W związku z 71 rocznicą wyruszenia uczestników słynnej wyprawy „Kon-Tiki” w rejs przypominamy poświęcony temu tematowi tekst Roberta Przybylskiego z 2010 roku.
Matką chrzestną tratwy została Gerd Vold, sekretarka i łączniczka wyprawy na suchym lądzie. Chrztu dokonała mlekiem kokosowym.
Wyruszając 28 kwietnia 1947 roku z portu Callao w Peru i przepływając 5 tys. mil do wyspy Raroia archipelagu Tuamotu w Polinezji, antropolog Thor Heyerdahl i pięciu towarzyszy udowodnili, że prymitywną tratwą ludzie mogli żeglować przez oceany. Heyerdahl zauważył, że „człowiek postawił żagle, zanim osiodłał konia. Łodzie były pierwszymi środkami lokomocji i dzięki nim zaczął się kurczyć świat epoki kamiennej. Łodzie stały się pierwszym narzędziem podboju świata”.
Licząca 14 m długości tratwa była wierną kopią starych inkaskich statków z Ekwadoru i Peru. Jedynie falochron był współczesnym dodatkiem i okazał się zupełnie zbędny. Małe wymiary sprawiały, że tratwa wznosiła się na falach, które jej nie połamały. Wlewająca się na pokład woda swobodnie przeciekała pomiędzy pniami. Jednak najważniejsze było odkrycie możliwości sterowania tratwą.
– Zauważyliśmy, że tratwa mogła manewrować pewnie i bezpiecznie, jeżeli tylko wiatr wiał z rufowej ćwiartki (kąt między kierunkiem wiatru a tratwy nie był większy niż 45 stopni). Odkryliśmy, że Inkowie sterowali tratwami za pomocą wysuwanych mieczy. Przy stałym wietrze wysunięcie miecza ze szpary pomiędzy belkami powodowało zmianę kursu z zachodniego na północno-zachodni. Wysunięcie miecza o połowę zmieniało też kurs tratwy o połowę. Tratwa była tak zrównoważona, że osią obrotu był maszt – tłumaczył Heyerdahl.