Trudne życie po Brexicie

Jako pierwsze zaczną emigrować banki, chociaż Londyn ma szanse pozostać finansowym centrum Europy.

Aktualizacja: 23.10.2016 14:56 Publikacja: 23.10.2016 14:50

Trudne życie po Brexicie

Foto: 123RF

Spadną ceny nieruchomości i to mimo słabego funta. A firmy technologiczne będą szukały nowej bazy. Zapewne znajdą ją w Berlinie.

To tylko kilka przepowiedni, które stwarzają wyobrażenie jak będzie się zmieniała stolica Wielkiej Brytanii, kiedy ten kraj zacznie na dobre rozstawać się w Unią Europejska. W referendum 23 czerwca, kiedy to Brytyjczycy powiedzieli „nie” Unii Europejskiej 60 proc. londyńczyków głosowało za pozostaniem ich kraju we wspólnocie. To i tak jest zaskakująco mało. Teraz wielu z tych, którzy w ogóle nie poszli głosować tłumaczy, że do głowy im nie przyszło, że „nie” może przeważyć.

Wiadomo, że największe brytyjskie banki planują znaczne ograniczenie działalności w Wielkiej Brytanii. Przewodniczący Stowarzyszenia Banków Brytyjskich, Anthony Browne uważa, że wyprowadzka części bankowych interesów może rozpocząć się już nawet przed Bożym Narodzeniem, a nabierze siły na początku 2017 roku. Dlaczego ? - Bo potrzebny jest im unijny „paszport”, a nie mają pewności, czy rząd będzie w stanie wynegocjować bezproblemowy dostęp do wspólnotowego rynku - uważa Browne.

Dotychczas Londyn był mekką dla profesjonalistów z różnych branż. - Zarobki były tutaj o 27 proc wyższe, niż w Berlinie i 18 proc. wyższe, niż w Paryżu. Dzisiaj ta różnica została w dużej mierze zredukowana z powodu spadku kursu funta wobec euro, w ceny w Londynie zaczęły rosnąć, bo nagle w górę poszła inflacja.

Coraz częściej także pojawiają się obawy, że skończy się bezwizowy ruch Wlk Brytanii z krajami UE. Wprawdzie Wlk Brytania nigdy nie weszła do strefy Schengen, ale obywatele reszty krajów UE mogli podróżować posługując się jedynie dowodami osobistymi, chociaż szybsze przekroczenie granicy możliwe było jedynie wówczas, kiedy korzystało się wyłącznie z paszportów biometrycznych.

Duży niepokój na londyńskim rynku pracy wprowadziła zapowiedź minister spraw wewnętrznych, Amber Rudd która zapowiedział, że firmy zatrudniające cudzoziemców będą musiały ujawnić listy z ich nazwiskami. Po proteście, jaki wzbudziła ta zapowiedź rząd się wycofał z tego pomysłu, ale niepokój pozostał. Podsycały go nacjonalistyczne i rasistowskie komentarze, jakie się pojawiły po tej zapowiedzi. Londyn przestał być, już teraz, zapewne na długo przed Brexitem, miastem gdzie rasy się przemieszały, nie było problemu rasizmu. Stąd chociażby tak wielu studentów z całego świata chciało się uczyć w stolicy Wielkiej Brytanii. Teraz jednak zarządzający szkołami wyższymi przyznają,że coraz trudniej jest im pozyskiwać wysokiej klasy wykładowców.-Otwarte granice pozwalały nam pozyskiwać największe talenty. Teraz już jest trudniej - przyznaje Michael Arthur z University College of London. W tej szkole 20 proc wykładowców, to obywatele innych krajów UE, a 42 proc studentów - cudzoziemcy. Wpływy z ich czesnego sięgają w UCL 200 mln funtów rocznie.

Teraz niejeden francuski chef dobrze się zastanowi, czy rzeczywiście warto mu pracować po drugiej stronie Kanału La Manche, skoro ludzie biednieją, a on sam zarabia mniej.

A co będzie z Eurostarem, który już teraz traci popularność, a miał być symbolem połączenia Londynu z kontynentem? A z połączeniami lotniczymi, które łączyły stolicę Wielkiej Brytanii nawet z niewielkimi miastami w Europie - jak chociażby z Olsztynem?

Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze