Alain Delon jest ikoną francuskiego kina i nikt mu jego dorobku nie zabierze. Podniosły się jednak głosy, że aktor pozwolił sobie ostatnio na wypowiedzi seksistowskie, homofobiczne i antysemickie.

Działaczki ruchu Osez le Feminisme przypominają, że w wywiadzie przyznał, że w życiu „spoliczkował kilka kobiet”. Z kolei w rozmowie telewizyjnej w 2015 roku powiedział, że nie obchodzą go małżeństwa jednopłciowe, ale kategorycznie sprzeciwia się, by takie pary miały prawo adoptowania dzieci. „Mam problem z czasami, w których lekceważy się prawa natury” — stwierdził. Krytycy wypominają mu również deklarowaną sympatię dla ultrapawicowej partii Marine Le Pen i trwającą lata przyjaźń z Jeanem-Marie Le Penem.

Wciąż jednak Alain Delon ma niezwykłą kartę w historii francuskiego kina. Jest artystą, który zagrał w ponad 80 filmach. Stworzył wspaniałe kreacje w „Zaćmieniu” Michelangelo Antonioniego, „Rocco i jego braciach” i „Lamparcie” Luchino Viscontiego, w „Samuraju” i „W kręgu zla” Jeana-Pierre’a Melville’a, „Historiach niesamowitych” Louisa Malle’a, „W pełnym słońcu” Rene Clementa, „Nowej fali” Jeana-Luca Godarda. Delon grał w dramatach, melodramatach, w filmach kostiumowych i komediach, ale wielu kinomanom kojarzy się przede wszystkim z brawurowymi rolami w obrazach kryminalnych, w których występował głównie w latach 70. i 80.

W ostatnich dwudziestu latach Delon bardzo rzadko pojawia się na ekranie, a jeśli nawet, to raczej w produkcjach telewizyjnych. W 2005 roku Jacques Chirac przyznał mu Legię Honorową za wkład we francuskie kino.