– Polskie firmy transportowe mają 24 proc. udziału w unijnym rynku usług transportowych i wytwarzają 6,6 proc polskiego PKB, dlatego prowadzimy działania, które ochronią polski sektor transportu drogowego – zapewnia Justyna Skrzydło, wiceminister infrastruktury i budownictwa.
W piątek przewoźnicy spotkali się w Warszawie z przedstawicielami Komisji Europejskiej, by omówić przedstawioną przez Komisję propozycję znowelizowania dyrektywy o delegowaniu pracowników. Przewiduje wprowadzenie wymogu wypłaty delegowanemu z Polski pracownikowi wynagrodzenia porównywalnego z pensją lokalnego pracownika na takim samym stanowisku. Po dwóch latach będzie musiał zostać zatrudniony na warunkach panujących w państwie delegowania.
Takie zmiany wydają się uzasadnione, jeśli chodzi o firmy np. budowlane, które całe tygodnie czy miesiące spędzają na terytorium jednego państwa. Nowe zasady mają być jednak stosowane do kierowców transportu międzynarodowego. W praktyce oznacza to, że kierowca będzie musiał mieć przy sobie umowę o pracę przetłumaczoną na język każdego państwa, przez które przejeżdża, i wynagrodzenie liczone według różnych zasad. W praktyce będzie to wyglądało tak, że kierowca, który wyjedzie na trasę przez Niemcy, Francję i Hiszpanię, zarobi znacznie więcej w ciągu miesiąca niż jego kolega, który przejedzie trasę przez Ukrainę, Bułgarię i Rumunię. Będzie to prowadziło do nierównego wynagradzania pracowników, co narazi przewoźników na pozwy o odszkodowanie za dyskryminację.
Komisja milczy
– Zapewniam, że w Komisji trwają obecnie intensywne konsultacje społeczne w sprawie projektu nowelizacji i z pewnością sprawdzimy, jakie skutki wywoła wprowadzenie takich regulacji – powiedział Eddy Liegois, szef działu transportu lądowego w Dyrekcji Generalnej ds. Mobilności i Transportu Komisji Europejskiej. – Nie mogę powiedzieć, jakie zmiany planujemy w tym projekcie. Jego ostateczna wersja zostanie przedstawiona 31 maja tego roku. Kwestia delegowania pracowników podzieliła Unię Europejską, staramy się przygotować rozwiązania, które pogodzą wszystkich.
To, że polskim przedsiębiorcom będzie trudniej delegować pracowników do UE, jest raczej pewne. Pytanie, czy nie wyeliminuje to polskich firm z niemieckiego czy francuskiego rynku.