Chrabota: Co znaczy być normalnym

Czymże tak naprawdę jest normalność i jakże bylibyśmy biedni, gdyby nas na nią skazano. To z pewnością nie jego słowa, ale tłuką mi się w głowie jako echo poglądów Antoniego Kępińskiego, autora, którego książki zrobiły na mnie niegdyś tak wielkie wrażenie.

Aktualizacja: 03.02.2017 14:56 Publikacja: 02.02.2017 19:15

Chrabota: Co znaczy być normalnym

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Sięgałem po nie na półkę z tomami biblioteki mojej matki, psychologa, osoby przez całe życie oddanej bez reszty pracy z dziećmi upośledzonymi umysłowo. Co tam jeszcze znajdowałem? Był Bruno Bettelheim, Freud, były podręczniki akademickie, jakieś skrypty autorstwa Grzegorzewskiej, ale najważniejszy był Kępiński. Zwłaszcza jego „Schizofrenia".

Zaczęło się od obrazków. Tak, miałem może ze 13 lat i jak każdy w tym wieku byłem pewny swojej odmienności. Ale czarno-białe rysunki Alfreda Kubina, które ilustrowały „Schizofrenię", wbiły mnie w ziemię. Skąd ta wyobraźnia, te powracające obsesyjnie motywy? Świat Kubina jest światem obciętych głów, pędzących na zatracenie pajaców, koszmarnych hybryd ludzkiego ciała i pająków, które zaglądają w głąb ludzkich domostw, zdeformowanych czaszek, istot z zaświatów, dominujących nad ludźmi gigantycznych tygrysów.

Mówi się, że przecierał ścieżki surrealistom, ale Kępiński widział w nim chorobę, diagnozował schizofrenię. Co ciekawe, Kubin, który przeżył ponad 80 lat, nigdy o to nie był posądzany. To była intuicja Kępińskiego. Czy słuszna? To zawsze pozostanie dla mnie zagadką. Niemniej właśnie wtedy, w końcu lat 70., najpierw rysunki Kubina, a potem już bardziej dojrzała lektura Kępińskiego działały na mnie terapeutycznie. Doskonały opis choroby, przepaści, jakie odkrywał przede mną autor, nie tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że daleko mi do stanów chorobowych, ale też szczególnie wyczuliły na różne odcienie inności. Do tego jeszcze dom rodzinny, gdzie regularnie przychodzili wychowankowie mojej matki.

Warto przypomnieć, jakie to były czasy. Druga połowa lat 70., podkrakowska Nowa Huta, miasto eksperymentu społecznego, w którym wykluczenie miało zwykle korzenie społeczne i wiązało się ze skrajnym ubóstwem. Bezradni rodzice analfabeci wychowywali równie bezradne dzieci, które pedagodzy uznawali za upośledzone i kierowali do szkół specjalnych. Zdarzało się, że za takim werdyktem stała niezdiagnozowana głuchota lub zwykła dysleksja. Ale tłem zawsze były bieda i niezaradność opiekunów.

Cóż było począć, mówi do dziś moja matka. Często trzeba było temu towarzystwu okazać po prostu minimum zainteresowania, ubrać, nakarmić, oddać trochę serca i czasu. Na tym polegał jakiś elementarny odruch humanitaryzmu, a może – choć takich słów wówczas nie używano – ślad chrześcijańskiego miłosierdzia? Może. Tak, zdecydowanie wydawali się nam, członkom rodziny mojej matki, konkurencją. I pewnie bym nimi pogardzał, a może nawet od nich uciekał, gdyby nie Kępiński, Kubin i im podobni.

Łapię się na tym zresztą do dziś. Szukam frazy Kępińskiego, gdy patrzę na surrealistów, Beksińskiego czy jego licznych naśladowców. Choroba? Czy grafomania? Przypadek van Gogha czy zwykły teatr? A może po prostu próba eksploracji ryzykownych zakamarków psychiki, które nie są chorobowe, lecz z gruntu ludzkie i mieszczą się w każdym z nas, choć przed nimi uciekamy?

Ale wróćmy do Kępińskiego. Mam wrażenie, że był nauczycielem i przewodnikiem nie tylko dla mnie. Czy bez jego książek Krzysztoń zdecydowałby się na napisanie „Obłędu"? Czy umielibyśmy interpretować Stachurę i Wojaczka? Jakże dziwny i niezrozumiały wydawałby się mojemu pokoleniu Bosch czy późny Goya, ten od „Saturna pożerającego własne dzieci", „Dwóch starców" czy „Bójki na kije" (czyż to nie intuicja Kubina?), gdyby nie spokojny, choć intelektualnie porywający wykład krakowskiego profesora. Jestem mu za to wdzięczny do dziś. Bez niego wszyscy bylibyśmy inni.

Uważny czytelnik doskonale wie, skąd na naszych łamach ten temat. Nie chcemy w tym miejscu się tłumaczyć ani usprawiedliwiać. Ale spokojnie wyłożyć argumenty. Właśnie w duchu Kępińskiego, który nie bał się dotykać wyciągniętą dłonią rozżarzonych kamieni. Poznać i zrozumieć, a potem pomóc. Sobie i innym, a nie opędzać tematu ogólnie słusznymi deklaracjami rodem z podręcznika poprawności politycznej.

Z innością, także w życiu publicznym, w szkołach i na uczelniach, trzeba się odważnie zmierzyć. Wszystko po to, by nie powtórzyła się owa scena z marca 1889 roku, kiedy 30 zamożnych i praworządnych mieszczan z Arles wymogło na miejscowej policji, by pozbyła się z miasta tego „fou roux" („szalonego rudzielca"). Tak miłośnik i malarz słoneczników trafił do domu wariatów, a stamtąd szybko do Boga. A mogło być całkiem inaczej.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Sięgałem po nie na półkę z tomami biblioteki mojej matki, psychologa, osoby przez całe życie oddanej bez reszty pracy z dziećmi upośledzonymi umysłowo. Co tam jeszcze znajdowałem? Był Bruno Bettelheim, Freud, były podręczniki akademickie, jakieś skrypty autorstwa Grzegorzewskiej, ale najważniejszy był Kępiński. Zwłaszcza jego „Schizofrenia".

Zaczęło się od obrazków. Tak, miałem może ze 13 lat i jak każdy w tym wieku byłem pewny swojej odmienności. Ale czarno-białe rysunki Alfreda Kubina, które ilustrowały „Schizofrenię", wbiły mnie w ziemię. Skąd ta wyobraźnia, te powracające obsesyjnie motywy? Świat Kubina jest światem obciętych głów, pędzących na zatracenie pajaców, koszmarnych hybryd ludzkiego ciała i pająków, które zaglądają w głąb ludzkich domostw, zdeformowanych czaszek, istot z zaświatów, dominujących nad ludźmi gigantycznych tygrysów.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę