Sarmackie Ateny w I Rzeczypospolitej

Bracia polscy byli najbardziej oryginalnym i postępowym wyznaniem „heretyckim” w okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Założona przez nich Akademia Rakowska była jedną z najlepszych uczelni w Europie w pierwszej połowie XVII w.

Aktualizacja: 10.12.2017 16:18 Publikacja: 09.12.2017 23:01

Sąd nad arianami (plafon z Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach). W 1638 r. braci polskich z Rakow

Sąd nad arianami (plafon z Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach). W 1638 r. braci polskich z Rakowa oskarżono o profanację krzyża i skazano na wygnanie

Foto: wikipedia

Bracia polscy, arianie, socynianie, antytrynitarze, anabaptyści, nurkowie, nowochrzczeńcy, kopieniacy – to tylko najbardziej popularne określenia używane w stosunku do tego odłamu protestantyzmu. Najbardziej pasują do nich trzy pierwsze. Braćmi chętnie nazywali się sami, określenie „arianie” wpisywało ich w szerszy ruch religijny, opierający się na doktrynie teologicznej stworzonej w IV w n.e. przez Ariusza, który negował istnienie Trójcy Świętej, natomiast nazwa „socynianie” pochodzi od Fausta Socyna, włoskiego reformatora religijnego, który osiadł w Polsce i miał decydujący wpływ na ostateczne ukształtowanie się polskiego arianizmu.

Początki tego ruchu to lata 1562–1565, kiedy to polscy arianie wyodrębnili się z Kościoła kalwińskiego pod wpływem poglądów antytrynitariuszy z Włoch, którzy uciekając przed prześladowaniami inkwizycji, schronili się na terenie słynącej z tolerancji Rzeczypospolitej. Po raz pierwszy na ziemiach polskich z deklaracją antytrynitarską wystąpił na synodzie kalwińskim w Secyminie w 1556 r. Piotr z Goniądza, teolog, który zaraził się „nieprawomyślnymi ideami” w czasie podróży po Włoszech. Zetknął się tam z pismami Serweta, myśliciela, który pierwszy uznał dogmat o Trójcy Świętej za błędny. Piotr z Goniądza szerzył gorliwie swe poglądy, wywierając wielki wpływ na Grzegorza Pawła z Brzezin, który niebawem został pierwszym pastorem zboru braci polskich w Krakowie, założonego w 1562 r. Rozłam wśród kalwinów nastąpił na tle stosunku do dogmatu o Trójcy Świętej. Arianie uznawali boskość Boga Ojca, ale już nie Jezusa z Nazaretu. Według nich był on zwykłym człowiekiem, choć najdoskonalszym ze wszystkich i dlatego został wybrany przez Boga do spełnienia misji zbawiania ludzkości. Dopiero kiedy tego dokonał, niejako w nagrodę został deifikowany i uzyskał „statut” Syna Bożego. Arianom niezbyt podobał się także dogmat dotyczący Ducha Świętego – uważali, że jest tylko jeden z nieodrębnych aspektów Boga. Inspirowali się także myślą niemieckich anabaptystów, którzy twierdzili, że jedynie osoby dojrzałe są w stanie świadomie przyjąć chrzest święty.

Jak zauważa Maria Bogucka w książce „Kultura. Naród. Trwanie”, znaczenie i rewolucyjność tego odłamu reformacji nie leżały jednak w jego założeniach teologicznych, lecz w treści społecznej. Arianie potępiali bowiem pańszczyznę i poddaństwo chłopów, głosili, że „rzecz to jest pogańska panować nad swoim bratem”. W tamtych czasach takie wywrotowe idee były nie do zaakceptowania dla szlachty, a to ona stanowiła większość odbiorców ariańskiej ideologii. W rezultacie przeciwnicy arian łączyli się ponad podziałami i bracia polscy od samego początku musieli się zmagać ze zgodną opozycją ze strony katolików, kalwinistów i luteranów. Wyznania protestanckie były nawet bardziej zapalczywe w zwalczaniu tej wewnętrznej schizmy. Dlatego też arianie nie zostali objęci tzw. ugodą sandomierską z 1570 r. w której luteranie, kalwiniści i bracia czescy zobowiązali się unikać sporów i walczyć o wolność wyznaniową w Rzeczypospolitej. Szczęśliwie dla arian najsłynniejszy akt polskiej tolerancji religijnej, czyli konfederacja warszawska z 1573 r., obejmował wszystkie wyznania bez wyjątku.

Szlachta już w 1566 r. zażądała od króla wygnania niebezpiecznych heretyków i ponawiała wezwania dość regularnie w kolejnych latach. Oczywiście nie cała szlachta, bo usilnie spychana na margines konfesja przyciągała coraz więcej wyznawców, także wśród możnych rodów. Jan Kiszka z Czechanowca, potomek starożytnego rodu litewsko-ruskiego, właściciel 70 miasteczek i 400 wsi, zostawszy arianinem, gorliwie wspierał ten ruch religijny, oddawał im kościoły i cerkwie w swych rozległych włościach, zwoływał synody, zakładał szkoły i drukarnie. W późniejszych latach wyznawcami arianizmu zostali także inni kresowi arystokraci – Niemirycze. Do braci polskich przystąpił też wielokrotny marszałek sejmu Mikołaj Sienicki, teolog Jan Niemojewski, znani poeci barokowi Zbigniew i Jan Andrzej Morsztynowie oraz Wacław Potocki i wielu innych majętnych i wysoko postawionych przedstawicieli stanu szlacheckiego. Pod koniec życia wyznawcą arianizmu został również Andrzej Frycz Modrzewski, najwybitniejszy polski pisarz polityczny epoki renesansu, autor słynnego traktatu „O poprawie Rzeczypospolitej”. Być może właśnie dlatego nie wiemy, gdzie Modrzewski został pochowany, groby arian były bowiem nagminnie niszczone. W latach świetności polskiego arianizmu, czyli na przełomie XVI i XVII w., liczba wyznawców i zwolenników tej doktryny sięgała ok. 12 tys.

Ważnym elementem ruchu braci polskich był pacyfizm. Wielokrotnie w opracowaniach historycznych można znaleźć stwierdzenie, że arianie paradowali na sejmach, a także na co dzień, z drewnianymi szablami u boku na znak sprzeciwu wobec używania przemocy. Z pewnością takie sytuacje się zdarzały, ale jest to obraz nieco przejaskrawiony. Historyk Janusz Tazbir udokumentował tylko jeden taki przypadek – w ten ostentacyjny sposób zachowywał się Samuel Przypkowski, pisarz, poeta i bardzo aktywny działacz ariański. Przypkowski był zwolennikiem całkowitego rozdziału państwa od Kościoła. Zasłynął także z tego, że uwolnił swoich chłopów od pańszczyzny i dał im wolność osobistą. Potem wprawdzie zmienił zdanie i ścigał ich, by z powrotem ściągnąć do swojego majątku. Jak wskazują najnowsze badania, radykalizm wśród arian ostatecznie się nie przyjął. Oprócz pojedynczych przypadków bracia nie decydowali się na zniesienie poddaństwa i pańszczyzny, nie pozbywali się majątków i nie odmawiali sprawowania urzędów państwowych (co początkowo się zdarzało). Unikali jedynie przyjmowania tych, które wiązały się z koniecznością wydawania wyroków śmierci. Ponieważ polscy arianie inspirowali się pokojowym, odrzucającym przemoc nurtem protestantyzmu, nigdy nie nawoływali do obalenia siłą istniejącego ustroju, wzywali raczej do budowy nowych wspólnot opartych na jasnych dla wszystkich zasadach etycznych.

Faust reformator

Złagodzenie retoryki i poglądów braci polskich to przede wszystkim zasługa przybyłego z Włoch teologa Fausta Socyna. Wywarł on tak przemożny wpływ zarówno na idee religijne arian polskich, jak i ich doktrynę społeczną, że czasem drugą fazę tego ruchu określa się mianem socynianizmu. Socyn wierzył przede wszystkim w rozum i samodoskonalenie się człowieka. Dlatego z czasem najważniejsze dla arian w treściach religijnych stały się kwestie moralne, na plan pierwszy wysunęła się etyka. Socynianin Pufendorf napisał nawet, że bracia polscy „zmienili religię chrześcijańską w filozofię czysto moralną”. Arianie pod przywództwem Fausta odrzucili tradycyjne dogmaty ze względu na ich sprzeczność z rozumem. Ich doktryna dopuszczała także pańszczyznę oraz wojny obronne. Poglądy Fausta Socyna znane były także poza granicami Polski i w znacznym stopniu przyczyniły się do stworzenia oświeceniowego racjonalizmu i koncepcji państwa demokratycznego. Socynianie położyli też wielkie zasługi na polu tolerancji – i to zarówno społecznej, jak i religijnej. „Wiemy dobrze, że nie jesteśmy prorokami i apostołami i dlatego możemy błądzić tak jak inni. Tym tylko różnimy się od innych, że nikogo nie potępiamy za jego przekonania” – pisał Krzysztof Ostorodt, jeden z uczniów Socyna.

Wspólnoty kościelne arian nie miały żadnego naczelnego zwierzchnika, każda z nich wybierała własnego duchowego przywódcę. Podstawową instytucją integrującą społeczność braci polskich były synody odbywające się co dwa, trzy lata. Podejmowano na nich najważniejsze decyzje dotyczące kwestii religijnych, administracyjnych, polityki wobec państwa, treści książek przygotowywanych do druku. Zajmowano się także kwestiami socjalnymi, np. przyznając stypendia dla ubogich studentów lub zasiłki dla wdów.

Wkład arian w kulturę polską jest bardzo duży. Przede wszystkim trzeba docenić ich starania na polu edukacyjnym i wydawniczym. Bracia polscy starali się przy każdym większym zborze zakładać postępowe szkoły, gdzie – co bardzo istotne – obok łaciny uczono języka polskiego. Pierwszą szkołą, która zdobyła ponadregionalną sławę, było czteroletnie gimnazjum humanistyczne w Pińczowie, zreorganizowane przez Francuza Piotra Statoriusa. Najbardziej znaną ariańską szkołą była jednak założona w 1602 r. Akademia Rakowska.

Gymnasium Bonarum Artium

27 marca 1567 r. wśród lasów i nieużytków na północ od Szydłowa, na „surowym korzeniu”, Jan Sienieński herbu Dębno lokował miasteczko, które w ciągu kolejnego półwiecza stało się znane w całej Europie. Na cześć swej małżonki Jadwigi z Gnojeńskich herbu Warnia (Rak) nazwał osadę Rakowem. Sienieński zwolnił osadników na 20 lat z podatków, ale dodatkowo zapewnił im całkowitą swobodę religijną. Zapis, który znalazł się w akcie lokacyjnym, był kolejnym świadectwem XVI-wiecznej polskiej tolerancji: „Oznajmuję (…), iż żadnemu z przyrzeczonych rakowian w wierze, w której są różni siebie, panować nie chcę (…) ale owszem każdego z nich (…) i potomki (…) w pokoju zaniechać obiecuję”. Nic dziwnego zatem, że już dwa lata później w Rakowie zjawili się pierwsi antytrynitarze. Gminę wyznaniową zorganizował aptekarz z Krakowa Szymon Ronemberg. Miasteczko zaczęło się dynamicznie rozwijać, szybko stając się znanym ośrodkiem filozoficznym i religijnym. Anglik Thomas Segeth, który odwiedził Raków w 1612 r., pisał z entuzjazmem: „Zdawało mi się, żem został przeniesiony w inny świat. Podczas gdy gdzie indziej wszystko pełne było hałasów wojny i zamieszek, tutaj było cicho, ludzie wprawieni w skromności i spokój, iż mógłbyś sądzić, że są aniołami”. W takim oto klimacie sprzyjającym wolnomyślicielstwu i nauce powołano w 1602 r. Gymnasium Bonarum Artium – Akademię Rakowską.

Obie te nazwy są nieco mylące, ponieważ placówka ta szybko stała się czymś więcej niż zwykłym gimnazjum, ale oficjalnie statutu uczelni wyższej nigdy nie otrzymała, podobnie jak utworzona nieco wcześniej Akademia Zamojska. Jednak organizacją i poziomem nauczania dorównywała uniwersytetom, dlatego z powodzeniem możemy mówić, że była to chronologicznie czwarta wyższa uczelnia na ziemiach polskich – po Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Wileńskim i wspominanej akademii z Zamościa.

Program nauczania Akademii Rakowskiej inspirowany był pomysłami pedagoga braci czeskich Jana Komańskiego. Młodzież uczyła się w pięciu oddziałach, obok których funkcjonowało studium teologiczne z wykładowym językiem polskim. Na czele akademii stał rektor, a nadzór nad nauczycielami sprawowali tzw. scholarchowie, czyli kuratorzy. Mieli oni władzę nadzorczą nad rektorem i stanowili coś w rodzaju kolektywnej dyrekcji uczelni.

Sposób nauczania był nowatorski. Zamiast wkuwania formułek i definicji stawiano na przyswajanie wiedzy na podstawie doświadczeń i na otwartość umysłu. Poznawano podstawy przyrodoznawstwa, filozofię z logiką, retorykę. Szczególny nacisk kładziono na matematykę z geometrią. Do programu nauczania wprowadzono po raz pierwszy na ziemiach polskich ułamki dziesiętne i logarytmy. Akademia stawiała także na znajomość języków obcych, dzięki czemu absolwenci łatwiej nawiązywali kontakty z innymi nacjami, pozbywając się zaściankowości. Obok języka polskiego w Rakowie wykładano ówczesną lingua franca, czyli łacinę, a także niemiecki, włoski i francuski. Wielką wagę przykładano do etyki, arianie wierzyli bowiem, że przestrzeganie jej zasad zapewni szczęśliwe życie, a potem zbawienie. Akademia Rakowska rozwijała jednak nie tylko umiejętności duchowe. Uczniowie, co było absolutnie wyjątkowe na tle ówczesnych szkół, mieli obowiązek nauki konkretnych zawodów.

Życie szkoły regulował kodeks Leges Scholae Racovianae, w którym spisano przepisy dla rektora, nauczycieli i uczniów. Zacytujmy za Haliną Marią Machul, autorką przewodnika po dawnych ariańskich miasteczkach na Kielecczyźnie, fragmenty tego kodeksu. Na przykład nauczycielom wskazywano, aby starali się „w miarę sił zaprawiać powierzoną sobie młodzież do nieskazitelnego życia, wpajać jej szlachetne nauki, uprzejmość i wytworne obyczaje”. Do uczniów odnosił się z kolei taki ustęp: „Wszyscy niech z uszanowaniem odnoszą się do nauczycieli, i to zarówno swoich, jak i wszystkich pozostałych klas; niech słuchają ich upomnień i w skupieniu przyjmują nagany”.

W latach swojej świetności Akademia Rakowska cieszyła się większym poważaniem niż podupadły Uniwersytet Jagielloński. Znane są przypadki żaków, którzy za zgodą rodziny rezygnowali ze studiów w Krakowie i przenosili się do prowincjonalnego Rakowa. Wiele możnych rodów zabiegało, aby ich synowie pobierali tu nauki.

Szkoła przyjmowała studentów bez względu na ich wyznanie i nie narzucała im ariańskiego światopoglądu. W Akademii Rakowskiej studiowali również cudzoziemcy, którzy mogli się tu naocznie przekonać o rozmiarach i zakresie polskiej tolerancji. Stegmann, matematyk gimnazjum rakowskiego, przyjmując na naukę katolickich uczniów z rodziny Tarłów, tak im rzekł: „Na przyszłe życie wasze i waszych towarzyszy uwagę zwracamy, dla niego was uczymy i przygotowujemy. A wiele wam w życiu potrzeba: łaciny jako języka uniwersalnego, logiki i retoryki nie dla pustych rozpraw, etyki, ekonomiki, polityki, historii, dalej poznania rzeczy boskich i natury. (…) O przedmioty dla naszych współwyznawców szkoła nasza troszczy się obficie; wam zaś i innym, którzy różnego od nas jesteście wyznania, przeszkód żadnych nie kładziemy, byście je skądinąd zaczerpnęli”. Rakowski zbór ariański biedniejszym studentom fundował stypendia. Było to niezwykle ważne przede wszystkim dla młodzieży chłopskiej, przed którą absolutnie nie zamykano wrót uczelni.

Rakowska szkoła przyciągała także wybitnych zagranicznych naukowców. Warto wymienić choćby takie nazwiska, jak: Johann Crell, ariański pisarz, autor podręcznika etyki i wieloletni rektor Akademii Rakowskiej, Jonasz Szlichting, teolog i biblista, Martin Ruar, niemiecki teolog, Joachim Stegmann, autor nowoczesnego podręcznika do matematyki, który jako pierwszy wprowadził do polskiej matematyki logarytmy, Wincenty Smalc, matematyk, który z kolei dał polskiej nauce ułamki, a także wspomniany już Faust Socyn.

Akademia działała tylko 36 lat i w tym krótkim czasie wykształciła ponad 1000 młodych ludzi różnych narodowości i stanów, słusznie zyskując miano „sarmackich Aten”.

Od katechizmu do konstytucji USA

Uczniowie i kadra profesorska mieli pod ręką wspaniale wyposażoną bibliotekę, której księgozbiór był stale uzupełniany dzięki miejscowej drukarni ariańskiej. Typografia rakowska była świetnie zorganizowanym i prosperującym przedsiębiorstwem i także zdobyła światowy rozgłos, a jeden z opublikowanych tu druków wpłynął w pewnym stopniu na historię całego świata, o czym za chwilę.

Drukarnia powstała wcześniej niż akademia, bo już w 1575 r., ale jej największy rozkwit przypadł na cztery pierwsze dekady XVII w., kiedy kierował nią Sebastian Sternacki, zięć założyciela drukarni Aleksego Rodeckiego. Wysokiej jakości papier dostarczała miejscowa papiernia. Do 1638 r. katalog wydawniczy drukarni liczył ok. 200 pozycji. Książki i druki w języku polskim przygotowywano, wykorzystując nowy wzór czcionki, przystosowany przez Jana Januszewskiego do wymogów polskiej fonetyki i ortografii. Przez ręce rakowskich drukarzy przechodziły także teksty kalwińskie i katolickie, co jest kolejnym dowodem na to, jak tolerancyjnie do kwestii wiary podchodzili bracia polscy.

Alodia Kawecka-Gryczowa stwierdziła kiedyś, że poza dziełami Modrzewskiego, Kochanowskiego, Hozjusza i Sarbiewskiego żadna inna literatura staropolska, jeśli chodzi o promieniowanie na Europę, „nie mogła się równać zasięgiem oddziaływania i poczytnością z książkami, które tłoczono w małym Rakowie”. W Rakowie powstały liczne przekłady Biblii, katechizmy, wiersze religijne i pieśni, dzieła teologiczno-polemiczne. Do najsłynniejszych należą Kancjonał Rakowski – śpiewnik braci polskich, zawierający ok. 200 pieśni i psalmów w języku polskim i ich zapis nutowy; pierwszorzędne źródło do poznania tajemnic i niuansów staropolskiej muzyki – oraz Katechizm Rakowski, jeden z najważniejszych podręczników rakowskiej uczelni, którego sława i znaczenie przekroczyły granice Rzeczypospolitej. Katechizm powstał z inspiracji Fausta Socyna i w zamierzeniu był wyznaniem wiary polskich arian. Socyn nie zdążył jednak dokończyć tego dzieła i po jego śmierci w 1604 r. prace kontynuowali Piotr Stoiński (młodszy), syn Statoriusa, Hieronim Moskorzowski i Jan Völkel. Katechizm został napisany w języku polskim i wydany w 1604 r., a następnie w latach 1605–1609 przetłumaczony przez Hieronima Moskorzowskiego na łacinę, a w 1608 r. przez Walentego Smalca na język niemiecki. Katechizm Rakowski zawierał podstawy doktryny braci polskich, w tym zasadę racjonalizmu i tolerancji religijnej. Już w epoce oświecenia trafił w ręce Thomasa Jeffersona i stał się jednym ze źródeł konstytucji USA. Przez UNESCO został zaliczony do zbioru najważniejszych publikacji w dziejach ludzkości.

Sąd i banicja

W jednej z sal Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach znajduje się plafon przedstawiający sąd nad arianami. Malowidło jest dziełem znanego artysty Tomasza Dolabellego i powstało na zamówienie biskupa Jakuba Zadzika, jednego z najzagorzalszych wrogów arian. Plafon przedstawia obrady sejmowe w 1638 r. z udziałem króla Władysława IV, podczas których sądzono braci polskich oskarżonych o profanację krzyża dokonaną przez rakowskich żaków. Kiedy do tego doszło i w jakich okolicznościach, dokładnie nie wiemy. Fakt uszkodzenia krzyża jest jednak potwierdzony w źródłach. Podczas wycieczki zorganizowanej przez jednego z nauczycieli Akademii Rakowskiej, Salomona Paludiusa, dwoje uczniów zaczęło bezmyślnie rzucać kamieniami w krucyfiks, który – jak sugerują niektóre źródła historyczne – prowokacyjnie umieścił tam miejscowy proboszcz. Kiedy wieść o tym wydarzeniu dotarła do biskupa krakowskiego Zadzika, ten nie krył radości – oto miał w końcu wystarczający pretekst do ataku na znienawidzonych heretyków. Z pomocą wojewody sandomierskiego Jerzego Ossolińskiego i nuncjusza papieskiego Honorato Viscontiego doprowadził do procesu, który wbrew zapisom konfederacji warszawskiej i przywilejom szlacheckim zakończył się niezwykle surowym wyrokiem – Akademia Rakowska miała być zamknięta w ciągu czterech tygodni, a drukarnia ulegała konfiskacie. Siedziby tych instytucji zburzono, a wykładowców szkoły skazano na wygnanie z kraju. W miejscu budynków uczelni i zboru ariańskiego biskup wybudował później kościół pw. Świętej Trójcy.

Upadek Akademii Rakowskiej był początkiem końca polskich arian. Zmieniały się czasy, zmieniała się mentalność szlachecka, kontrreformacja rosła w siłę, a tolerancja religijna w Rzeczypospolitej powoli zanikała. Ostateczny kres przyszedł podczas potopu szwedzkiego. Niespotykane klęski, które dotknęły w połowie XVII w. Rzeczpospolitą, wymagały racjonalnego wytłumaczenia. W atmosferze wzrastającej ksenofobii kozłem ofiarnym stali się arianie, których oskarżono o zdradę i współpracę z najeźdźcą. Po części było to niestety prawdą, bo niektórzy arianie, np. bracia Lubienieccy czy Zbigniew Morsztyn, uczestniczyli w przygotowaniu dokumentu rozbiorowego Rzeczypospolitej, tzw. traktatu z Radnot (1656 r.). Nikt nie zwracał uwagi na to, że brali w tym udział także inni Polacy i Litwini, wyznający inne religie, także katolicyzm, a Szwedom w pierwszej fazie potopu sprzyjała większość polskiej magnaterii. W lipcu 1658 r. zwołano w Warszawie pierwszy sejm od czasu rozpoczęcia wojny ze Szwecją. Szybko jednym z głównych punktów obrad stała się kwestia innowierców. Po burzliwej debacie przyjęto ustawę, która nakazywała arianom konwersję lub sprzedaż majątków i wygnanie. Szczególnie złowrogo zabrzmiało zdanie: „Iż jeśliby kto taki się znalazł, który by sektę tę Aryańską w Państwach naszych (…) śmiał i ważył się wyznawać, krzewić (…) takowy na gardle ma być karany”. Większość braci polskich zdecydowała się na emigrację. W nowej, targanej wojnami i konfliktami wewnętrznymi Rzeczypospolitej nie było już dla nich miejsca.

Bracia polscy, arianie, socynianie, antytrynitarze, anabaptyści, nurkowie, nowochrzczeńcy, kopieniacy – to tylko najbardziej popularne określenia używane w stosunku do tego odłamu protestantyzmu. Najbardziej pasują do nich trzy pierwsze. Braćmi chętnie nazywali się sami, określenie „arianie” wpisywało ich w szerszy ruch religijny, opierający się na doktrynie teologicznej stworzonej w IV w n.e. przez Ariusza, który negował istnienie Trójcy Świętej, natomiast nazwa „socynianie” pochodzi od Fausta Socyna, włoskiego reformatora religijnego, który osiadł w Polsce i miał decydujący wpływ na ostateczne ukształtowanie się polskiego arianizmu.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie