W tym roku dodatkowo zwolennicy zrównania płci pod względem zarobków zyskali nowy oręż – w Islandii ustawowo nakazano płacenie kobietom tyle samo co mężczyznom. Kraj może i niewielki, ale zawsze stawiany za wzór w zakresie postępowego podejścia do życia i spraw społecznych chociażby ze względu na bardzo wczesne, jak na standardy światowe, przyznanie kobietom prawa wyborczego (1915 r.).

W Polsce słyszy się coraz więcej głosów, z różnych środowisk zresztą, że taka regulacja powinna zostać wprowadzona i u nas. Warto się jednak zastanowić, czy nie będzie sztucznym tworem, którego celem będzie jedynie zapewnienie zadowolenia najbardziej bojowym zwolennikom tego nurtu. No bo czy kobiety nie potrafią same zawalczyć o swoje płace? Czy musimy je w tym wspierać, tworząc kolejne nadbudowy rodem z czasów komunizmu?

Według różnych raportów kobiety w Polsce przeciętnie zarabiają ok. 16 proc. mniej niż mężczyźni. Są regiony w naszym kraju, gdzie ta dysproporcja jest większa (Śląsk), ale nigdzie nie przekracza 22 proc. Ta większa dysproporcja na Śląsku wcale nie dziwi, skoro jest to rejon, w którym dominują przysłowiowe męskie zawody górnika, hutnika, gdzie kobiet jest jak na lekarstwo. To również województwo, gdzie dużą grupę pracowników stanowią inżynierowie, wśród których jedynie 7 proc. stanowią panie. A to właśnie absolwenci szkół wyższych o profilu technicznym mogą liczyć dzisiaj na ponadprzeciętne zarobki z racji swoich często unikalnych kompetencji. Kobiety nie pałają zbytnią chęcią kształcenia się na kierunkach technicznych i stanowią raptem 37 proc. ogółu studentów na różnej maści politechnikach. Jeszcze gorzej jest na takich kierunkach jak informatyka czy też elektronika lub mechanika – tam odsetek pań nie przekracza 5 proc. A pracownicy IT należą do najlepiej obecnie opłacanych zawodów. Śląsk nie jest oderwany od reszty kraju, te same trendy obserwujemy w innych częściach Polski i wskazują na jedną z zasadniczych przyczyn „płciowych dysproporcji płacowych". Czy mamy tu powód do protestu? Sądzę, że nie, gdyż żaden mężczyzna nie jest temu winny, że kobiety nie aspirują do zawodów wymagających konkretnej tężyzny fizycznej oraz kompetencji technicznych, na które jest ogromne, stale rosnące zapotrzebowanie. Duży popyt rodzi wyższą cenę – czysta ekonomia. Co jeszcze? Z roku na rok ta dysproporcja płacowa się kurczy, gdyż względem 2016 r. spadła o ponad 2,5 proc. Zachowując to tempo, za sześć–osiem lat bez niczyjego wsparcia i nakazu rynek sam dojdzie do zrównania płac. Nie lepiej właśnie tak?