XIX-wieczna, prowincjonalna Anglia. Młoda dziewczyna, tytułowa lady M., zostaje wydana za starszego od siebie dziedzica. Jest nieszczęśliwa, zaniedbywana. Lekceważona przez męża, poniżana i traktowana niemal jak własność przez potężnego teścia, trzymającego w garści wszystkie sznurki małej rodziny.
Okazały dom staje się więc dla Katherine więzieniem. I samotnią, bo mężczyźni wciąż wyjeżdżają, a ona zostaje z czarnoskórą służącą, w ciszy celebrującą codzienne ściskanie gorsetu. Ale młoda kobieta, która wpada w życiowe odrętwienie, nagle poznaje smak namiętności. Odkrywa swoją seksualność. Kobietę budzi w niej nowy stajenny. Prosty, brutalny, chamski.
Z zimną krwią
To jest rodzaj opętania. Katherine chce zerwać sztywne gorsety, jednak elementem gry jest też wygodne, zamożne życie, jakiego doświadczyła. Dziewczyna nie ucieka zatem z zamczyska ze swoim kochankiem, lecz chce go wprowadzić w bogaty świat, w którym zdążyła się zadomowić.
Realizując ten plan, jest gotowa popełnić najobrzydliwsze zbrodnie z zimną krwią, Namiętność miesza się tu z żądzą – nie władzy, jak u Lady Makbet, ale dobrego, pańskiego bytowania. Bo przecież ambicje Katherine są przykrojone na miarę prowincji.
Filmowy debiut Williama Oldroyda – cenionego reżysera teatralnego i operowego – to przeniesione w angielskie realia opowiadanie Mikołaja Leskowa „Powiatowa lady Makbet". Nie po raz pierwszy zresztą, bo sięgnął po nie również Andrzej Wajda w 1962 roku, w swej zrealizowanej w Jugosławii, a zapomnianej, „Powiatowej lady Makbet". Dymitr Szostakowicz z kolei oparł na tym materiale dramatyczną operę „Lady Makbet mceńskiego powiatu".