Rz: Co polskie prawo mówi na temat stosowania monitoringu?
Paweł Litwiński: Zasadniczo niewiele. Można wskazać kilka przypadków, w których stosowanie monitoringu wizyjnego jest wprost dopuszczone przez przepisy prawa. Będzie tak np. w przypadku policji, straży miejskich, imprez masowych, czy kasyn gry. W pozostałym zakresie to niestety szara strefa, nieuregulowana przez prawo. Jest to w oczywisty sposób niekorzystne dla nas wszystkich – nie wiadomo z góry, kiedy i pod jakimi warunkami można stosować monitoring, a obywatele poszukują ochrony, gdzie mogą, także w sądach cywilnych.
Właśnie, co na to sądy?
Polskie sądy cywilne coraz częściej wydają wyroki w sprawach dotyczących stosowania monitoringu wizyjnego, najczęściej w relacjach sąsiedzkich. Niestety, są to wyroki nierzadko sprzeczne ze sobą. Poza tym musimy pamiętać, że ochrona prywatności na podstawie przepisów prawa cywilnego ma jedną podstawową wadę – jest możliwa dopiero po naruszeniu. Czyli, nieco upraszczając, sąsiad musi nas podglądać, żebyśmy mogli pójść do sądu. A tymczasem potrzebna jest ochrona uprzednia, czyli taka, dzięki której będzie z góry wiadomo, kiedy można zamontować kamerę i jakie obowiązki się z tym łączą. Jest to o tyle ciekawy problem, że już w 2014 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w sprawie František Ryneš, w którym przesądził, że instalowanie kamer monitoringu przez osoby prywatne w ten sposób, iż kamera obejmuje przestrzeń publiczną (np. fragment drogi) podlega pod przepisy o ochronie danych osobowych. Wyrok ten otworzył drogę do zainteresowania się tematyką monitoringu przez GIODO – niestety, nie są mi znane przypadki, w których GIODO ingerowałby w stosowanie w Polsce monitoringu wizyjnego. A przecież mamy tysiące kamer, które mijamy codziennie na ulicach!
Można to jakoś uporządkować?