Sieć nie uleczy szpitali

Planowana przez rząd reforma nie zmniejszy długu publicznych szpitali, które wejdą do sieci, ale pogrąży prywatne.

Publikacja: 09.05.2017 19:28

Sieć nie uleczy szpitali

Foto: Fotolia

11,2 mld zł, najwięcej od dekady, wyniosła w zeszłym roku łączna kwota zadłużenia samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej – wynika z raportu Fundacji Republikańskiej. Szpitale toną w długach, bo procedury lecznicze, za które płaci Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ), są nisko wyceniane.

Ustawa o sieci szpitali ma w ostatnim kwartale 2017 r. zmienić zasady finansowania publicznej służby zdrowia z tzw. systemu efektywnościowego (zapłata za usługę) na ryczałtowy. Zdaniem ekspertów nie zmniejszy jednak długów placówek publicznych, które wejdą do sieci szpitali finansowanych z budżetu państwa. Może natomiast być źródłem kłopotów szpitali prywatnych, które dziś są rentowne.

– Autorzy reformy bardzo się starali, by uzasadnić brak możliwości wpisania do sieci świadczeniodawców niepublicznych, nawet jeśli realizują świadczenia na bardzo wysokim poziomie – uważa Marcin Pakulski, były prezes NFZ.

Zgodnie z ustawą i rozporządzeniami szansę na wejście do sieci mają głównie duże szpitale publiczne z wieloma oddziałami. Kwalifikuje je do niej m.in. posiadanie izby przyjęć, której nie ma większość niepublicznych placówek jednodniowych, np. leczenia zaćmy. Warunkiem włączenia do sieci ma być też co najmniej dwuletni kontrakt z NFZ, co eliminuje placówki, które powstały po 2015 r.

Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia w rządzie PO, dyrektor w EY, uważa, że kłopoty mogą mieć też te szpitale, które wejdą na tzw. pierwszy poziom sieci, gwarantujący finansowanie tylko dla nierentownych oddziałów podstawowych (interna, chirurgia ogólna, pediatria). – Jeśli do tej pory wyrównywały sobie straty korzystnie wycenionymi procedurami kardiologicznymi, teraz je stracą, bo kardiologia będzie tylko na wyższych poziomach – tłumaczy Szulc.

Bolesław Piecha, europoseł i były wiceminister zdrowia w rządzie PiS, widzi w reformie szansę nie tyle na redukcję długów, ile na zahamowanie ich narastania. Taki byłby efekt konsolidacji placówek, do jakiej zachęca ustawa o sieci szpitali (połączone mogą liczyć na wpuszczenie na tzw. wyższy poziom i finansowanie większej liczby oddziałów).

Dochody polskiej służby zdrowia należą do najniższych w Unii. Sięgają 6,3 proc. PKB, z czego 4,8 proc. to pieniądze publiczne (reszta pochodzi z kieszeni pacjentów). To 30 proc. poniżej średniej unijnej. Nie dziwi więc przedostatnie, 34. miejsce naszego kraju w europejskim konsumenckim indeksie zdrowia.

Jakub Szulc podkreśla jednak, że wydatki na służbę zdrowia rosną. Dlatego dług szpitali publicznych, który od dziesięciu lat oscyluje wokół nieco ponad 10 mld zł, relatywnie się zmniejsza. – Wystarczy zauważyć, że dziesięć lat temu nakłady NFZ na lecznictwo szpitalne wynosiły 13 mld zł, a dziś prawie 35 mld zł, a mimo to zadłużenie znacznie się nie zwiększa – mówi Jakub Szulc.

11,2 mld zł, najwięcej od dekady, wyniosła w zeszłym roku łączna kwota zadłużenia samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej – wynika z raportu Fundacji Republikańskiej. Szpitale toną w długach, bo procedury lecznicze, za które płaci Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ), są nisko wyceniane.

Ustawa o sieci szpitali ma w ostatnim kwartale 2017 r. zmienić zasady finansowania publicznej służby zdrowia z tzw. systemu efektywnościowego (zapłata za usługę) na ryczałtowy. Zdaniem ekspertów nie zmniejszy jednak długów placówek publicznych, które wejdą do sieci szpitali finansowanych z budżetu państwa. Może natomiast być źródłem kłopotów szpitali prywatnych, które dziś są rentowne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców
Biznes
Rząd podjął decyzję w sprawie dyplomów MBA z Collegium Humanum