Przekonał się o tym pewien przedsiębiorca, Robert T., który kupił od spółki Fabryka Z. materiały elektryczne za ponad 277 tys. zł. Spółka nie otrzymała pieniędzy, więc wystąpiła do sądu i uzyskała przeciwko dłużnikowi prawomocne nakazy zapłaty na ponad 291,5 tys. zł (należność główna plus odsetki).
Komornik ustalił, że poza nieruchomością gruntową Robert T. nie posiada innego majątku. Do pierwszej licytacji działki doszło w lipcu 2012 r., lecz nie znalazł się nabywca. W wyniku drugiej licytacji nieruchomość została sprzedana za ponad 466 tys. zł pewnej spółce, zresztą powiązanej organizacyjnie i kapitałowo z Fabryką Z. Przybicie miało miejsce w grudniu 2013 r., a przysądzenie nieruchomości na rzecz spółki w marcu 2014 r.
Daty te mają w tej sprawie spore znaczenie, bo w międzyczasie nieoczekiwanie pojawili się kolejni wierzyciele Roberta T.
Najpierw komornik, potem dzieci
Otóż po pierwszej, bezskutecznej licytacji Robert T. złożył u notariusza oświadczenie, iż uznaje swój dług wobec dwojga małoletnich dzieci z tytułu niepłaconych przez lata alimentów w wysokości aż 3,5 tys. zł miesięcznie. Z takim tytułem wykonawczym matka dzieci poszła do komornika i złożyła wniosek o wszczęcie egzekucji przeciwko Robertowi T. z tytułu należności alimentacyjnych wraz z odsetkami w wysokości 406 tys. zł.
Komornik musiał włączyć należność do planu podziału sumy uzyskanej z egzekucji. W pierwszej kolejności miały być zaspokojone koszty egzekucji (ponad 86 tys. zł), w drugiej – należności alimentacyjne wobec dzieci. Dla Fabryki Z. nie zostało nic.