarcka na temat ewolucji.

W przeciwieństwie do Granta, którego poglądy pokrywały się z wizją przyrody dziadka Erasmusa, młody Karol nie lubił większości wykładowców. Nie znosił nawet wykładów z historii naturalnej, które tak naprawdę były dysputami geologicznymi prowadzonymi przez Roberta Jamesona. Już wtedy wykazywał szczególne zainteresowanie jedynie poglądami śmiało sprzeciwiającymi się obowiązującym doktrynom naukowym. Materiały archiwalne, a w szczególności księgi rachunkowe zachowane z tego okresu świadczą o tym, że przyszły uczony w ogóle nie był skory do nauki. Bez wątpienia więcej pieniędzy trwonił na buty niż na książki. Nie oszczędzał też na innych rozrywkach, które skandalizowały w owych czasach życie edynburskiej uczelni. Z zajęć na uczelni najbardziej nie znosił ćwiczeń z chirurgii, które wiązały się z niemiłym obowiązkiem bywania w prosektorium. Z zapisków z tego okresu wyłania się postać dość gnuśna, zakochana w wygodach i niezdecydowana co do swojego celu w życiu. Dziwić może, że przyszły badacz gatunków na wyspach Galapagos przywiązywał szczególną wagę do dobrze pościelonego łóżka i wbrew modzie żywieniowej w owych czasach dopłacał za większą ilość warzyw w posiłkach. Człowiekiem, który popychał go w ambicjach i nie dał spocząć na laurach, był jego ojciec – Robert Darwin, mężczyzna wysoki – 188 cm, szeroki w barach i bardzo korpulentny: „Był najtęższym człowiekiem, jakiego znałem – wspominał z miłością po latach w swojej autobiografii – ważył 152 kg, lecz później przybrał jeszcze znacznie na wadze. Głównymi cechami jego charakteru były spostrzegawczość i sympatia dla innych. Nie znałem nikogo, kto by go przewyższał lub nawet mu dorównywał pod tym względem". Chociaż ojciec był autorytetem i wzorem moralnym, nie udało mu się zaszczepić u syna miłości do medycyny.

26 stycznia 1828 r. Karol Darwin przybył na Uniwersytet w Cambridge. Wspaniałym materiałem historycznym obrazującym okres nauki Darwina w Christ's College jest sześć jego ksiąg rachunkowych z tego okresu. Analizujący je profesor Geoffrey Thorndike Martin dowiódł, że podczas trzech lat spędzonych w Cambridge Karol Darwin wydał niebagatelną kwotę ok. 636 funtów (ponad 30 tys. dzisiejszych funtów), płacąc za jedną z najdroższych kwater studenckich oraz usługi pucybuta, fryzjera, krawca, kapelusznika, kowala, a nawet ogrodnika czy kominiarza. Wśród tych wydatków zapewne najmniejszą kwotę stanowiły koszty książek. Bez wątpienia nauka w czasie studiów ustępowała znacznie polowaniom, konnym przejażdżkom czy mocno zakrapianym imprezom.

Do śmiesznych ciekawostek należy fakt, że w czasie studiów na Uniwersytecie w Cambridge Darwin wstąpił do Gourmet Club, nieformalnej grupy studentów, którzy stawiali sobie za cel zjeść raz na tydzień zwierzę, którego mięso nie figuruje w menu tradycyjnej kuchni angielskiej. Jego członkostwo w tym klubie wygasło w sposób spontaniczny, kiedy spróbował mięsa pieczonej sowy. Członkowie klubu byli zniesmaczeni, kiedy je wypluł i nazwał tak obrzydliwym, że „aż trudnym do określenia".

Nie mógł przecież wiedzieć, że w przyszłości przyjdzie mu spożywać w czasie licznych podróży najprzeróżniejsze potrawy ugotowane z mięsa tak egzotycznych gatunków zwierząt, jak puma, której mięso jadł w Patagonii, czy południowoamerykańskie nandu plamiste, zwane także od nazwiska swojego testatora strusiem Darwina.

Podróż na Galapagos

Ale nie tylko ten jeden gatunek strusia nosi w swojej nazwie łacińskiej nazwisko twórcy teorii ewolucji. W czasie jednej z pierwszych podróży młody Karol Darwin otrzymał wyjątkowy prezent na 25. urodziny (12 lutego 1834 r.) od dowódcy statku HMS „Beagle" kapitana Roberta FitzRoya. Oficer nadał nowo odkrytej, najwyższej górze archipelagu Ziemi Ognistej (hiszp. Tierra del Fuego) nazwę Góry Darwina (Mount Darwin). W ten oto sposób nawet bez teorii ewolucji nazwisko 25-letniego przyrodnika zostało upamiętnione dla potomnych na mapie świata. Ta trwająca pięć lat podróż na wybudowanym dla Marynarki Królewskiej dziesięciodziałowym żaglowcu klasy Cheeroke stanowiła przełom w życiu uczonego. Wyprawa rozpoczęła się 27 grudnia 1831 r. Młody przyrodnik miał okazję podziwiać krajobrazy Madery, Wysp Zielonego Przylądka, zachodniej Afryki, gdzie był nawet świadkiem „barbarzyńskiego i wstrząsającego" w jego opinii polowania na niewolników, aż po Ziemię Ognistą, którą ujrzał 1 grudnia 1832 r. Opłynąwszy przylądek Horn, znalazł się na pacyficznym wybrzeżu Ameryki Południowej.

Pod koniec 1835 r. wyprawa dotarła do niewielkiego archipelagu wysp Galapagos, zwanych też Żółwiowymi, na którym Darwin spędził dwa miesiące. Powszechnie uważa się, że właśnie tam, na tych odizolowanych od świata niezwykłych wyspach, powstała teoria ewolucji. To prawda, że Darwin był zafascynowany zjawiskami przyrodniczymi i bogactwem fauny zaobserwowanym na tym archipelagu. Lecz wbrew powstałej lata później legendzie to nie obserwacja tzw. zięb Darwina przyczyniła się do wielkiego przełomu w nauce. Sam Darwin przyznał wiele lat później, że do sformułowania teorii ewolucji posłużyły mu przede wszystkim obserwacje doboru sztucznego wśród zwykłych gołębi hodowlanych. Tak naprawdę cztery podgatunki zamieszkujących wyspy Galapagos zięb Darwina, które na skutek radiacji adaptacyjnej przystosowały się do różnych nisz ekologicznych, stały się tylko przykładem naukowym teorii doboru naturalnego. Niemniej dwumiesięczny pobyt na archipelagu Galapagos miał wpływ na ukształtowanie się teorii Darwina. Wyprawa na HMS „Beagle" dobiegła końca 2 października 1836 r., kiedy okręt przypłynął do portu Falmouth w Kornwalii.

Z podróży Darwin przywiózł wielkie zbiory przyrodnicze i dziennik podróży, którego publikacja spotkała się z wielkim zainteresowaniem Brytyjczyków. Darwin zaczął szukać ludzi myślących podobnie jak on. Za sprzymierzeńca w kształtowaniu nauk przyrodniczych uznał postępowego geologa sir Charlesa Lyella, głoszącego myśli uniformitarystyczne, czyli odzwierciedlające pogląd, że na kształtowanie się Ziemi i jej skorupy wpływ miały wyłącznie procesy fizyczne i chemiczne, z odrzuceniem wszelkich poglądów kreacjonistycznych. Na wzór jego metodyki naukowej oraz na podstawie własnych zbiorów i notatek z podróży Darwin opracował w 1838 r. teorię doboru naturalnego. Badając przywiezione z wyprawy skamieniałości, wyciągał śmiałe wnioski, jakim zmianom musiały ulegać gatunki, by przetrwać w zmiennym środowisku przyrodniczym.

Nie wiedział, że w tym samym czasie inny brytyjski biolog i przyrodnik, młodszy od niego o 14 lat Alfred Russel Wallace, który rozpoczął dwuletnie badania nad Rio Negro w Amazonii (1848–1850), a później w Malezji i Indonezji w latach 1854–1862, doszedł do niemal identycznych wniosków i stworzył konkurencyjną teorię doboru naturalnego prowadzącą do jego teorii ewolucji.

Zaproponowany przez Karola Darwina oraz Alfreda R. Wallace'a mechanizm selekcji naturalnej jako koło napędowe ewolucji ma do dzisiaj zaciekłych zwolenników i przeciwników. Zakłada on, że życie powstało na naszej planecie jako spontaniczne zjawisko i zrodziło się z „chemicznej zupy" ponad 3 miliardy lat temu. Wydawało się, że w miarę swojego rozwoju nauka będzie jedynie potwierdzać tę niezwykle klarowną teorię.

Okazuje się jednak, że wielu naukowców, w tym takie sławy, jak: Harold Morowitz, Emile Borel, Hubert P. Yockey, Chandra Wickramasinghe, Francis Crick czy nawet nasz rodak, wybitny matematyk Stanisław Ulam, podkreślało, że prawdopodobieństwo powstania we wszechświecie żywej komórki w sposób przypadkowy odpowiada jednorazowej próbie podrzucenia milionów kostek z pojedynczymi literkami w taki sposób, aby ułożyły się one spontanicznie w bezbłędnie napisany tekst Biblii. Profesor Harold Morowitz, fizyk i biochemik z Uniwersytetu Yale, obliczył, że prawdopodobieństwo to jest nieporównywalnie wyższe niż liczba wszystkich atomów w całym znanym nam wszechświecie i wynosi 1 do 10 podniesionego do potęgi 4 478 296 (tzn. jedynki z... 4 478 296 zerami!). Oczywiście, złożoność organizmu znacznie podnosi tę skalę prawdopodobieństwa.

Innym przekleństwem teorii ewolucji jest stałe i zawsze aktualne pytanie o brakujące ogniwa rozwojowe gatunków.

Przemyślenia na koniec życia

A jednak teoria ewolucji jest jedną z głównych zasad nauczanych w szkołach na całym świecie. Jej twórcę stawia się często w jednym szeregu z czołowymi materialistami i ateistami epoki. Tymczasem Karol Darwin sam tak pisał o swoim stosunku do religii: „Odnoszę wrażenie, że o wiele większą uwagę ma inne źródło przekonania o istnieniu Boga, związane z rozumem, a nie z uczuciami. Źródłem takiego przekonania jest nadzwyczajna trudność czy wręcz niemożliwość wyobrażenia sobie, iż niezmierzony i cudowny wszechświat wraz z człowiekiem zdolnym do spoglądania zarówno wstecz, jak i w daleką przyszłość, jest dziełem ślepego przypadku lub konieczności. Gdy zastanawiam się nad tym, czuję się zmuszony zwrócić się ku Pierwszej Przyczynie władającej rozumem w jakimś stopniu analogicznym do rozumu człowieka; a więc należy mi się miano teisty". Teista Darwin miał też nadzieję, że świadomość istoty żywej jest niezależna od ciała. Tym samym akceptował nadzieję na nieśmiertelność duszy: „Jeśli się wierzy, tak jak ja wierzę, iż w dalekiej przyszłości człowiek będzie istotą o wiele bardziej doskonałą niż obecnie, to myśl, że zarówno on, jak i wszystkie inne istoty czujące są skazane na zupełne unicestwienie, po tak długim i powolnym postępie – jest nie do zniesienia. Dla tych, którzy w pełni przyjmują nieśmiertelność duszy ludzkiej, zniszczenie naszego świata nie wydaje się tak przerażające". Pod koniec życia miał też wiele wątpliwości co do własnej teorii powstania życia. Podkreślał, że teoria ewolucji jako mechanizmu dostosowawczego w niczym nie tłumaczy samego procesu powstania życia z przypadkowej reakcji chemicznej. Jego ewolucja zdawała się być przemyślanym, wręcz inteligentnym sposobem, w jaki natura ulepsza życie, a nie je pogarsza. Przypisywana mu później filozofia mówiąca, że ewolucja jest w rzeczywistości nieustanną „walką o byt", miała innego autora – angielskiego filozofa i socjologa Herberta Spencera.

Sam Darwin wierzył w szlachetną misję ludzkości, co potwierdzają jego własne słowa: „Człowiek spogląda w przeszłość i przyszłość, porównuje różne uczucia, pragnienia i wspomnienia. Odkrywa on tedy, zgodnie ze zdaniem najmędrszych ludzi, że największe zadowolenie daje podporządkowanie się pewnym impulsom, a mianowicie instynktom społecznym. Jeżeli działa dla dobra innych, zyska aprobatę bliźnich i zdobędzie miłość tych, z którymi współżyje, a to jest niewątpliwe największą przyjemnością na tej ziemi".

Darwinowi przypisuje się odkrycie ewolucji gatunku Homo sapiens, czyli pochodzenia człowieka od małpy, chociaż tak naprawdę koncepcję tę wcześniej spopularyzowali Charles Lyell i Thomas Henry Huxley. W rzeczywistości dzięki rozróżnieniu fizycznych i kulturowych różnic rasowych Darwinowi udało się jako pierwszemu badaczowi podkreślić, że wszyscy ludzie należą do jednego gatunku.

Czytając wspomnienia Karola Darwina, odnosi się wrażenie, że był człowiekiem smutnym. Największe załamanie przeżył w 1851 r., kiedy zmarła jego córeczka Anna. Wtedy przestał chodzić do kościoła i wyraźnie obraził się na Boga. Wskazując na ból i okrucieństwo w świecie owadów, zadawał sobie pytanie, jaki Stwórca tworzy tak okrutne dzieła? Jednak nie tylko tragedia rodzinna była przyczyną jego przygnębienia i pogarszającego się zdrowia. Z opisanych syndromów klinicznych współcześni lekarze wnioskują, że twórca teorii ewolucji cierpiał przez całe życie na trzy bolesne dolegliwości: zespół cyklicznych wymiotów, chorobę Chagasa oraz zakażenie bakterią Helicobacter pylori. Wszystkie te przypadłości były „pamiątką" przywiezioną z pięcioletniej wyprawy na okręcie HMS „Beagle". Sidney Cohen, emerytowany profesor patologii chemicznej z Guy's Hospital Medical School, zwrócił uwagę na zapiski Darwina o bolesnym ugryzieniu przez pluskwiaka podczas pobytu w Argentynie (długotrwała gorączka połączona z dreszczami). Darwin przeżył, ale owad był prawdopodobnie zakażony świdrowcami. W miarę upływu lat infekcja spowodowała powstanie bardzo bolesnych wrzodów żołądka.

Karol Darwin zmarł po długiej chorobie 19 kwietnia 1882 r. w wieku 73 lat. W uznaniu wielkich zasług dla nauki królowa Wiktoria wyraziła życzenie, aby wielki uczony Karol Darwin został pochowany z pełnym ceremoniałem państwowym. Tylko czterech innych XIX-wiecznych Brytyjczyków nienależących do rodziny królewskiej spotkał pośmiertnie ten przywilej. Ciało wielkiego uczonego spoczęło w opactwie westminsterskim obok grobowca wielkiego astronoma i chemika Johna Fredericka Williama Herschela oraz najsławniejszego fizyka świata sir Isaaca Newtona.

W czasie mszy pogrzebowej biskup Carlisle – Harvey Goodwin – podkreślił, że pochówek Karola Darwina w opactwie westminsterskim jest zgodny z wolą najmądrzejszych jego rodaków, po czym dodał nieco bardziej zdecydowanym tonem od siebie i w imieniu Kościoła anglikańskiego: „myślę, że byłoby niedobrze, gdyby się okazało, że nadajemy znaczenie i wartość tej głupiej idei, tak pilnie przez niektórych propagowanej, ale za którą pan Darwin nie był przecież odpowiedzialny, że istnieje jakikolwiek konflikt między znajomością natury i wiary w Boga".

Karol Robert Darwin urodził się 12 lutego 1809 r. w niewielkim angielskim miasteczku Shrewsbury, położonym w malowniczym regionie West Midlands nad rzeką Severn – był piątym z sześciorga dzieci lekarza Roberta Darwina i Susannah z domu Wedgwood. Swoje zainteresowania przyrodnicze odziedziczył zapewne po dziadku Erasmusie Darwinie, który zmarł siedem lat przed jego przyjściem na świat.

Geniusz dziedziczny

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie