Aktorka znana z grania w filmach kostiumowych (zwłaszcza przedstawiających realia XVIII-XIX wieku) ostatnio zagrała w filmie "Colette", w którym wcieliła się w rolę francuskiej pisarki Colette (autorki "Gigi"), oświadczyła, że "nie gra w filmach o czasach współczesnych, ponieważ kobiece bohaterki w takich filmach niemal zawsze są gwałcone".

- Zawsze wydawał mi się pozbawiony smaku sposób, w jaki portretuje się (w filmach o współczesności - red.) kobiety, podczas gdy zawsze znajdowałam inspirujące bohaterki w filmach historycznych. Obecnie widać poprawę. Ostatnio dostaje scenariuszy filmów o współczesności, w których kobieta nie jest gwałcona już na początku scenariusza i nie jest po prostu kochającą dziewczyną czy żoną - mówi Knightley.

Mówiąc o fakcie, iż gra głównie w filmach historycznych Knightley podkreśliła, że kiedyś "zdała sobie sprawę, że to rodzaj filmów, które najbardziej lubi oglądać". - Niektórzy uciekają w science fiction czy fantasy, a ja realizuje swoją potrzebę ucieczki do innego świata przez dramaty kostiumowe. To miło, że po skończeniu trzydziestki wreszcie mogę się do tego przyznać - powiedziała.

Wypowiedź Knightley wpisuje się w tzw. ruch #metoo będący wyrazem sprzeciwu wobec sposobu traktowania kobiet w Hollywood. Ruch narodził się po tym, gdy wyszło na jaw, że znany producent filmowy Harvey Weinstein przez długie lata molestował aktorki i inne kobiety pracujące w branży filmowej, często płacąc im później za milczenie.