Ale nie sposób tak patrzeć w przyszłość u progu roku 2017. Z jednej strony rządząca partia chce udowodnić, że może uchwalić co tylko i gdzie tylko zechce. Bez porządnego liczenia głosów, bez dyskusji, bez opozycji, bez dziennikarzy. Z drugiej strony opozycja uprawia kabaret okupacji Sejmu, konsumpcji kanapek i popisów wokalnych na You Tube, ale w tej beztrosce jeszcze nie pojmuje, jaką szansę daje Kaczyńskiemu.

Prezes już wie i dlatego nie może się cofnąć. Wszystko co dalej zrobi Nowoczesna z Platformą będzie działać na rzecz rządzących. Jeśli ugną się posłowie okupujący salę sejmową, to władza uzyska milczącą zgodę na dalsze działania pozakonstytucyjne. Jeśli okupacja będzie twardo kontynuowana, to Sala Kolumnowa okaże się „wyższą koniecznością” i PiS może uchwalić tam nawet zmianę konstytucji i potem powiedzieć, że było quorum, jako dowód przywołując świadectwo Prezesa. Jeśli – przypominając frazę Kaczyńskiego o „zamachu stanu” – mamy do czynienia z puczem, to trzeba go szukać na Nowogrodzkiej. Jeszcze raz widać, że Prezes wie co mówi i do czego dąży, a nie rzuca słów na wiatr.

W dalszej perspektywie skutki będą przerażające. Władza prawodawcza Sejmu legnie w gruzach na rzecz władzy partii przez nikogo nie kontrolowanej. Dyskusja przeniesie się na ulice, a tam używane są argumenty, przy których blokada mównicy jest łagodną pieszczotą. „Kryteria Kopenhaskie”, które ujmują zasady demokracji i do których przestrzegania zobowiązaliśmy się wstępując do Unii, okażą się świstkiem papieru bez znaczenia. Dla takiego kraju nie ma przecież miejsca w zjednoczonej Europie, która jest wspólnotą państw demokratycznych. A może o to właśnie chodziło?