W państwach Europy Środkowo-Wschodniej w 2016 r. arbitraż – jako sposób rozstrzygania potencjalnych sporów - wybierano w 56 proc. przeanalizowanych transakcji fuzji i przejęć – wynika z najnowszego raportu kancelarii CMS. To znacznie mniej niż w zeszłym roku (72 proc.), ale i tak wciąż zdecydowanie więcej niż w innych częściach kontynentu (np. w Niemczech i Austrii wartość ta wynosi 33 proc., a w krajach Beneluksu – 11 proc.).
– Z naszej praktyki wynika, że trendy dotyczące arbitrażu są podobne w całym regionie. Zjawiska, które widzimy w Europie Środkowo-Wschodniej, obserwujemy również w Polsce – mówi Katarzyna Kucharczyk, radca prawny w zespole postępowań gospodarczych kancelarii CMS.
Skąd tak duża popularność arbitrażu handlowego? Zapewnia on, w odróżnieniu od sądów powszechnych, całkowitą poufność. Niejawne jest nie tylko samo postępowanie, ale też fakt, że się ono toczy. Ponadto sądy nie zawsze są przygotowane do rozstrzygania sporów w wyspecjalizowanych dziedzinach, jak budownictwo czy nowe technologie.
– Jeśli sędzia nie ma odpowiedniej wiedzy, powołuje biegłego, najczęściej z listy. W Polsce jednak kompetencje biegłych też często zostawiają wiele do życzenia, nie mówiąc o tym, że praktycznie niemożliwe jest powołanie biegłego z zagranicy – tłumaczy Kucharczyk. – W arbitrażu strony mogą wyznaczać swoich biegłych, a nawet wybrać arbitrów wyspecjalizowanych w danej dziedzinie, którymi nie muszą być prawnicy – dodaje.
Ekspertka zwraca też uwagę, że w Wielkiej Brytanii, gdzie odsetek klauzul arbitrażowych jest najniższy (8 proc.), funkcjonują wyspecjalizowane sądy, np. do spraw budowlanych.