Alarm dla Polski

Komisja Europejska pokazała pierwszą propozycję unijnego budżetu na lata 2021–2027. I stało się to, co się stać musiało. Jakkolwiek by kroić, w sytuacji gdy brexit powoduje spadek wpływów od płatników netto, a nowe unijne inicjatywy wymagają finansowania, nasze główne źródło dochodów, czyli fundusze strukturalne, musi się skurczyć.

Publikacja: 06.06.2018 21:25

Alarm dla Polski

Foto: Bloomberg

I w dodatku to chyba nie jest wcale koniec sprawy, ani nawet nie jest to początek końca, ale – jak mówił Churchill – jest to zaledwie koniec początku. Bo z jednej strony w reakcji na propozycję Komisji będą się pojawiać nowe sugestie dotyczące wydatków, np. wykrojony z obecnych środków specjalny fundusz dla podejmujących reformy krajów strefy euro, albo fundusz wspomagający kraje przyjmujące imigrantów. A z drugiej, wszyscy członkowie Unii zaczną teraz intensywnie negocjować, by mimo to, że tort jest zmniejszony, spróbować dla siebie uszczknąć proporcjonalnie nieco większy kawałek.

Będzie tego również próbować Polska, usiłując powtórzyć sukces sprzed siedmiu lat. Ale Polska jest dziś w Unii niemal osamotniona, bo nasz rząd woli się kłócić z Komisją o zasady praworządności, a nie o budżet. Więc najprawdopodobniej w negocjacjach sukces osiągną inni naszym kosztem.

Aha, i jeszcze pragnę z góry powiadomić nasz rząd, że jeśli w tej sprawie liczy na serdeczne wsparcie bratanków znad Dunaju, może się szybko rozczarować. Bo Węgrom też zależeć będzie akurat dokładnie na tych pieniądzach, które chcemy dostać my.

I w ten sposób dotykamy tematu najbardziej niebezpiecznego. Dlaczego właściwie jesteśmy w Unii Europejskiej? Unia, a właściwie Europejska Wspólnota Gospodarcza, powstała równo 60 lat temu, głównie po to, by nie dopuścić do wybuchu w Europie nowej wojny. I w pełni się z tego zadania wywiązała, wykazując, że współpraca przynosi bezpieczeństwo i gospodarczy dobrobyt.

Również my dążyliśmy do członkostwa w Unii głównie nie dla korzyści ekonomicznych, ale po to, by zapewnić Polsce bezpieczeństwo i trwale zakotwiczyć nasz kraj w świecie zachodnim. Był to wybór cywilizacyjny.

Ale gospodarczo oczywiście niezwykle się opłacał. Polska odniosła ogromne korzyści z członkostwa dlatego, że pewny dostęp do europejskiego rynku i spadek obaw dotyczących przyszłości kraju zachęcał do inwestycji, zarówno inwestorów zagranicznych, jak krajowych.

Niestety, mam wrażenie, że w Polsce większość społeczeństwa nie rozumie tej istoty korzyści z członkostwa, utożsamiając zyski głównie z napływem unijnych funduszy. Jest to wina polityków i ekonomistów, którzy wybrali ten właśnie – intuicyjnie najprostszy – sposób przekonania Polaków do Unii. Tworzy to jednak poważny problem. Bo gdy Polska przestanie być tak dużym beneficjentem netto budżetu Unii jak dotąd, dla wielu Polaków nie będzie już wcale jasne, czy członkostwo w Unii jest opłacalne. A to zwiększa ryzyko polexitu – albo z premedytacją realizowanego przez antyunijnych polityków, albo będącego wynikiem politycznej niezdarności i nietrafionych kalkulacji, jak to się stało w Wielkiej Brytanii.

I w dodatku to chyba nie jest wcale koniec sprawy, ani nawet nie jest to początek końca, ale – jak mówił Churchill – jest to zaledwie koniec początku. Bo z jednej strony w reakcji na propozycję Komisji będą się pojawiać nowe sugestie dotyczące wydatków, np. wykrojony z obecnych środków specjalny fundusz dla podejmujących reformy krajów strefy euro, albo fundusz wspomagający kraje przyjmujące imigrantów. A z drugiej, wszyscy członkowie Unii zaczną teraz intensywnie negocjować, by mimo to, że tort jest zmniejszony, spróbować dla siebie uszczknąć proporcjonalnie nieco większy kawałek.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację