Minister finansów wycofał się z kryterium powierzchniowego jako głównego czynnika determinującego opodatkowanie podatkiem od sprzedaży detalicznej. Proponuje uzależnienie stawki od wartości miesięcznych obrotów. Chce też, aby handel w sobotę, niedzielę i święta, został opodatkowany według najwyższej stawki, tj. 1,9 proc. (z uwzględnieniem stawki 0 proc. do miesięcznych obrotów poniżej 1,5 mln zł).
Może to oznaczać dwie rzeczy: trudności administracyjne i nierówność w opodatkowaniu.
Po pierwsze, podatnicy będą musieli określać, czy dany przychód osiągnęli w tygodniu czy w weekend. Czy jest to proste? Dla największych może i tak, wszak prowadzą szczegółową ewidencję dla celów VAT. Pytanie jest jednak takie, czy dla celów podatku od sprzedaży detalicznej będzie się stosowało te same zasady co dla VAT, bo tego dotychczas nie doprecyzowano. Nie wiadomo, co znaczy osiągnięcie przychodu w danym dniu. Dodatkową ciekawostką i utrudnieniem może być fakt, że podatek od sprzedaży detalicznej ma być płacony przez sieci handlowe, czyli grupy detalistów działających pod jedną marką. W ramach takich grup mogą być małe podmioty, które ze względu na stowarzyszenie nie będą objęte zwolnieniem, a ich obrót będzie kalkulowany dla potrzeb podatku od sprzedaży detalicznej. Ciekawe, jak takie „sklepy na rogu" będą raportować obrót z poszczególnych dni tygodnia.
Po drugie, są takie biznesy (np. handel internetowy), które niekoniecznie osiągają przychody w weekendy (bo nie działają banki i kurierzy). Takie podmioty chyba będą płacić podatek według niższej stawki. Pytanie, czym sobie na to zasłużyły w porównaniu z biznesem stacjonarnym.