Atak paniki, reż. Paweł Maślona
Wyd. Galapagos
Paweł Maślona zrobił fascynującą opowieść o tych, których dzieli wiele, a łączy porażające uczucie dochodzenia do ściany. Dziewczyna zarabia na życie udawaniem orgazmów w czasie wideo-rozmów. Pisarka poczytnych kryminałów, która kiedyś postawiła na karierę, a teraz tęskni za uczuciem. Kelner żyje w wirtualnym świecie i poniewierana przez niego matka, która swoją miłość przelewa na zwierzęta. Panna młoda szykuje się do porodu na własnym przyjęciu weselnym. Małżeństwo wracające samolotem z zagranicznych wakacji. Losy tych bohaterów mniej lub bardziej zazębiają się, choć niektórzy nie znają się nawzajem. I wszystkich dopada przerażenie.
Paweł Maślona fantastycznie przełamuje w „Ataku paniki” jedność czasu, przeszłość miesza z teraźniejszością i przyszłością. Nie ma ciągłości akcji, nie ma retrospektyw. Obserwujemy sceny, które czasem dzieli kilka minut, czasem kilka dni, czasem kilka miesięcy. A początkowy chaos zaczyna się układać w logiczną całość. Jedne zdarzenia prowokują inne, ale to widz musi je sobie uporządkować. „Atak paniki” jest pod tym względem majstersztykiem.
Ten film, jak każdy obraz wielowątkowy, niesie szerokie spojrzenie na naszą kondycję. Paweł Maślona tworzy elektryzującą opowieść o współczesnej, wielkomiejskiej Polsce. Kondensuje dramaty dzisiejszego czasu: zagubienie i samotność młodych, rozpad rodziny, załamanie się zasad moralnych, presję społeczeństwa narzucającego swoje wyobrażenie sukcesu, ucieczkę w wirtualny świat, agresję i hipokryzję, ale też tęsknotę za czymś, co się straciło po drodze. I przypomina, że współczesne depresje nie są wymysłem psychoterapeutów i pism „coachingowych”.