Od lat szwajcarska waluta jest uważana za „bezpieczną przystań” i masowo jest wykupowana w czasach gospodarczej zapaści, bądź zawirowań politycznych.

Prezes SNB, Thomas Jordan w wywiadzie z Bloomberg Television nie ukrywał, że obawia się masowego wykupu franków teraz przy okazji wyborów prezydenckich we Francji. - Ale jak wiadomo, my także mamy swoje instrumenty, których można skorzystać w takim wypadku - mówił Jordan.

Jak na razie SNB stara się powstrzymać wzrost kursu franka utrzymując negatywne stopy procentowe i kupując pieniądze w innych krajach. W ostatnich tygodniach, kiedy kampania wyborcza we Francji przybrała na sile, okazało się że grupa niezdecydowanych wyborców jest ogromna, a populiści - prawicowa Marine Le Pen i lewacki Jean-Luc Melenchon w sondażach zyskiwali poparcie. Pojawiło się także ryzyko, że to właśnie ta dwójka może przejść do drugiej tury. Obydwoje są przeciwnikami członkostwa Francji w Unii Europejskiej, a Le Pen chce by Francja opuściła przede wszystkim strefę euro. Melenchon z kolei obiecuje stawkę 100-proc dla najlepiej zarabiających Francuzów i 4-dniowy tydzień pracy.

- Jeśli dojdzie do presji na franka, nie będziemy się zastanawiali ani chwili nad zmianami stóp i z pewnością zdecydujemy się na interwencję na rynkach walutowych - zapewniał Jordan.

Prezes SNB zapytany, czy zmiana polityki Europejskiego Banku Centralnego, który nie chce już bronić kursu euro zmieni również politykę jego banku w kwestii obrony kursu franka nie ukrywał, że jego instytucja nie będzie działała w pośpiechu. - Planujemy utrzymanie odpowiednich warunków na rynku pieniężnym tak długo, jak będzie to możliwe - powiedział.