To oni i ich firmy bywają coraz częściej narażeni na wrogie przejęcia, czyli czynności zmierzające do przejęcia kontroli nad spółką, wbrew woli jej organów zarządzających. W takich sytuacjach powstaje pytanie: jak bronić się przed zagrożeniem. Czy trzeba się od razu poddać, czy można i czy warto stawiać opór? Ogólna zasada jest prosta – każdej akcji odpowiada jeden głos podczas walnego zgromadzenia. Pozostaje więc stoczyć bitwy na akcje. Jednak życie i statuty spółek pozwalają na bardziej wysublimowane i wyrafinowane działania. Spółkowy prawnik ma do dyspozycji pokaźny katalog środów zaradczych i obronnych, by nie dopuścić, bądź maksymalnie ograniczyć wrogie przejęcie. Mogą to być na przykład: akcje uprzywilejowane co do głosu, ograniczenia dla akcjonariusza lub liczby praw głosu, klauzule superwiększości, konieczność bezwzględnej większości, ograniczenia odwołalności zarządu i rady nadzorczej, utrudnienia w majoryzacji.

Zastosować można także najbardziej chyba popularne rozwiązania zmierzające do zwiększenia kosztów przeprowadzenia operacji wymiany członków zarządu przez najeźdcę. Chodzi oczywiście o użycie pieniędzy, czyli kosmiczne odprawy dla zwalnianych członków z zarządu. Takie „złote spadochrony" dla menedżerów potrafią skutecznie odstraszyć nawet zatwardziałych i zdeterminowanych agresorów spółkowych. Wszystko to oznacza duże szanse obrony atakowanej spółki. Trzeba tylko sięgnąć do odpowiednich środków i ich użyć.

O tym właśnie pisze w tekście „Jak obronić się przed wrogim przejęciem" Anna Dzik prawnik w Kancelarii Taylor Wessing.

Zapraszam do lektury także innych tekstów w najnowszym numerze „Prawo w Biznesie".