W spółkach, firmach antywindykacyjnych pracują magistrowie prawa lub nawet nieprawnicy. Nie przeszkadza im to reklamować się jako firmy, które są w stanie zablokować komorniczą egzekucję.
Co sprzyja rozrostowi tej branży? Niższe opłaty od klientów, a może obietnice wygranej nawet na sto procent?
Pionierzy
– Obietnica wygranej na sto procent tam, gdzie musimy otrzeć się o sąd, jest niemal zawsze nadużyciem – ocenia Krzysztof Oppenheim, ekspert finansowy zajmujący się także antywindykacją. – Prawdą jest natomiast, że statystycznie liczba wygrywanych spraw przez antywindykatorów stała się znacznie wyższa niż np. w sprawach procesów frankowych. Po drugie, jeśli sprawa nie rokuje, przedstawiamy to klientowi otwarcie, aby nie narażał się na niepotrzebnie koszty sądowe, i szukamy dla niego innych rozwiązań. Na przykład proponujemy porozumienie z bankiem – opowiada Krzysztof Oppenheim.
– Przychodzą do nas lekarze, księgowi, specjaliści z różnych dziedzin – mówi „Rzeczpospolitej" Filip Powroźnik, magister prawa i prezes spółki, jeden z pionierów w tej branży. – Nie są zupełnie bez pieniędzy, ale dług ich przytłacza, bo nie wiedzą, co robić. I my ich niejako prowadzimy za rękę, proponujemy albo upadłość konsumencką, albo sprzedaż majątku, nawet mieszkania – kiedy to jest dla nich korzystne. U nas odzyskują wiarę. Choć są elitą, specjalistami z różnych dziedzin, to nie radzą sobie z długiem. – A gdy trzeba ze sprawą pójść do sądu, to angażujemy do niej adwokata lub radcę – zapewnia antywindykator.
– Prawne formy blokowania egzekucji komorniczej są znane. A jakie ekstrametody stosują antywindykatorzy?