– Kraje Azji, w tym Indie i Chiny, oraz rozwinięte państwa Afryki mają teraz największy potencjał wzrostu rynku kosmetyków, a więc powinny być atrakcyjnym kierunkiem dla ekspansji polskich producentów kosmetyków – ocenia najnowszy raport na temat branży kosmetycznej opracowany na zlecenie Banku Zachodniego WBK przez PI Research.
Część firm już zaczyna doceniać ten potencjał, co potwierdzają ubiegłoroczne dane GUS dotyczące eksportu kosmetyków i środków higieny osobistej z Polski; jego wartość wzrosła o 16 proc., osiągając rekordową wartość 11,8 mld zł.
Pokonać stereotypy
Wprawdzie aż dwie trzecie tej wartości zapewniali odbiorcy z Unii Europejskiej, ale w ostatnich latach znacznie wydłużyła się lista państw, do których trafiają kosmetyki „Made in Poland" (niektóre firmy wolą się ograniczać do informacji „Made in EU").
Henryk Orfinger, prezes i współwłaściciel firmy Dr Irena Eris, która swoje produkty zawsze podpisuje „Made in Poland", przyznaje, że niestety nie ułatwia to sprzedaży, zwłaszcza w Europie Zachodniej. Na temat naszego kraju wciąż panuje bowiem wiele negatywnych stereotypów rodem z poprzedniej epoki. – Musimy niezmiennie, jako branża, stawiać na jakość. To będzie wpływało na zmianę postrzegania polskiej produkcji – mówił podczas niedawnej konferencji prasowej Orfinger.
Jego firma radzi sobie jednak ze stereotypami na tyle skutecznie, że od 2012 r. jej flagowa marka Dr Irena Eris jest członkiem Comité Colbert – francuskiego stowarzyszenia marek luksusowych, do którego należą m.in. Chanel, Dior czy Louis Vuitton – będąc jedyną niefrancuską marką kosmetyczną w tym gronie.