GPW. GetBack, czyli rok, który wstrząsnął rynkiem kapitałowym

GetBack to jedna z najbardziej spektakularnych historii ostatnich lat na naszej giełdzie. Niestety, na razie niewiele wskazuje na to, aby opowieść ta miała być z happy endem.

Aktualizacja: 15.07.2018 21:29 Publikacja: 15.07.2018 21:15

GPW. GetBack, czyli rok, który wstrząsnął rynkiem kapitałowym

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz

17 lipca 2017 r., czyli niemal dokładnie rok temu, na głównym parkiecie zadebiutowała spółka windykacyjna GetBack. Przez wiele miesięcy wszystko szło dobrze. Zachwytów nad spółką nie było końca, a jej kapitalizacja z 1,85 mld zł w dniu debiutu dobiła w ciągu kilku miesięcy prawie do 3 mld zł. Akcje spółki co prawda w dniu debiutu nie dały wielkiego zarobku (zyskały 0,3 proc., a prawa do akcji zostały przecenione o 0,3 proc.), jednak wszystko co najlepsze miało dopiero nadejść. Zarząd spółki w dniu debiutu przekonywał zresztą, że chce kontynuować wzrost.

I faktycznie GetBack z miesiąca na miesiąc rósł w oczach. Na papierze wszystko wyglądało bardzo dobrze. Firma systematycznie poprawiała wyniki i zwiększała skalę inwestycji. Przedstawiciele spółki twierdzili, że znaleźli sposób na to, jak być bardziej efektywnym od konkurencji. Rynek ślepo wierzył w te zapewnienia, czego najlepszym dowodem był wzrost kursu akcji z 18,5 zł w dniu debiutu do szczytu na poziomie 28,6 zł.

– Myślę, że trudno było przewidzieć tak duże problemy GetBacku. Po fakcie łatwo oczywiście jest mówić, że GetBack przepłacał za portfele wierzytelności. Wydarzenia wokół spółki nie dawały jednak podstaw do tego, by sądzić, że skala nadużyć była tak duża. Przeciętny inwestor, który przeglądał przede wszystkim sprawozdania spółki, opinie audytora, ale też i raporty analityków czy też analizował wypowiedzi przedstawicieli spółki, nie miał powodów, by przypuszczać, że finanse spółki są w tak dramatycznym stanie – mówi Adam Ruciński, prezes firmy doradczej BTFG.

Rok 2018 należy do GetBacku, jednak w negatywnym znaczeniu tego słowa. Spółka zaczęła mieć problem z obsługą zadłużenia. Wszystko odbywało się jak w hitchcockowskim filmie. Było trzęsienie ziemi, a napięcie wciąż rosło. Kwintesencją całego zamieszania było natomiast to, co wydarzyło się 16 kwietnia. Wtedy to GetBack poinformował, że jest blisko pozyskania finansowania od PFR i PKO BP. Mowa była o 250 mln zł. Obie instytucje natychmiast zaprzeczyły informacjom, co uruchomiło dalszą lawinę zdarzeń. Handel i tak już mocno przecenionymi akcjami i obligacjami na wniosek KNF został zawieszony (tak jest do dzisiaj). Prezes spółki Konrad K. został odwołany ze stanowiska. W kolejnych tygodniach na światło dzienne zaczęły wychodzić coraz bardziej szokujące fakty świadczące o tym, że GetBack to kolos na glinianych nogach. Masowo wypuszczane obligacje (zadłużenie z tego tytułu przekroczyło grubo 2 mld zł) z ponadprzeciętnym oprocentowaniem i opcją put finansowały wątpliwej jakości portfele wierzytelności. Firma zawarła także szereg umów, które budzą wątpliwości natury ekonomicznej. Do tego dochodzi wyprowadzenie pieniędzy ze spółki, o co oskarżany jest m.in. Konrad K., który po zatrzymaniu przez CBA przebywa obecnie w areszcie.

GetBack, zamiast dynamicznego wzrostu, walczy o przetrwanie. – Sytuacja jest krytyczna. Problemem tak naprawdę jest to, że nadal nie wiemy dokładnie, jaka jest sytuacja firmy. Do tej pory opublikowany został jedynie raport za 2017 r., który niewiele wnosi w aktualny obraz firmy. Nie wiemy bowiem, jak teraz zachowują się obecnie portfele spółki i ile faktycznie są one warte. Dziwię się, że do tej pory nie został opublikowany raport za I kwartał. W związku z zaistniałą sytuacją akcjonariusze i wierzyciele mają prawo oczekiwać przyspieszonych, a nie opóźnionych terminów publikacji wyników finansowych. Teraz postulowałbym o przyspieszenie terminu podania wyników za II kwartał. Jednak spółka przyjęła bezpieczną dla niej strategię dostarczania informacji, które w związku z dynamiką zdarzeń są na dzień publikacji bezużyteczne dla akcjonariuszy i wierzycieli. To może wskazywać, że zarząd GetBacku dalej do końca nie wie, jaka jest faktyczna sytuacja firmy – wskazuje Ruciński.

17 lipca 2017 r., czyli niemal dokładnie rok temu, na głównym parkiecie zadebiutowała spółka windykacyjna GetBack. Przez wiele miesięcy wszystko szło dobrze. Zachwytów nad spółką nie było końca, a jej kapitalizacja z 1,85 mld zł w dniu debiutu dobiła w ciągu kilku miesięcy prawie do 3 mld zł. Akcje spółki co prawda w dniu debiutu nie dały wielkiego zarobku (zyskały 0,3 proc., a prawa do akcji zostały przecenione o 0,3 proc.), jednak wszystko co najlepsze miało dopiero nadejść. Zarząd spółki w dniu debiutu przekonywał zresztą, że chce kontynuować wzrost.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
Izraelski atak odwetowy zamieszał na rynkach
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Giełda
Więcej niespodzianek w wynikach giełdowych firm
Giełda
Wiemy, które firmy audytorskie rozdają karty na giełdzie
Giełda
Świetny kwartał funduszy inwestycyjnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Giełda
Spółki giełdowe potrzebują nowoczesnego HR