Bajki ilustrowane są zdjęciami, na których widać, jaki jest straszny. To zdjęcia map Europy. Nad Wisłą dominuje kolor czerwony, a miejscami nawet czarny – tam, gdzie Smoga jest najwięcej. Nie wychyla się on poza granice naszego Królestwa – tam na zdjęciach jest zielono. Cyrkulacje powietrza na Smoga nie działają. Ledwo troszkę przekroczy Odrę i zawraca – tak się boi tamtejszej liberalnej demokracji. Nie wiadomo, jak mu się udało ukrywać nad Wisłą, bo mapy są z 2012 roku, a niewielu o nim wcześniej słyszało. Zaatakował dopiero teraz. Jakichś dziewic może mu się zachciało, które nie wyjechały na Maderę?
Na poważnie trzeba przyznać, że problem jest – istnienie Smoga można było stwierdzić w niedzielę organoleptycznie, patrząc na niebo nad Warszawą. Ale jak sobie z nim poradzić?
Niestety, propozycje walki ze Smogiem są iście bajkowe.
Na ratunek pospieszyły zastępy postępowych szewczyków. Mają dla Smoga barana. A nawet całe stado. To wyborcy. Muszą zapłacić wyższe podatki na walkę ze Smogiem. Ustawowo zakaże się im jego dokarmiania – nie tylko spalania śmieci, ale nawet palenia drewnem w kominkach. Przestrzegania prawa antysmogowego będzie pilnowała policja, chodząc po domach i sprawdzając, czym palimy. I będzie przykładnie karać sprzyjanie Smogowi. Ostatnio uchwalone zmiany w ustawie o policji świetnie się do tego przydadzą. Bo co prawda naruszały one prawa obywatelskie, ale walka ze Smogiem wymaga poświęceń i akceptacji ograniczeń bardziej niż walka z terrorystami.
W zamian za pokonanie Smoga szewczykowie nie chcą połowy królestwa ani nawet ręki księżniczki. Nie wyartykułowali tego wprost, ale zdaje się, że oczekiwaliby ustąpienia króla i przejęcia całego królestwa razem z księżniczkami.