Ktoś, kto nie chce, aby firma windykacyjna zgłosiła się do niego po dług, a nie jego kontrahent, np. bank, z którym zawierał umowę pożyczki czy kredytu bądź inną, powinien o tym pomyśleć wcześniej i zawrzeć takie ograniczenie w umowie.
To wnioski ze środowego wyroku Sądy Najwyższego, do którego rzadko trafiają takie sprawy, choć takich umów, a także cesji są setki tysięcy.
Swoboda cesji
Być może to skutek nieznajomości przepisów, niewiedzy, że zasada swobody umów, w szczególności cesji należności, ma jednak pewne ograniczenia.
Ogólna zasada (art. 509 k.c.) jest taka, że wierzyciel może bez zgody dłużnika przenieść wierzytelność na osobę trzecią (przelew), chyba że sprzeciwiałoby się to ustawie lub zastrzeżeniu umownemu. Wraz z wierzytelnością przechodzą na nabywcę wszelkie związane z nią prawa, w szczególności roszczenie o zaległe odsetki.
I z takiego umownego ograniczenia skorzystała Małgorzata K., która przed kilkoma laty zaciągnęła w SKOK Stefczyka w jednym z podwarszawskich miast kredyt konsumencki w wysokości 40 tys. zł na cele mieszkaniowe. W pisemnej umowie zastrzeżono, że wyraża ona zgodę na dokonanie przelewu wierzytelności z tej umowy, w razie gdy dług nie zostanie spłacony w terminie, na rzecz wymienionej z nazwy spółki windykacyjnej z Trójmiasta współpracującej z tym SKOK.