Handel to wciąż niedoceniana branża, choć generuje w Polsce prawie 20 proc. PKB, a zatrudnia niemal 2 mln osób. W ostatnim czasie właśnie sieci postawiono pod pręgierzem z zarzutem choćby permanentnego unikania płacenia podatków, o czym dyskutowano na Forum Ekonomicznym w Krynicy podczas panelu „Perspektywy i bariery dla handlu w Polsce" w Salonie „Rzeczpospolitej".
Apetyt fiskusa
Największym powodem do zmartwień jest podatek obrotowy, który zaczął obowiązywać od 1 września. Zwolnione są z niego obroty do 204 mln zł rocznie, powyżej tej kwoty do kwoty 2 mld zł wynosi 0,8 proc., a ponad ten pułap wynosi 1,4 proc.
– Ustawa ma oczywiście cel fiskalny, ale nie był to jedyny powód jej wprowadzenia. Ma też urealnić konkurencję małych rodzinnych sklepów z wielkimi graczami – mówił wiceminister finansów Wiesław Janczyk. Zwrócił uwagę, że ostateczna wersja ustawy była kompromisem z branżą. Poprzednie jej wersje zaowocowały protestami pod Sejmem jej przeciwników. Głównym ustępstwem regulatora było wycofanie się z pomysłu opodatkowania grup franczyzowych, do których należy wiele polskich niewielkich przedsiębiorstw. Planowano, by podstawą ich opodatkowania były łączne przychody całej sieci. Obecnie każdy sklep franczyzowy ma podawać je oddzielnie.
Z takim rozwiązaniem nie zgadzają się duże sieci, ponieważ to głównie one poniosą ciężar nowej daniny. – Małe sklepy mogą z nami konkurować i robią to, integrując się w sieci powiązane z hurtem. Ustawa nie jest kompromisem, ponieważ naszych argumentów nie wzięto pod uwagę – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Podkreśla, że sieci z kapitałem zagranicznym, wciąż niesłusznie podejrzewane o niepłacenie podatków, zainwestowały w Polsce dotąd 50 mld euro i stworzyły tysiące miejsc pracy.
– Na spotkaniach, również tych w Sejmie, z zespołem posła Adama Abramowicza, prezentowaliśmy sprawozdania finansowe, z których jasno wynika, że podatki są płacone – dodała Renata Juszkiewicz.