Stare, eksploatowane nawet 30 lat turbiny wiatrowe są czasami sprowadzane z Niemiec lub innych krajów Europy Zachodniej i stawiane w Polsce. Prawo miało zablokować montowanie takich przestarzałych elementów, ale posłowie przesunęli wejście w życie odpowiednich przepisów.

Ustawa o odnawialnych źródłach energii, która częściowo obowiązuje od 1 stycznia 2016 r., przewiduje, że urządzenia wchodzące w skład instalacji odnawialnych źródeł energii nie mogą mieć więcej niż 48 miesięcy. A dla wykorzystywanych na morzu górny wiek ustala na 72 miesiące. Z tym że wejście w życie tych przepisów za sprawą szybkiej nowelizacji ustawy o OZE pod koniec 2015 r. przesunięto na 1 lipca 2016 r.

– Używane turbiny, choć jest ich niewiele, stanową obecnie największe zagrożenie dla mieszkańców – uważa Paweł Nowak, radca prawny w kancelarii Peter Nielsen & Partners. – Dlatego regulacje blokujące stare turbiny powinny wejść w życie od początku roku – dodaje. – Tymczasem planowana jest kolejna nowelizacja ustawy o OZE, która może przesunąć blokadę starych turbin o kolejne miesiące lub lata – uważa.

A to niejedyny problem. Okazuje się bowiem, że żadna instytucja ich nie kontroluje. Nadzorem objęte są jedynie elementy stricte budowlane, jak fundament czy maszt, ale nie turbiny i inne urządzenia. Problem ten już w 2014 r. dostrzegła Najwyższa Izba Kontroli w jednym z raportów. Przepisy o dozorze technicznym nie określają bowiem, jakie elementy mechaniczne (generatory, rotory z gondolą, wirniki, skrzynie biegów, transformatory czy łopaty śmigła) miałyby podlegać kontroli właściwych służb technicznych.

– W konsekwencji w olbrzymich turbinach kontrolowane są umiejscowione w nich windy, a zasadnicza techniczna część elektrowni wiatrowych pozostaje poza zainteresowaniem jakichkolwiek inspekcji – mówi Paweł Nowak. Jego zdaniem należy się pochylić nad zmianami tak, by poprawić kwestie bezpieczeństwa przy eksploatacji farm wiatrowych.