W oficjalnym akcie zgonu Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwilego zaznaczono godzinę 21.50 jako czas, kiedy „przestało bić serce drogiego przywódcy, słońca postępowej ludzkości”. Jednak wcześniejsze 48 godzin życia wodza jest osnute tajemnicą. Oficjalna wersja głosi, że wcześniej tego samego dnia Stalin napił się ulubionego gruzińskiego wina, po czym nagle osunął się na podłogę i zapadł w śpiączkę. W momencie śmierci przebywało przy nim kilka osób, w tym córka Swietłana, syn Wasyl oraz stali bywalcy nocnych imprez, z Wiaczesławem Mołotowem, Nikitą Chruszczowem i Ławrientijem Berią na czele. W domu i wokół niego bez wątpienia znajdowała się ochrona i osobista służba medyczna dyktatora.

Jedyną w tym gronie osobą, która płakała nad konającym tyranem, była jego 27-letnia córka Swietłana Alliłujewa (wówczas nazywała się jeszcze Swietłana Iosifowna Stalina). Jej opis śmierci Stalina jest bardzo realistyczny i trudno go uznać za konfabulację: „Jego twarz ściemniała i zmieniła się, rysy stały się nierozpoznawalne. (...) Agonia była straszna. Dusił się na oczach wszystkich. W pewnym momencie – nie wiem, czy rzeczywiście, ale tak mi się wydawało – otworzył oczy i powiódł wzrokiem po stojących dookoła. Było to przerażające spojrzenie, na poły bezmyślne, na poły gniewne i przepełnione strachem przed śmiercią. Ojciec uniósł lewą rękę i ni to wskazał gdzieś w górę, ni to pogroził nam wszystkim. W następnym momencie dusza, uczyniwszy ostatni wysiłek, wyrwała się z ciała. (...) Twarz taty zbladła i przyjęła swój zwykły wygląd (...) stateczny, piękny, opanowany. Nie wiem, ile czasu staliśmy tak w milczeniu, oniemiali”.

Opis ten wskazuje, że przyczyną śmierci był udar mózgu. Ale dowodzi także, że Stalinowi nie udzielono pomocy medycznej. Nie zawieziono go nawet do szpitala. Umierał, popuszczając mocz, w cuchnącym od dymu tytoniowego pokoju w kuncewskiej daczy, otoczony przez dygnitarzy bezczynnie przyglądających się jego agonii.

W 2008 r. rosyjski historyk Nikołaj Dobriusza odnalazł w tajnym archiwum FSB dokumenty świadczące o tym, że Beria dwa dni przed śmiercią Stalina przygotował do druku pełen patosu artykuł o stracie „największego skarbu ludzkości”. Oznacza to, że opisane wydarzenia w Kuncewie mogły być mistyfikacją, a wszyscy ich świadkowie byli wspólnikami największego spisku w dziejach Rosji.

Dobriusza wskazywał także, że protokoły przesłuchań ochrony Stalina na okoliczność jego choroby mają datę 3 marca 1953 r. Natomiast z zeznań ochroniarzy wynika, że dyktatora znaleziono leżącego przy stole już rankiem 1 marca. Zgodnie z protokołem na stole znajdowała się wypita do połowy butelka wody. Ta butelka, po której potem ślad zaginął, stanie się koronnym argumentem dla osób podejrzewających zamach na życie Stalina. Dobriusza podkreśla zresztą, że w pokoju były też dwie inne butelki, ale tylko jedna – ta wypita do połowy – zaginęła bez śladu, mimo że miała być dostarczona na Łubiankę na rozkaz Grigorija Majranowskiego, szefa laboratorium trucizn NKWD. Zadziwiające, że domagający się analizy zawartości butelki Majranowski został aresztowany jeszcze tego samego dnia na osobisty rozkaz Berii. Rozstrzelano go kilka dni później.