Małgorzata Piwowar
Był pierwszym w historii conscientious objectorem, czyli człowiekiem odmawiającym aktywnej służby wojskowej ze względu na przekonania, który został odznaczony amerykańskim Medalem Honoru. Otrzymał to zaszczytne wyróżnienie z rąk prezydenta Harry'ego Trumana za „niezwykłą odwagę i niezachwianą wiarę w desperackiej sytuacji". Od tamtego czasu jedynie dwóch innych conscientious objectorów zostało odznaczonych Medalem Honoru.
W czasie II wojny światowej Desmond Doss, członek Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego zaciągnął się do służby w armii – zaznaczając na samym początku, że nie dotknie broni. Przemoc kłóciła się z jego moralnymi i religijnymi przekonaniami, a służyć pragnął, ratując innych jako sanitariusz. Przełożeni i koledzy z kompanii uważali go za tchórza, na którego w trudnych, frontowych sytuacjach nie będzie można liczyć. Bez skutku. U schyłku wojny, wiosną 1945 roku, Doss wyjechał jednak ze swoim oddziałem na Okinawę, by wziąć udział w zdobywaniu Skarpy Maeda, klifu znanego jako Hacksaw Ridge, który stanął na drodze amerykańskiej piechocie.
Ta bitwa to determinacja Japończyków za nic mających swoje życie i desperackie wysiłki Amerykanów rozrywanych stadnie w strzępy – nie tylko w przenośni, ale i dosłownie. I w tym wszystkim jest on, Desmond Doss (gra go prosto i przekonująco Andrew Garfield). Gdy padła komenda, by pod osłoną nocy zdziesiątkowany oddział wycofał się do bazy, został samotnie na pobojowisku, do rana wynosząc na chuderlawych plecach i przekazując w bezpieczne miejsce rannych, i to nie tylko Amerykanów, ale i Japończyków. Uratował w ten sposób 75 żołnierzy. Zapytany, jak dokonał tak niemożliwej rzeczy, powiedział, że po uratowaniu każdego kolejnego nieszczęśnika, prosił Boga, by pozwolił mu ocalić jeszcze jednego.
Mel Gibson potraktował tę historię poważnie, rozumiejąc, że jej siła tkwi w bohaterze i w niezłomności jego przekonań. Temu też podporządkował film. – Medal Honoru otrzymują przeważnie ludzie, którzy podejmują w mgnieniu oka decyzję, która prowadzi ich do bohaterskiego czynu – mówił Gibson. – W historii Desmonda ujęło mnie to, że on nie był bohaterem przez kilka sekund, lecz przez całą dobę, przez cały miesiąc.
W „Przełęczy ocalonych" najważniejsza jest wiara. Ta prawdziwa, która, mając wielkość ziarnka gorczycy, zdolna jest przenosić góry, zmieniać ludzi oraz myślenie o innych i o świecie. Dawać i budować, a nie – zabierać i niszczyć.