Nominowany do Oscara, z Europejską Nagrodą Filmową dla najlepszego pełnometrażowego filmu animowanego, kroczy przez festiwale, zdobywając laury. Film, który jest opowieścią o życiu, a przede wszystkim okolicznościach i powodach śmierci jednego z najgenialniejszych artystów – to przede wszystkim owoc gigantycznej pracy.
Vincent van Gogh jest raczej tylko twarzą przedsięwzięcia mającego przyciągnąć widzów i wyróżnić się spośród tłumu filmów. Warto przypomnieć, że ta animacja stała się szeroko reklamowanym produktem już w fazie powstawania. Nie bez przyczyny.
Proces realizacyjny był niezwykle żmudny – od pierwszych rysów scenariusza do finalnej wersji upłynęły cztery lata. „Twój Vincent" (koprodukcja polsko-brytyjska) z założenia był przeznaczony na światowy rynek, więc kręcono go po angielsku. Film Doroty Kobieli i Hugh Welchmana został zrealizowany jak standardowy film aktorski, a następnie każda klatka była ręcznie przemalowywana. Efekt końcowy tworzy połączenie gry aktorskiej i pracy animatorów, którzy wszystkie postaci odtworzyli z pomocą farby olejnej. W filmie użyto 94 obrazów Vincenta van Gogha w formie zbliżonej do oryginałów, a kolejnych 31 przekształcono. Przed rozpoczęciem zdjęć i podczas nich projektanci efektów malarskich spędzili rok, a każda z 65 tysięcy klatek została ręcznie namalowana, w projekcie wzięło udział 125 artystów z całego świata.
– Zużyliśmy 3 tys. litrów farby i mnóstwo olejku goździkowego, który nie pozwala farbom zaschnąć – opowiadał Sean Bobbitt, producent filmu. – Na nasze ogłoszenia o pracy dla malarzy dostaliśmy 5 tysięcy zgłoszeń i zgromadziliśmy artystów z 15 krajów, od USA po Ukrainę.
Dorota Kobiela tłumaczyła, że obrazów, które pozostały po procesie produkcyjnym, jest 65 razy mniej niż malarskich klatek filmowych: – Każde ujęcie to jedno malarskie podobrazie, wielokrotnie przemalowywane. Zachowaliśmy ich ostatnie wersje. A ponieważ ujęć powstało około tysiąca, tyle jest też płócien. 120 z nich można zobaczyć na wystawie w holenderskim muzeum Noordbrabants. 300 obrazów przeznaczono na sprzedaż. Kolejnych 250 trafi na ekspozycje, właścicielami pozostałych są m.in. koproducenci filmu.