Jako podstawę wyliczenia korzyści należy przyjąć warunki rynkowe. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Zgodnie z prawem własności przemysłowej (296 ust. 1) osoba, a najczęściej firma, której prawo do znaku towarowego zostało naruszone, może żądać zaniechania naruszania, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści oraz naprawienia szkody. Szkodę stosunkowo nietrudno określić, a odszkodowanie ma jej odpowiadać. Trudniej za to ustalić korzyści naruszyciela, tym bardziej jak jest to duża firma sprzedająca różne produkty. To była właśnie kość niezgody w trwającym przez szereg lat sporze w branży mleczarskiej między spółką Almar i o wiele większą i bardziej znaną Spółdzielnią Mleczarską Mlekpol w Grajewie.
Ta pierwsza domagała się od tej drugiej 3,2 mln zł tytułem wydania bezpodstawnie uzyskanych przez nią korzyści w latach 2009–2011 przez używanie do oznaczenia jednego z produktów Milksełko Łaciate znaku „Milksełko" zastrzeżonego od dawna na rzecz spółki Almar. Wśród specjalistów sporne jest jednak, jak określać korzyści. Czy odpowiadają one opłacie licencyjnej, czy raczej zyskom naruszyciela z działalności naruszycielskiej. W ocenie sądów Okręgowego i Apelacyjnego w Krakowie należy przyjąć, że korzyści należy rozumieć jako zysk (przychody pomniejszone o wydatki rzeczowe, osobowe, podatkowe). Nawet gdyby przyjąć pogląd odmienny, to i tak zaproponowany przez powódkę sposób liczenia opłaty licencyjnej jest nieadekwatny, gdyż nie zawierała ona takich umów. Pozwana dysponuje zaś najsilniejszą na rynku polskich produktów mleczarskich marką, która generuje korzyści na każdym sprzedawanym produkcie mleczarskim. A „uporczywe posługiwanie" znakiem było tylko zabiegiem marketingowym polegającym na sugerowaniu odbiorcom, że mix tłuszczowy wykazuje cechy masła czy wręcz jest jakąś jego odmianą.
Przy tych ustaleniach SA zasądził powódce jedynie 50 tys. zł odszkodowania, tj. kwotę, która ma jej wystarczyć na wykup reklam, które wyjaśniłyby nieporozumienia na rynku związane z bezprawnym wykorzystaniem znaku.
SM Mlekpol nie godziła się z zarzutem naruszania znaku, ale od werdyktu SA już się nie odwołała. Co się tyczy zwrotu korzyści, to jej pełnomocnik mecenas Aleksandra Gorzkiewicz argumentowała przed SN, że jeśli nie było korzyści, to nie ma obowiązku zwrotu.