Utrata wadium to surowa sankcja. Zagadnienie jest więc ważne dla firm startujących w przetargach. Sąd Najwyższy ma to przesądzić.
Spółka M. z Katowic zażądała od gminy Świętochłowice zwrotu 100 tys. zł zatrzymanego przez nią wadium w przetargu na zaprojektowanie i wykonanie stałej ekspozycji Muzeum Powstań Śląskich.
Wadium było warunkiem przystąpienia do przetargu, spółka go uiściła. Oferty były dwie: powódki (opiewająca na 4,329 mln zł) oraz drugiej firmy (na 4,335 mln zł). W tej sytuacji gmina wezwała spółkę do uzupełnienia dokumentów, co przewiduje prawo zamówień publicznych. Spółka je uzupełniła m.in. o wykaz wykonanych usług z tej dziedziny wraz z referencjami. Gmina sprawdziła te informacje u źródeł i ustaliła, że zakres prac był mniejszy. Wykluczyła więc spółkę z przetargu, uznając, że nie potwierdziła posiadania wiedzy i doświadczenia. Odwołanie spółki Krajowa Izba Odwoławcza oddaliła. A wadium gmina zatrzymała.
Przypomnijmy, że zgodnie z art. 46 ust. 4a prawa zamówień publicznych zamawiający zatrzymuje wadium, jeżeli wykonawca w odpowiedzi na wezwanie z przyczyn leżących po jego stronie nie złożył oświadczeń lub dokumentów potwierdzających żądane informacje.
Spółka wystąpiła z pozwem o zwrot wadium. Sąd Okręgowy w Katowicach uwzględnił żądanie, wskazując, że celem tej regulacji było ograniczenie zmów przetargowych, polegających na tym, by zamówienia udzielono temu, kto zaoferuje najwyższą cenę (gdyż inni odpadną). Takiego postępowania nie można się dopatrzyć w działaniu powódki. Przesłanki zatrzymania wadium należy zaś wykładać ściśle. A to znaczy, że jego zatrzymanie winno wchodzić w rachubę tylko w przypadku „fizycznego" braku dokumentu lub oświadczenia.