Coraz większą popularnością cieszą się nie tylko zakupy, ale również sprzedaż przez internet niepotrzebnych rzeczy. Ubrania, sprzęt elektroniczny, meble, a nawet samochody – wszystkie te przedmioty mogą znaleźć nabywców w sieci. Sprzedający powinien jednak uważać, by nie narazić się na problemy z urzędem skarbowym.
W rozliczeniu z fiskusem obowiązuje prosta zasada: podatku nie ma po pół roku od nabycia. Mówi o tym art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o PIT. Sprzedający płaci daninę wtedy, gdy się pośpieszy i sprzeda rzecz przed upływem sześciu miesięcy od jej zakupu. Termin ten liczy się od końca miesiąca, w którym nastąpiło nabycie. Dochodem jest różnica między przychodem uzyskanym ze sprzedaży a kosztem zakupu. Reguły te odnoszą się zarówno do handlu tradycyjnego, jak i sprzedaży za pośrednictwem portali internetowych.
Przykład: Pan Adam sprzedał w listopadzie 2017 r. rower, który kupił w lutym tego samego roku. Termin uprawniający do zbycia bez podatku upłynął z końcem sierpnia. Nie zapłaci więc PIT.
Wyprzedaż garażowa
Przepisy wyraźnie zastrzegają jednak, że te zasady dotyczą tylko sprzedaży poza działalnością gospodarczą. Co to oznacza w praktyce? Problemów z fiskusem nie powinna mieć osoba, która wyprzedaje niepotrzebne rzeczy z majątku osobistego. Skarbówka nie powinna uznać jej za przedsiębiorcę, jeśli nie robi tego na dużą skalę, nie reklamuje się i nie szuka klientów.
Potwierdzają to interpretacje podatkowe. W jednej z nich (IBPBII/1/415-959/13/ASz) fiskus uznał, że kobieta pozbywająca się szeregu niepotrzebnych przedmiotów uniknie PIT, jeśli spełni warunki określone w ustawie. Podatniczka pytała o tzw. wyprzedaż garażową, którą zorganizuje w domu lub w umówionym miejscu na osiedlu. Chce się pozbyć używanych zabawek, niezniszczonego sprzętu AGD i odzieży oraz nietrafionych prezentów. Nie zamierza wypisywać rachunków ani rejestrować sprzedaży na kasie fiskalnej. Taką akcję chce organizować dwa–trzy razy w roku. Będzie informować o niej sąsiadów w ulotkach i ogłoszeniach na osiedlowej tablicy. Wystąpiła o interpretację, by się upewnić, że fiskus nie uzna tego za profesjonalną działalność.