"Dalida": film o miłości, śmierci i piosence

O życiu Dalidy powstał na szczęście nie tylko ckliwy dramat, ale i historia o epoce przełomu w muzyce.

Aktualizacja: 02.04.2017 18:49 Publikacja: 02.04.2017 18:21

Foto: BEST FILM

Od samobójstwa Dalidy minie w maju 30 lat. Jej piosenek dawno nikt nie śpiewa, ale wystarczy choćby przywołać tytuł duetu „Paroles, paroles", jaki w 1973 roku nagrała z Alainem Delonem, a wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Nawet ci, którzy urodzili się, gdy już jej nie było na świecie.

Wśród wielu setek utworów, jakie Dalida zaśpiewała, takich przebojów można zaś znaleźć znacznie więcej. Sprzedała ponad 170 milionów nagrań, zdobyła 70 złotych płyt w różnych krajach.

Kiedy w 1963 roku przyjechała do Polski, występowała przez dwa tygodnie przy wypełnionych salach. I jak wspominał Lucjan Kydryński, który te koncerty prowadził: „zawsze dawała z siebie maksimum, a jednocześnie wyglądała tak, jakby robiła to dla przyjemności, jakby była nieopisanie szczęśliwa, że może tutaj śpiewać". Po raz drugi z nie mniejszym sukcesem była u nas w 1983 roku.

Życie jak z serialu

Chyba jednak nie trwająca trzy dekady kariera była głównym powodem, dla którego Lisa Azuelos napisała scenariusz i wyreżyserowała film „Dalida". Polski dystrybutor wyjawił jej główny zamiar, wprowadzając go na ekrany pod znaczącym tytułem: „Dalida. Skazana na miłość".

W życiu Dalidy wątków znalazłoby się na wieloodcinkowy serial, zaś w filmie wiele sytuacji i postaci zostało jedynie zaznaczonych lub naszkicowanych. A to temat na opowieść podobną do tej, jaką Waldemar Krzystek nakręcił o Annie German.

W zadziwiający zresztą sposób biografie obu piosenkarek są podobne: wielonarodowe korzenie i kariery w różnych krajach, wojenne traumy i osobiste dramaty, pragnienie miłości i walka z chorobą.

Dalida była Włoszką, ale urodzoną w Egipcie w 1933 roku. Nazywała się Iolanda Cristina Gigliotti. W czasie II wojny światowej jej ojca posądzono o sprzyjanie faszystom i zamknięto w obozie, co całkowicie zrujnowało życie rodziny Gigliotti.

Piękna Iolanda, która w 1954 roku zdobyła tytuł Miss Egiptu, marzyła o zostaniu modelką lub aktorką i wyjechała do Francji. Pierwsze role filmowe nie przyniosły powodzenia, więc zaczęła śpiewać. I właśnie jako piosenkarka o pięknym głosie zwróciła na siebie uwagę.

Po Francji przyszła kolej na podbój Włoch, co z racji jej pochodzenia wydawało się naturalne, potem ruszyła do innych krajów. Tylko o sukces w USA zabiegała długo, udało się dopiero w końcu lat 70.

Miała męża, Luciena Morisse'a, jednego z szefów rozgłośni Europe 1, ale więcej było w tym związku biznesu niż uczucia i Dalida odeszła. W ciążę zaszła nie z nim, ale z bezgranicznie zakochanym w niej Włochem. Ponieważ był młodszy o kilkanaście lat, zdecydowała się na aborcję. Po niej nie mogła mieć więcej dzieci.

Szkodliwy blask reflektorów

Od dzieciństwa zmagała się z chorobą oczu. W różnych etapach życia musiała poddawać się skomplikowanym operacjom, co przynosiło chwilową poprawę, ale światła scenicznych reflektorów niwelowały skutki tych zabiegów.

Jej los, jak twierdziła, był naznaczony śmiercią. Samobójstwo popełnił były mąż, a także dwóch mężczyzn, w których była zakochana. Ten pierwszy to piosenkarz Luigi Tenco. Gdy się zastrzelił, Dalida w 1967 roku połknęła fiolkę tabletek nasennych. Udało się ją uratować. Dwadzieścia lat później, w stanie totalnej depresji, zrobiła to po raz drugi. Tym razem skutecznie.

Mimo stosunkowo skromnego reżyserskiego doświadczenia Lisa Azuelos nie epatuje tanim sentymentalizmem. To zresztą już trzecia w ostatniej dekadzie duża produkcja poświęcona francuskim gwiazdom piosenki. W „Niczego nie żałuję – Edith Piaf" Oliver Dahanan natrętnie usiłował wzruszyć losem tej wspaniałej artystki i właściwie pamięta się o tym filmie dlatego, że zapoczątkował światową karierę Marion Cotillard. Jeszcze szybciej został zapomniany komiksowy „Gainsbourg" Joanna Sfara.

Olśniewająca uroda

Nie wiem, czy rola Dalidy okaże się przełomem w życiu włoskiej modelki Svevy Alvity o skromnym ekranowym dorobku. W tym filmie olśniewa urodą, ale także wdziękiem, gdy wciela się w swą bohaterkę na różnych estradach, choć oczywiście wykorzystano oryginalne nagrania Dalidy.

Ten film jest bowiem w równej mierze opowieścią o poszukiwaniu miłości, jak i o tym, jak bardzo zmieniła się muzyka pop w drugiej połowie XX wieku. Dalida bardziej instynktownie niż świadomie wyczuła te zmiany i potrafiła je zaanektować dla własnej kariery. Na tym polegał jej artystyczny fenomen.

Zaczynała od słodkich piosenek typowych dla ery rockandrollowej. Takie były jej pierwsze przeboje: „Bambino" czy „Come prima". Z powodzeniem próbowała się włączyć w nurt francuskiej piosenki literackiej, choć twierdzono, że ze zbyt ładnie brzmiącym głosem do tego się nie nadaje. W piosenkach takich jak „Je me sens vivre" czy „Je suis malade" udowodniła jednak, że ma nerw dramatyczny.

Druga artystyczna młodość

Gdy francuskie gwiazdy zaczęły przegrywać z muzyką anglosaską, włączyła do repertuaru „Night in White Satin" The Moody Blues czy „Bang Bang" Sony and Cher. A kiedy nastały czasy disco, ruszyła w światowe tournee z show w stylu glamour, które opracował dla niej choreograf Lester Wilson, pracujący przy filmowej „Gorączce samotnej nocy". Dalida, która przez dwie dekady stała samotnie na estradzie, mając za sobą jedynie akompaniujących jej muzyków, teraz zmieniała stroje, śpiewała i tańczyła z własnym zespołem. Przeżywała drugą artystyczną młodość.

Nie uwolniło to Dalidy od osobistych dramatów, ale dzięki umiejętności dostosowania się do oczekiwań publiczności, pozostała w pamięci milionów ludzi znacznie dłużej niż wiele bardziej wybitnych indywidualności francuskiej piosenki. I o tym opowiada „Dalida. Skazana na miłość". ©?

Od samobójstwa Dalidy minie w maju 30 lat. Jej piosenek dawno nikt nie śpiewa, ale wystarczy choćby przywołać tytuł duetu „Paroles, paroles", jaki w 1973 roku nagrała z Alainem Delonem, a wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Nawet ci, którzy urodzili się, gdy już jej nie było na świecie.

Wśród wielu setek utworów, jakie Dalida zaśpiewała, takich przebojów można zaś znaleźć znacznie więcej. Sprzedała ponad 170 milionów nagrań, zdobyła 70 złotych płyt w różnych krajach.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Film
Nie żyje Louis Gosset Jr. Zdobywca Oscara zmarł w wieku 87 lat
Film
„Biedne istoty” już na Disney+. Film z oscarową Emmą Stone błyskawicznie w internecie
Film
Dżentelmeni czyli mocny sojusz dżungli i zoo
Film
Konkurs Główny „Wytyczanie Drogi” Mastercard OFF CAMERA 2024 – znamy pierwsze filmy
Film
„Pamięć” Michela Franco. Ludzie, którzy chcą zapomnieć ból