Sąd Najwyższy rozstrzygnął kwestię ważną dla leasingobiorców. Uznał, że wypowiedzenie umowy leasingu z przyczyn leżących po stronie leasingobiorcy nie przesądza o tym, że nie będzie mógł żądać przeniesienia własności rzeczy, ale musi to być wyraźnie w umowie zapisane.
SN zajmował się sprawą spółki D.D.K., która zalegała z ostatnią ratą na 15,6 tys. zł za lexusa comfort. Uiściła już 160 tys. zł, jednak firma leasingowa odmówiła jej prawa do wykupu za 1,2 tys. zł. Za to sprzedała auto za 75,8 tys. zł.
W tej sytuacji leasingobiorca zażądał zapłaty różnicy między zadłużeniem a uzyskaną ceną, a więc 60,2 tys. zł, w ramach rozliczenia umowy, ewentualnie bezpodstawnej korzyści. Sąd rejonowy oddalił żądanie. Wskazał, że po wypowiedzeniu przez firmę leasingową umowy na skutek okoliczności, za które odpowiedzialność ponosi leasingobiorca, może ona żądać natychmiastowej zapłaty zaległości, zgodnie z art. 709 (15) kodeksu cywilnego. W tej sytuacji nie są uwzględniane korzyści leasingobiorcy.
Rozpatrując apelację spółki, Sąd Okręgowy w Warszawie nabrał wątpliwości. O ich rozstrzygnięcie poprosił SN. Sędzia SO Aneta Łazarska wskazywała, że choć art. 709 (15) k.c. mówi tylko o roszczeniu leasingodawcy, ale kiedy odszkodowanie może wykraczać ponad szkodę, leasingobiorca winien mieć możliwość dochodzenia nadwyżki. Tego stanowiska bronił przed SN pełnomocnik spółki mec. Zygmunt Pilarski. Podkreślał, że spółka właściwie uiściła wszystkie należności, ostatnią ratę była gotowa zapłacić. Zatrzymanie auta i jego sprzedaż pozbawiło spółkę tego, co najlepsze: wykupu dobrego auta za symboliczną cenę.
Mecenas Monika Pochopień-Mikołajczyk, pełnomocnik pozwanej, replikowała, że takie prawo jest gwarantowane, ale tylko w leasingu z wyraźną opcją wykupu.