Przedstawicielka spółki Y zaoferowała Dariuszowi Z. – właścicielowi firmy handlującej węglem – rejestrację kilku domen internetowych. Przedsiębiorca dał się skusić na rozmowę, ponieważ usłyszał od kobiety, iż konkurencyjny skład węgla znajdujący się na tej samej ulicy zamierza podkupić domenę, jaką posługuje się jego firma. Dla uniknięcia przekierowania domeny do strony internetowej konkurencji zgodził się na ofertę, zwłaszcza, iż był przekonany, że cena wynosiła około 200 złotych za kilka domen.
Na jednym wydechu
Całość negocjacji, w tym ustalenie istotnych elementów umowy nastąpiło przez telefon i w tej formie zawarto umowę. Marketerka przedstawiała warunki umowy mówiąc niezwykle szybko. Na jednym wydechu wyrecytowała formułkę: „roczny abonament za każdą domenę wynosi 229 zł netto i jest płatny z góry". Wcześniej poinformowała, że umowa jest zawarta na czas określony 24 miesięcy, przechodząc następnie do warunków umowy i wypowiedzenia możliwości jej automatycznego przedłużenia, przy wypowiedzeniu na pół roku naprzód. Jak później ustalono, przedstawienie warunków umowy zajęło 2 minuty 30 sekund.
Właściciel składu węgla po otrzymaniu pierwszej faktury na kwotę wynoszącą 1145 złotych zaczął szukać informacji o dostawcy usługi. Dowiedział się, że wierzytelność została sprzedana oraz że w razie braku zapłaty zostanie poddana windykacji. Przedsiębiorca zdecydował się na wysłanie oświadczenia o uchyleniu się od skutków oświadczenia woli pod wszystkie znane mu adresy, zarówno cedenta, jak i cesjonariusza.
Spółka wystąpiła na drogę sądową przeciwko Dariuszowi Z. Domagała się nakazania mu zapłaty 3,4 tys. zł za zamówione domeny.
W odpowiedzi przedsiębiorca wniósł o oddalenie powództwa, powołując się na fakt złożenia oświadczenia o uchyleniu się od skutków prawnych oświadczenia woli złożonego pod wpływem błędu. Jak wyjaśnił, umowa miała dotyczyć jednej a nie pięciu domen oraz trwać przez 12, a nie zaś przez 24 miesiące.