W parę sekund rozgryzł partnera, rozwiązał wszystkie problemy, czasem tak szybko, że aż nie udało się tego zapisać w porozumieniu. A dokonał tego w ciągu paru godzin rozmów i roboczego lunchu (na który notabene podano sałatkę z ośmiorniczek, czego, nie wiedzieć czemu, nie odnotowały nasze bardzo czułe na tym punkcie media).
Przy okazji historycznych przełomów amerykańscy prezydenci nie tylko mówią o pokoju czy bezpieczeństwie, ale też zawsze chętnie raczą swój przedsiębiorczy naród wizją „nowych szans biznesowych". Tym razem było to trudne – cały import zagłodzonej na śmierć Korei Północnej to niecałe 4 mld dol. (w 90 proc. zakupy w Chinach, jeśli nie liczyć najdroższych francuskich win i koniaków dla Przywódcy i jego kolegów), czyli cztery razy mniej, niż importuje Estonia. Nawet jego spektakularny wzrost nikogo nie epatuje.
Prezydent Trump (który w czasie konferencji prasowej im bardziej precyzyjne dostawał pytania, tym dalej uciekał od odpowiedzi – zupełnie jak z poszukiwaniem Prosiaczka przez Kubusia Puchatka) zdołał wymyślić tylko oszczędności na ćwiczeniach militarnych w Korei i wzrost sprzedaży biletów w czasie olimpiady w Pjongczangu. Ale nie miał racji – gdyby rzeczywiście na Półwyspie Koreańskim nastąpiło odprężenie, efekty gospodarcze dla całej Azji Południowo-Wschodniej byłyby ogromne. Tyle że wizja zysków Japończyków i Koreańczyków niezbyt przemawia do wyborców Trumpa.
Czy przełomowe spotkania przywódców są w stanie odwrócić losy świata i powstrzymać wielkie, niemożliwe do opanowania normalnymi metodami konflikty? Zależy.
W roku 1229 cesarz niemiecki Fryderyk II, jedna z najbardziej zdumiewających postaci średniowiecza, wyruszył na kolejną wyprawę krzyżową, by odbić z rąk Arabów Jerozolimę. Zamiast urządzić tradycyjną rzeź, niespodziewanie spotkał się z sułtanem Al-Kamilem, oczarował go rozmowami o filozofii Arystotelesa, po czym wynegocjował oddanie bez walki Jerozolimy chrześcijanom (z pozostawieniem Arabom zarządu nad Wzgórzem Świątynnym – jest to do dziś jedyny przykład akceptowanego przez obie strony pokoju na Bliskim Wschodzie).