„Ja, Daniel Blake”, nowy film Kena Loacha

80-letni Ken Loach zachował w sobie dawną wrażliwość na problemy ludzi. I wciąż potrafi poruszyć widzów.

Aktualizacja: 17.10.2016 21:06 Publikacja: 17.10.2016 18:01

Foto: M2 Films

To Złota Palma w Cannes 2016. Dla wielu była zaskoczeniem. Dla innych – nie, bo „Ja, Daniel Blake" to kino wyjątkowe. Pełne społecznej wrażliwości i zwyczajnej, ludzkiej solidarności. Film o ludziach wypchniętych na margines życia, niedających sobie rady z codziennością, choć bohaterowie Kena Loacha żyją w Wielkiej Brytanii. W piątym co do zamożności kraju świata.

Dwa lata temu, po premierze „Klubu Jimmy'ego", 78-letni wówczas Loach powiedział, że to jego ostatni film. Teraz się tłumaczy:

– Byłem zmęczony i coś chlapnąłem. Może nawet tak myślałem. Ale jest tyle ważnych tematów, o których trzeba mówić.

Historie z ulicy

I dodaje, jakby dodatkowo usprawiedliwiając chwilę słabości: – Są reżyserzy, którym robienie filmów przychodzi łatwo. My z moim scenarzystą Paulem Lavertym długo szukamy historii, którą chcemy opowiedzieć.

Loach to starszy pan życzliwy światu, z pełnym uroku uśmiechem. Nie odcina się po celebrycku od świata. Podczas festiwalu w Wenecji widziałam, jak wyszedł z ekskluzywnego hotelu Des Bains i w małej budce kupił hot doga, gadając ze sprzedawcą.

– W drogich restauracjach nie dzieje się nic ciekawego. Wolę usiąść w małym barze albo zatrzymać się przy ulicznym straganie. Tam można usłyszeć niejedną ciekawą historię – powiedział mi potem w rozmowie.

Konferencje prasowe po jego filmach nie są paplaniną o gwiazdach, lecz dyskusjami o problemach świata. Często ostrymi. Może dlatego przylgnęła do niego etykieta lewaka. Ale Loach nie jest politykiem. Jego kino jest głęboko ludzkie i humanistyczne. Skromny zapis rzeczywistości staje się w nim sztuką.

To prawda, Brytyjczyk potrafi wygłosić apel w obronie Aminatou Haidar, bojowniczki o prawa człowieka w Saharze Zachodniej, wystąpić przeciw zaostrzaniu przepisów imigracyjnych w Wielkiej Brytanii albo rzucić dane świadczące o bezrobociu wśród angielskiej młodzieży. Po premierze „Ja, Daniel Blake" mówił:

– W bogatym zachodnim świecie jest wiele nędzy, a my często udajemy, że jej nie widzimy. Dzisiejsze społeczeństwa coraz wyraźniej się polaryzują. Wąska grupa obywateli staje się potwornie bogata i wynajmuje armię prawników, żeby oszukać urzędy podatkowe. Większość codziennie walczy o przetrwanie i jest coraz liczniejsza warstwa tych, którzy sobie kompletnie nie radzą.

Jak zachować godność

Jego ostatni film to historia samotnego, owdowiałego mężczyzny, który po ciężkim zawale nie może podjąć pracy. Bezduszna brytyjska biurokracja sprawia, że zostaje bez środków do życia, bez możliwości przejścia na rentę czy pobierania zapomogi.

Daniel Blake ma cechy, które w dzisiejszych społeczeństwach, zagonionych i nastawionych na sukces, nie przedstawiają większej wartości. Jest uczciwy, empatyczny, solidarny. Sam na krawędzi, ale pomaga młodej kobiecie też zepchniętej na margines.

Kathy jest samotną matką z dwójką małych dzieci. Nie może dostać żadnego zajęcia. Przyjechała do Newcastle, bo w Londynie, gdzie – jak podkreśla Loach – są dziesiątki tysięcy pustostanów, nie mogła dostać socjalnego kąta do zamieszkania. Głoduje, żeby zaoszczędzić jedzenie dla dzieci. „Ty nie jesz?" – pyta jej mały syn. „Nie jestem głodna" – odpowiada. Przejmująca scena.

Dla urzędników zarówno Daniel Blake, jak i Kathy są natrętami. Loach pokazuje system, który wykorzystuje każdą okazję i piętrzy trudności, aby tylko człowiek nie dostał pomocy wtedy, gdy jej potrzebuje. Kilkuminutowe spóźnienie na spotkanie? Trudności w wypełnieniu w komputerze ankiet? Każdy pretekst jest dobry, by odmówić pomocy lub ją cofnąć. I upokorzyć człowieka.

Urzędnik przestrzegający procedur ma po swojej stronie bezlitosne prawo i ochroniarzy, którzy w każdej chwili gotowi są wyprowadzić buntującego się petenta na ulicę. Przychodzi moment, gdy Daniel walczy już tylko o to, by zachować godność. „Jeśli przestajesz się szanować, to koniec" – mówi Daniel Blake. „Jestem obywatelem" – rzuca.

A nadzieja? Niesie ją solidarność na dnie. „Pomogłeś nam, dlaczego my teraz nie możemy pomóc tobie?" – pyta córka Kathy, gdy mężczyzna, już głodujący, odcina się od świata.

– Mam nadzieję, że ten film złamie wam serca i wzbudzi gniew – mówi Ken Loach.

Konsekwencja twórcy

Ken Loach zachwyca formą, uczciwością i konsekwencją. Zawsze stawał w obronie swoich bohaterów. Teraz też jest z tymi, którzy nie mają siły walczyć. Z uczciwymi, wartościowymi obywatelami, którym bezduszny system nie chce podać ręki, gdy toną w środku zamożnego świata.

„Ja, Daniel Blake" zostawia widza ze ściśniętym sercem. I gniewem. 80-letni Ken Loach nie zapomniał, jak wyglądały robotnicze dzielnice jego rodzinnego Nuneaton. Dokładnie 50 lat temu nakręcił dla BBC głośny dokument „Cathy Goes Home" – historię matki dwojga dzieci, której mąż po wypadku traci pracę.

Potem stawał po stronie samotnego chłopca z górniczego miasteczka, kobiety, której opieka społeczna zabiera dzieci, mężczyzny, który nie ma pieniędzy, by kupić córce sukienkę do komunii, nastolatka usiłującego zapewnić godne życie matce wychodzącej z więzienia, imigrantów niemogących znaleźć dla siebie miejsca w nowym świecie. Teraz, choć o stał się, przynajmniej teoretycznie, członkiem establishmentu, portretuje owdowiałego stolarza, który dzień po dniu stacza się ku przepaści. Pokazuje ludzi, którzy głodują obok nas.

Mam wielki szacunek dla George'a Millera, twórcy hollywoodzkich przebojów w stylu „Mad Maxa", który w Cannes potrafił dać Kenowi Loachowi Złotą Palmę za „Ja, Daniel Blake". Bo kto jeszcze dziś potrafi zrobić film tak ostentacyjnie szlachetny?

To Złota Palma w Cannes 2016. Dla wielu była zaskoczeniem. Dla innych – nie, bo „Ja, Daniel Blake" to kino wyjątkowe. Pełne społecznej wrażliwości i zwyczajnej, ludzkiej solidarności. Film o ludziach wypchniętych na margines życia, niedających sobie rady z codziennością, choć bohaterowie Kena Loacha żyją w Wielkiej Brytanii. W piątym co do zamożności kraju świata.

Dwa lata temu, po premierze „Klubu Jimmy'ego", 78-letni wówczas Loach powiedział, że to jego ostatni film. Teraz się tłumaczy:

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Film
„Biedne istoty” już na Disney+. Film z oscarową Emmą Stone błyskawicznie w internecie
Film
Dżentelmeni czyli mocny sojusz dżungli i zoo
Film
Konkurs Główny „Wytyczanie Drogi” Mastercard OFF CAMERA 2024 – znamy pierwsze filmy
Film
„Pamięć” Michela Franco. Ludzie, którzy chcą zapomnieć ból
Film
Na co do kina w weekend? Trzy filmy o skomplikowanych uczuciach