Firmy i instytucje biją się o specjalistów potrafiących analizować duże zbiory danych. Poszukują ich pocztą pantoflową, jak również przez oficjalne ogłoszenia rekrutacyjne. Nawet CIA na swojej stronie internetowej kusi speców od big data na rozmaite sposoby. Odwołuje się zarówno do ideałów („będziesz pomagał w rozwiązywaniu najtrudniejszych problemów tego świata"), jak również do rzeczy bardziej przyziemnych, czyli wynagrodzenia (oferuje ponad 60 tys. dol.).

Jak to jest z tymi ideałami i jak ma się do nich big data? Czy jest tylko narzędziem do tworzenia lepiej spersonalizowanych reklam, czy rzeczywiście może pomóc w uczynieniu świata lepszym? Skoro poruszamy się w przestrzeni cyfrowej, wypada rzec tak: odpowiedź nie jest zero-jedynkowa. Big data to wspaniałe narzędzie, pytanie tylko jak nim pokierujemy.

Granica pomiędzy użytecznością a pokusą nadużycia jest u ludzi niepokojąco duża. Jednak liczne ryzyka związane z big data wcale nie muszą się zmaterializować, jeśli postawimy im tamę. Potrzebny jest nadzór odpowiednich instytucji i sensowne regulacje, które będą zapobiegać wyciąganiu od nas wrażliwych danych, dotyczących na przykład stanu naszego zdrowia, zasobności portfela czy światopoglądu. Zresztą, pisanie o „wyciąganiu" jest tu nieco na wyrost, bo badania pokazują, że najsłabszym elementem tej układanki jest sam człowiek, który ujawnia zdecydowanie zbyt dużo informacji na swój temat. Jak temu zaradzić? Słowo klucz to edukacja. O bezpieczeństwie danych i cyberzagrożeniach powinno się mówić więcej w domach, szkołach oraz w zakładach pracy.

Z pojęciem big data nierozerwalnie związany jest internet rzeczy, który rozwija się w błyskawicznym tempie. W 2020 r. do internetu podłączonych będzie już 26 mld urządzeń. Przy takiej sieci całkiem realna staje się wizja przejęcia kontroli nad zautomatyzowanymi systemami sterowania ruchem, elektrowniami czy całymi miastami. Wprawdzie w „Szklanej pułapce 4" Bruce Willis jako policjant John McClane bez problemu poradził sobie z cyberatakiem i uratował Stany Zjednoczone, jednak w razie prawdziwego zagrożenia raczej nie będzie nam dane skorzystać z jego usług.

Katastroficzne wizje ma znany astrofizyk Stephen Hawking. Przewiduje, że w ciągu stu lat sztuczna inteligencja przejmie władzę nad światem. Hawking to autor genialnych odkryć, związanych z czarnymi dziurami i grawitacją kwantową. Mam nadzieję, że w kwestii perspektyw dla ludzkości jednak się myli. Zresztą, zostawia też furtkę, twierdząc, że „nasza przyszłość to wyścig, który odbywa się pomiędzy rosnącą potęgą technologii i naszą wiedzą na temat korzystania z niej mądrze". Kto go wygra?