- Minister Ziobro powiedział niedawno, że są afery większe niż Amber Gold. Zastanawiam się, czy zgadza się Pan z tym i czy to dotyczy także opcji walutowych? - zapytała swojego gościa prowadząca poniedziałkowy program #RZECZoPRAWIE Ewa Usowicz.
Andrzej Jakubiec, adwokat, kancelaria Janeta Jakubiec Węgierski: Zdecydowanie się z tym zgadzam. Afera Amber Gold, choć medialnie najbardziej nagłośniona, okazuje aferą nie największą, jeśli weźmiemy pod uwagę kwotę , która została skradziona. W przypadku spraw o opcje walutowe oficjalne dane mówią o 9 mld złotych, ale dane nieoficjalne, niepochodzące z ministerstwa finansów mówią o kwotach wielokrotnie wyższych. W sprawach opcyjnych pokrzywdzonych zostało co najmniej kilkaset, być może kilka tysięcy firm.
Skąd się w ogóle wzięły opcje walutowe?
Opcja jest bardzo fajnym narzędziem pozwalającym zabezpieczyć kurs waluty. Przykład: wyobraźmy sobie, że dana firma uzyskuje 1000 euro miesięcznie z tytułu eksportu do Niemiec. Niemcy, którzy płacą w euro, mają stały kurs tej waluty w stosunku do złotówki i dla nich koszt euro jest kompletnie nieistotny, ale dla polskiego eksportera cena euro w danym momencie jest kwestią bardzo istotną, on z euro nic w Polsce nie zrobi, musi je wymienić na złotówki. Dlatego bardzo ważne jest dla niego czy euro kosztuje akurat 4 zł czy 4,50 zł. Banki, widząc obroty firm na rachunkach walutowych, zaproponowały im bardzo dobry pierwotnie instrument. Powiedziały tak: zapłaćcie nam kwotę X, którą nazywamy premią opcyjną, a my za rok od was odkupimy euro po 4,50 za rok, nawet jeśli wtedy będzie ono warte 4 złote. Przedsiębiorca miał jeden podstawowy koszt: premia opcyjna na poziomie, załóżmy, 2-3 proc. całej kwoty transakcji. Wiadomo, że on by z tej propozycji skorzystał wtedy, gdyby euro poszłoby w dół, a nie górę.
Ten fajny instrument zamienił się jednak w toksyczny instrument.