Zmarła wielka dama francuskiego kina Jeanne Moreau

W wieku 89 lat zmarła w Paryżu Jeanne Moreau, wspaniała aktorka, ikona europejskiego kina, która jak mało kto potrafiła żyć, kochać, tworzyć i inspirować.

Aktualizacja: 31.07.2017 18:51 Publikacja: 31.07.2017 14:30

Zmarła wielka dama francuskiego kina Jeanne Moreau

Foto: materiały prasowe

Była piękną młodą dziewczyną, potem piękną dojrzałą kobietą, wreszcie piękną starszą panią. Bardzo już sędziwa, tryskała energią, humorem, wolą życia.

Spotkałam się z nią w Cannes, po premierze „Czasu, który pozostał” Francois Ozona. Zbliżała się wtedy do osiemdziesiątki, a pamiętam, że patrzyłam na nią oczarowana. Myślałam, że dawno nie spotkałam kogoś tak fantastycznie młodego, pełnego werwy, ale też tolerancji. W każdej chwili podkreślającego, że w życiu liczą się miłość, wolność, pasja.

Wielu artystów, którzy największe sukcesy święcili w latach 50. i 60. poprzedniego wieku twierdzi, że dzisiejszy czas nie jest już ich czasem, że nie rozumieją tego, co dzieje się wokół. Moreau odwrotnie.

— Świat się zmienił, ale i ja się zmieniłam. I ten czas też jest mój. Co się rzeczywiście stało? Odeszło wielu moich przyjaciół i bliskich. Kiedy ich zabrakło, pomyślałam: „Jakiś etap się skończył, trzeba układać życie od nowa.” — mówiła mi wtedy.

Urodziła się w 28 stycznia 1928 roku. Jej ojciec był restauratorem z Montmartre’u, matka tancerką. Ona sama po studiach teatralnych, została najmłodszą aktorką szacownej Comedie Francaise.

— Jako młoda dziewczyna podświadomie szukałam takiego konserwatywnego i szacownego miejsca — twierdziła — Ojciec był człowiekiem starej daty, miał nadzieję, że — jak przystało na przyzwoitą kobietę — skończę studia, zostanę nauczycielką i jakiemuś dobrze ustawionemu, spokojnemu człowiekowi urodzę trójkę dzieci. Dzisiaj myślę, że ta Comedie Francaise była dla niego. Ale Comedie Francaise jest ogromnie wymagająca, pochłania aktora bez reszty. A mnie ciągnęło kino i zupełnie inne życie.

Kiedy zaproponowano jej długoletni kontrakt i bardzo poważne role, przestraszyła się. Rzuciła teatr, zwłaszcza, że zjawił się wtedy w jej życiu Louis Malle i zaproponował jej główną rolę w filmie „Windą na szafot”. Malle był wówczas zupełnie nieznany, ale Moreau zakochała się w jego scenariuszu. Tak zaczęła się ich współpraca, która wkrótce przyniosła jej też rolę w „Kochankach”. Moreau stała się jedną z ulubionych aktorek twórców Nowej Fali. Świetne kreacje stworzyła w filmach Francois Truffauta „Jil i Jim” oraz „Panna młoda w żałobie”. Ale pracowała też z innymi: Michelangelo Antonionim („Noc”), Louisem Bunuelem („Dziennik panny służącej”), Josephem Loseyem („Eva”), Tony’m Richardsonem („Mademoiselle”, „Marynarz z Gibraltaru”), Orsonem Wellesem („Proces”, „Falstaff”, „Nieśmiertelna historia”). Ten ostatni nazwał ją „największą aktorką świata”.

— Był wielkim kłamcą, ale jakże piękne historie potrafił opowiadać. A Jean Coctaeu mawiał, że piękne kłamstwo może stać się prawdą. Orson pracował jak tytan, myślał o filmie nieustannie, potrafił rano zmieniać i dopisywać sceny. Dużo mu zawdzięczam — opowiadała o swoich reżyserach Moreau.

Moreau uchodziła za kobietę piękną, inteligentną i ogromnie niezależną. Miała trzech mężów i bardzo wiele romansów. Słynęła z tego, że zakochiwała się reżyserach. Była związania m.in. z Louisem Malle’m, Williamem Friedkinem i Tony’m Richardsonem, ale też z Pierre’m Cardinem, Lee Marvinem, Thoe Roumbanisem, Jean-Louis Richardem. Z tym ostatnim miała syna, który został malarzem.

— Los zetknął mnie z takimi wspaniałymi mężczyznami... Trudno się było nie zakochać— powiedziała mi śmiejąc się — Przyciągałam ich do siebie, bo byłam wystarczająco inteligentna, by z nimi rozmawiać i wystarczająco wolna i w tej wolności wyzywająca, by ich intrygować. Ze wszystkimi się potem przyjaźniłam. Nie rozumiem ludzi, którzy rozstają się w nienawiści, nie chcąc na siebie patrzeć. Dla mnie mężczyźni, których kochałam są prawdziwym skarbem. Kiedy miłość się kończyła, stawali się dla mnie jak bracia.

Wierna była sztuce. Kinu, które pokochała miłością największą. Grała niemal do ostatnich dni. Szukała różnych wyzwań. Wystąpiła w izraelskim filmie Amosa Gitaia „Pewnego dnia zrozumiesz”, w „Estonce w Paryżu” Ilmara Raga zagrała tytułową starszą panią, która przed latu wyemigrowała z własnego kraju i osiadła w Paryżu. W 2012 roku wystąpiła w ostatnim pełnometrażowym filmie stareńkiego Manoela de Oliveiry „Gebo et l’ombre”. A jeszcze dwa lata temu zagrała babcię głównego bohatera filmu „Les talent des mes amis” Alexa Luxa. Nie stroniła też od seriali.

Była we Francji niemal ikoną, rodacy nazywają ją „grande dame”, stała się pierwszą kobietą, która została członkiem Francuskiej Akademii Sztuk Pięknych. Miała worek nagród zebranych na całym świecie, honorowe doktoraty, kino swojego imienia w Paryżu.

Według informacji, jaką agentka Jeanne Moreau przekazała francuskim gazetom, aktorka została dzisiaj znaleziona martwa w swoim mieszkaniu przez panią, która przychodziła do niej sprzątać.

Pamiętam, że w czasie tamtej canneńskiej rozmowy spytałam ją o lęk przed starością, odpowiedziała:

— Moja droga, a co to za pytanie? Kocham życie i dokąd będę miała energię, nie będę czuła się stara! Zresztą niczego nie wolno się bać, bo wtedy człowiek staje się więźniem własnego strachu. Poza tym kiedyś założyłam sobie, że moja szklanka nie jest w połowie pusta, lecz w połowie pełna. Dlatego niczego nie żałuję, nad niczym nie płaczę. Wolę czekać, co mi przyniesie jutro.

I taką ją sobie zapamiętam. Piękną, roztaczającą niebywały urok, młodą mimo zmarszczek na twarzy. Fascynującą.

Była piękną młodą dziewczyną, potem piękną dojrzałą kobietą, wreszcie piękną starszą panią. Bardzo już sędziwa, tryskała energią, humorem, wolą życia.

Spotkałam się z nią w Cannes, po premierze „Czasu, który pozostał” Francois Ozona. Zbliżała się wtedy do osiemdziesiątki, a pamiętam, że patrzyłam na nią oczarowana. Myślałam, że dawno nie spotkałam kogoś tak fantastycznie młodego, pełnego werwy, ale też tolerancji. W każdej chwili podkreślającego, że w życiu liczą się miłość, wolność, pasja.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Film
Nie żyje Louis Gosset Jr. Zdobywca Oscara zmarł w wieku 87 lat
Film
„Biedne istoty” już na Disney+. Film z oscarową Emmą Stone błyskawicznie w internecie
Film
Dżentelmeni czyli mocny sojusz dżungli i zoo
Film
Konkurs Główny „Wytyczanie Drogi” Mastercard OFF CAMERA 2024 – znamy pierwsze filmy
Film
„Pamięć” Michela Franco. Ludzie, którzy chcą zapomnieć ból