W 2017 r. polski eksport do Włoch wart był blisko 10 mld euro. Zarazem Włochy były dla Polski piątym rynkiem zbytu, z systematycznym wzrostem eksportu w ostatnich 5 latach. W tym czasie rósł także import: w ub.r. sprowadziliśmy z Włoch produkty warte prawie 10,7 mld euro, w porównaniu z niewiele ponad 8 mld euro w roku 2012. Jednak obecnie sytuacja się zmienia. Według opublikowanych w maju danych GUS podsumowujących wymianę za pierwsze dwa miesiące 2018 r. obroty handlowe z Włochami słabną. Eksport w styczniu–lutym wyniósł 1,5 mld euro, co jest wynikiem gorszym od uzyskanego w tym samym czasie ub.r. o prawie 6 proc. Stopniał także import, choć w mniejszym stopniu – do poziomu 1,6 mld euro, słabszego w ujęciu r./r. o niespełna 2 proc. Udział Włoch w polskim eksporcie skurczył się z 5,1 do 4,5 proc., a w imporcie z 5,3 do 4,7 proc. Przy tym Włochy straciły dotychczasową pozycję w rankingu kluczowych rynków: w tym roku spadły na 6. pozycję, ustępując miejsca Holandii.

Według Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii Polska jako partner handlowy Włoch od wielu lat zajmuje podobną pozycję: 10. miejsce wśród odbiorców towarów z 2,5-proc. udziałem w całości eksportu oraz 12. pozycję pod względem importu z udziałem na poziomie 2 proc. Cechą wymiany jest strukturalny deficyt handlowy. Wiąże się z dużym importem polskiej branży motoryzacyjnej, przemysłowych artykułów konsumpcyjnych oraz leków. Struktura obrotów pozostaje bez zmian. Polski eksport na rynek włoski to przede wszystkim samochody, wyroby spożywcze, napoje i tytoń, metale i produkty metalurgiczne oraz urządzenia elektryczne.

W polsko-włoskich relacjach kluczową rolę odgrywają inwestycje. Włochy zajmują 7. miejsce w gronie najważniejszych inwestorów w naszej gospodarce. Według danych Włoskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Polsce na koniec 2016 r. wartość inwestycji zagranicznych włoskich firm przekraczała 7,3 mld euro, co dawało 4,2-procentowy udział w łącznej wartości BIZ w Polsce. Do największych inwestorów należą m.in. FCA, Brembo, Bank UniCredit, Indesit czy Mapei. Według Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, choć Włosi od lat kojarzeni są z politycznym brakiem stabilności, nie miało to większego przełożenia na europejską gospodarkę. Teraz sytuacja ma wyglądać inaczej. – Mamy osłabienie strefy euro, a rynki są bardziej wrażliwe na wszelkie sygnały, które wcześniej nie budziłyby większego zainteresowania – twierdzi ekonomistka. Na razie trudno przewidzieć, jak w dłuższej perspektywie sytuacja we Włoszech przełoży się na polską gospodarkę. W bieżącej robi się coraz goręcej – we wtorek złoty mocno się osłabił, a GPW zanotowała głębokie spadki.