Euro 2016: Pięciu wspaniałych

Moje typy na Euro.

Aktualizacja: 01.01.2016 14:10 Publikacja: 30.12.2015 19:09

Foto: AFP

Nie wiadomo, kto zostanie mistrzem Europy i kto będzie gwiazdą turnieju we Francji. Wiadomo natomiast, kto przykuje uwagę kibiców.

Faworyci są zwykle ci sami: Niemcy, Hiszpania, Włochy, Francja. Holendrzy nie zakwalifikowali się do turnieju, a Anglia wymieniana jest w grupie faworytów bardziej ze względu na tradycje niż realną wartość. Mistrzostwa w roku 2012 wygrała Hiszpania, która w finale pokonała Włochów 4:0. W pierwszej czwórce byli jeszcze Portugalczycy i Niemcy. W roku 2008 też zwyciężyła Hiszpania (w finale 1:0 z Niemcami), a przegrani półfinaliści to Rosja i Turcja.

W ME 2008 najlepszym piłkarzem Euro został Xavi, a w 2012 Andrés Iniesta. Ale Xavi już w reprezentacji Hiszpanii nie gra, Iniesta w czerwcu będzie miał 32 lata. Jest nadal świetny, wpływa na grę Barcelony, Hiszpania nie zapomni mu bramki dającej w roku 2010 tytuł mistrza świata, ale będzie mu ciężko utrzymać pozycję na szczycie. Dotyczy to zresztą całej reprezentacji. Po zdobyciu Pucharu Świata i dwukrotnym Pucharu Europy przyszła klęska na mundialu w Brazylii. Pozostał trener Vicente del Bosque, jest kilku wspaniałych piłkarzy, Hiszpanie przeszli przez eliminacje bez problemów. Odpowiedź na pytanie, czy mundial był tylko wpadką czy końcem złotej ery, otrzymamy dopiero we Francji. Jednak trudno nie zaliczyć do faworytów reprezentacji opierającej się na zawodnikach Realu i Barcelony. Trudniej powiedzieć, który z hiszpańskich piłkarzy będzie najważniejszy.

Podobne pytanie dotyczy kadry Niemiec. Do ubiegłego roku kolejnym trenerom i piłkarzom wytykano, że od czasu Euro w Anglii (1996), będąc faworytami każdego turnieju, nie wygrali żadnego. Tytuł zdobyty na Maracanie zamknął ten pechowy okres, ale czy stanie się początkiem serii zwycięstw? Kim był Xavi dla Hiszpanii, tym jest Bastian Schweinsteiger dla Niemiec i on wciąż jest w kadrze Joachima Loewa.

Francuzi na swoich boiskach wygrali już ME (1984) i MŚ (1998). Za pierwszym razem mieli Michela Platiniego, za drugim Zinedine Zidane'a. Ich następców jednak nie widać.

Każda z 24 drużyn biorących udział w finałach będzie miała swoją gwiazdę. Dla Irlandczyków z Belfastu może to być napastnik Norwich Kyle Lafferty, który strzelił siedem goli w eliminacjach. Dla Albańczyków – defensywny pomocnik FC Nantes Lorik Cana. Dla Islandii – napastnik Swansea Gylfi Sigurdsson.

Ale nawet najzdolniejszy piłkarz nie osiągnie sukcesu bez pomocy kolegów z drużyny. Jest tylko jeden gracz, którego ta zasada nie dotyczy, ale on nie wystąpi w ME, bo gra w reprezentacji Argentyny i nazywa się Leo Messi.

Cristiano Ronaldo, Zlatan Ibrahimović, Thomas Mueller, Gianluigi Buffon czy Robert Lewandowski będą musieli wznieść się na szczyty, mając świadomość, że to na nich zwrócone będą oczy kibiców wierzących w błysk ich geniuszu.

Buffon: śladami Zoffa

W styczniu skończy 38 lat. Dla bramkarza to jeszcze nie starość. Poprzednik Buffona w Juventusie – Dino Zoff – miał 26 lat, kiedy został mistrzem Europy, i 40 lat, gdy jako kapitan Italii odbierał Puchar Świata (1982). Grał w 112 meczach kadry przez 15 lat. Buffon już te rekordy pobił. Od debiutu w reprezentacji w roku 1997 w ciągu 18 lat rozegrał 154 mecze, najwięcej ze wszystkich Włochów.

Jego kariera jest modelowa. Wystąpił we wszystkich juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach kraju. Był rezerwowym w kadrze Włoch na igrzyskach olimpijskich w Atlancie (1996). W roku 1993 zdobył wicemistrzostwo Europy do lat 16. W finale Włosi przegrali z Polską 0:1, a bramkę Buffonowi strzelił Marcin Szulik z Dozametu Nowa Sól. Dla niego to była najważniejsza chwila w sportowym życiu. Mało kto o nim pamięta. Dla przegranego Buffona kariera dopiero się zaczynała. Trzy lata później został mistrzem Europy w kategorii U-21.

29 października 1997 trener Cesare Maldini wpuścił go do bramki Włoch w meczu eliminacyjnym MŚ z Rosją. Na zaśnieżonym boisku w Moskwie Włochy zremisowały 1:1, a Buffona pokonał samobójczym strzałem Fabio Cannavaro. Niezły początek. Osiem lat później obydwaj zostaną mistrzami świata.

Buffon jest jednym z trzech piłkarzy, którzy brali udział w pięciu finałach mistrzostw świata. Dwaj pozostali to meksykański bramkarz Antonio Carbajal oraz Niemiec Lothar Matthaeus. W roku 1998 Buffon był rezerwowym (bronił Gianluca Pagliuca), w 2002 miał już numer 1, a w roku 2006, też jako pierwszy bramkarz, wywalczył mistrzostwo świata.

Cztery lata później, na mundialu w RPA, doznał kontuzji w pierwszym meczu, zszedł z boiska i już nie powrócił. Być może jego nieobecność miała wpływ na kolegów, bo Włosi nie wygrali meczu i nie wyszli z grupy, a to mistrzom świata rzadko się zdarzało. Ale ta kontuzja w jakimś sensie go uratowała. Kiedy na piłkarzy spadały gromy, Buffon ich uniknął.

W Brazylii nawet on nie uchronił rodaków przed blamażem. Bronił w dwóch meczach, Włosi obydwa przegrali i znów odpadli po rundzie grupowej.

Buffon pierwsze lata zawodowej kariery spędził w Parmie. Juventus kupił go w roku 2001 za najwyższą kwotę, jaką kiedykolwiek wydano na bramkarza: prawie 52 mln euro. Zastąpił w Turynie Edwina van der Sara i od tamtej pory przez 15 sezonów niemal nie wychodzi z bramki. Rozegrał dla Juve ponad pół tysiąca meczów w Serie A i w Serie B. W roku 2006 o korupcję oskarżonych zostało wielu piłkarzy, w tym także Buffon. Współpracował jednak ze śledczymi i został oczyszczony z zarzutów. Juventus został zdegradowany do II ligi. Buffon mógł wybierać między starającymi się o niego klubami, ale postanowił zostać i po roku Juve wróciło do Serie A.

Do pełni szczęścia brakuje mu dwóch trofeów: Pucharu Mistrzów i tytułu mistrza Europy. Trzykrotnie brał udział w finałach tych rozgrywek i zawsze przegrywał. W roku 2016 ma szansę to zmienić.

Ibrahimović: mundiale bez gola

Ze wszystkich znanych piłkarzy, którzy mogą się stać bohaterami Euro 2016, Zlatan Ibrahimović ma najtrudniejsze zadanie. Reprezentacja Szwecji to on i długo, długo nic.

Grał już na mistrzostwach świata (dwukrotnie) i mistrzostwach Europy (trzy razy), ale nigdy nie wracał z tych turniejów zadowolony. Szwedzi odpadali wcześnie, Ibrahimović na żadnym z dwóch mundiali nie strzelił bramki. Doszło nawet do tego, że po nieudanych eliminacjach do mistrzostw w RPA postanowił zrezygnować z gry w reprezentacji.

Trwał w tym postanowieniu kilka miesięcy. Zmienił zdanie, gdy rozpoczęły się eliminacje do Euro 2012. Szwecja, podobnie jak cztery lata wcześniej, zakończyła grę na trzech meczach grupowych, a mimo to Zlatan wybrany został do drużyny gwiazd. Gol wbity z woleja Francji uznany został za najładniejszy w turnieju.

A strzelał jeszcze ładniejsze. W meczu eliminacyjnym do MŚ 2014 z Anglią, wygranym przez Szwecję 4:2, zdobył trzy gole. Ten czwarty był jednym z najładniejszych, jakie padły w oficjalnym meczu na najwyższym poziomie. Ibrahimović przejął piłkę odbitą głową przez bramkarza Joe Harta i widząc, że nie ma go w bramce, trafił przewrotką z 30 metrów. Jeszcze kiedy grał w Ajaksie, zdobył bramkę w najlepszym stylu Pelego, George'a Besta i Diego Maradony. Posłał piłkę do siatki po przedryblowaniu pięciu przeciwników.

Za takie umiejętności Ibrahimovicia Ajax zapłacił Malmoe ponad 10 mln euro. Piłkarz miał wtedy 20 lat. Niewiele wcześniej zdobył czarny pas w taekwondo. W środowisku, w którym się wychowywał, siła, szybkość i skuteczność w ulicznych bójkach były w cenie. Zlatan urodził się i wychował w dzielnicy Malmoe zamieszkanej przez imigrantów – Rosengard. Jej blokowiska przypominały szarość peerelowskich domów i marsylską dzielnicę Castellane, gdzie mieszkali uchodźcy z Afryki Północnej, a wśród nich Zinedine Zidane. Rodzice Zlatana przybyli do Szwecji z Bałkanów. Ojciec jest Bośniakiem, a matka Chorwatką.

Dzieciństwa nie miał łatwego, musiał walczyć o swoje. Kiedy złodzieje zabrali mu rower kupiony za uciułane przez ojca pieniądze, ukradł podobny. Jego ulubionym filmem był „Gladiator", w którym bohater Maximus Decimus mówi: „Doczekam się zemsty, w tym życiu lub w następnym". Książka, w której piłkarz o tym pisze, zatytułowana „Ja, Ibra", sprzedała się w Szwecji w nakładzie 1,7 mln egzemplarzy. To rekord wydawniczy. Ibrahimović pisze w niej o swym życiu, o najlepszych klubach, w jakich grał: Ajaksie, Juventusie, Interze, Barcelonie i Milanie. Od trzech lat jest zawodnikiem Paris Saint-Germain.

Mówi, co myśli, naraża się sędziom, trenerom, dziennikarzom, kibicom. Jest naturalny i fascynuje. Kiedy w roku 2014 szwedzka para królewska przybyła do Paryża, do oficjalnego programu dopisano na jej prośbę punkt: spotkanie z Ibrahimoviciem. Piłkarz „przyjął" monarchów na stadionie PSG – w Parku Książąt.

Mueller: dobre nazwisko

W reprezentacji Niemiec grało dziewięciu piłkarzy o nazwisku Mueller, a kilku z nich zapisało się w pamięci niezwykłymi wyczynami. Mistrz świata Gerd Mueller strzelił 68 bramek w 62 meczach, a jego rekord pobił dopiero Miroslav Klose. Dieter Mueller został królem strzelców ME w roku 1976. Hansi Mueller był mistrzem Europy i wicemistrzem świata.

Thomas Mueller ma 26 lat, a wywalczył już tytuł mistrza świata, Puchar Mistrzów, Klubowy Puchar Świata i tytuł króla strzelców mundialu w RPA (pięć bramek). Tyle samo goli zdobyło trzech innych graczy (David Villa, Wesley Sneijder i Diego Forlan), ale Niemcowi przyznano Złoty But, bo przy trzech kolejnych bramkach podawał piłkę. Na tym samym turnieju otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika młodego pokolenia. Angielski miesięcznik „World Soccer" przyznał mu taki sam tytuł, jednak nie tylko za mundial, ale za cały rok 2010. Nikt tych wyborów nie kwestionował.

Cztery lata później, na mundialu w Brazylii, Mueller został mistrzem, grał we wszystkich ośmiu meczach Niemców, ponownie strzelił pięć bramek i miał trzy asysty, co jednak w klasyfikacji strzelców dało mu tylko drugie miejsce (za Jamesem Rodriguezem). W obydwu turniejach finałowych o mistrzostwo świata Thomas Mueller grał z nr 13, na cześć Gerda Muellera, który nosił ten sam numer na mistrzostwach w roku 1974.

Kiedy Niemcy przedstawili kadrę na mundial w Brazylii, w rubryce „napastnicy" umieścili tylko jednego gracza – Miroslava Klosego. To też znak czasów. Mueller wychodzi na boisko w koszulce Bayernu lub reprezentacji jako pomocnik. Kiedy sędzia rozpoczyna mecz, jest już wszędzie – rozgrywa akcje, biega po skrzydle, podaje partnerom lub sam kończy wspólne akcje.

Jest najzdolniejszym wychowankiem szkółki Bayernu, dowodem na wzorowy system wyszukiwania talentów (trafił do FCB z bawarskiej wioski Paehl, kiedy miał dziesięć lat). Wszedł do pierwszej drużyny, kiedy jej menedżerem był Juergen Klinsmann, a debiutował w Bundeslidze w sierpniu roku 2008. Przez dziesięć minut grał zamiast Klosego. Trudno o lepszy początek. Miał szczęście do trenerów i partnerów. Uczyli go: Holender Luis van Gaal, Niemiec Josef Heynckes, Hiszpan Pep Guardiola. Grał obok Francuza Francka Ribery'ego, Holendra Arjena Robbena i wielu innych zagranicznych asów.

Być może dlatego Mueller jest zaprzeczeniem niemieckiego piłkarza, który ogranicza się do perfekcyjnego wykonania wszystkiego, co usłyszy na odprawie. On sam wie, co ma robić, jest kreatywnym piłkarzem reagującym na to, co dzieje się na boisku. A do tego grającym fair. Tacy jak on wpływają na coraz cieplejszy wizerunek niemieckiego futbolu.

Ronaldo: pod presją

Jerzy Dudek opowiadał, że Cristiano Ronaldo nie był w Realu lubiany, ale wszyscy go szanowali. Kiedy w ośrodku klubowym Valdebebas piłkarze po treningu i kąpieli pili kawę, przez okna mogli oglądać zawodnika, który jeszcze pracował na boisku. Ustawiał kilkanaście piłek za linią pola karnego, cofając się, odmierzał kroki i oddawał strzał za strzałem. To był Cristiano Ronaldo. Podobno przed nim w Realu David Beckham zachowywał się tak samo. Obydwaj wiedzieli, że talent trzeba poprzeć pracą.

Beckham stał się pierwszym piłkarzem celebrytą, dobrym, ale wcale nie wybitnym, wykreowanym na potrzeby biznesu, a Cristiano Ronaldo stanowi jego rozwinięcie. Jest jednym z najważniejszych słupów reklamowych w światowym futbolu. Przystojny, obnoszący się z bogactwem, otaczający się modelkami, idealnie wpisuje się w wizerunek gwiazdy sportu i masowej wyobraźni. I tak bardzo przejął się rolą, że nie zawsze potrafi ją unieść. Dla jednych jest geniuszem, dla innych – „Krystyną", co trudno nazwać komplementem.

30-letni Cristiano Ronaldo już od dekady wzbudza skrajne emocje wszędzie, gdzie dociera jego sława. Jedno nie ulega wątpliwości: to bardzo dobry piłkarz, który jednak reprezentacji Portugalii nie zapewnił sukcesów. Zdobył Puchar Mistrzów w barwach Manchesteru Utd i Realu, pobił rekordy skuteczności Alfreda di Stefano, Ferenca Puskasa i Raula w Realu, ale w drużynie narodowej ma pecha.

Zaczęło się w roku 2004, kiedy ME odbywały się na portugalskich boiskach. Grało jeszcze pokolenie największych gwiazd od czasów Eusebio: Luis Figo, Rui Costa, Fernando Couto, Ricardo Carvalho czy Deco. Cristiano Ronaldo miał wówczas 21 lat, był w tym towarzystwie najmłodszy, ale grał już w Manchesterze i na niego liczono. Porażka w finale z Grecją na stadionie Benfiki była traumą. Minęło 11 lat, a do tytułu wicemistrza Europy CR7 nie dodał żadnego innego.

Kiedy starsi zawodnicy odeszli, a ciężar odpowiedzialności spadł na niego, okazało się, że nie potrafi go unieść. Czwarte miejsce Portugalii na mundialu w Niemczech było jej najlepszą pozycją od 40 lat. Cristiano Ronaldo brał udział w trzech mundialach i strzelił w nich trzy bramki. Trochę mało jak na podobno najlepszego piłkarza świata.

W ME wiodło mu się nieco lepiej. Ostatnie Portugalia zakończyła na trzecim–czwartym miejscu. CR7 zdobył trzy bramki w pięciu meczach. Ale jeśli chce się przejść do historii, nie tylko z powodu urody, bajecznych kontraktów reklamowych, trzeba osiągnąć więcej na boisku. Dla człowieka żyjącego pod presją przez 24 godziny na dobę to niełatwe zadanie.

Lewandowski: dwie szanse

To pierwszy polski piłkarz od 30 lat, który zrobił światową karierę. W latach 30. taką pozycję miał Ernest Wilimowski i wtedy Polska pierwszy raz zagrała na mundialu. W latach 50. bohaterem był Gerard Cieślik, ale pokolenie piłkarzy, którzy przeżyli okupację i żywili się brukwią, nie było w stanie osiągnąć sukcesów międzynarodowych. Lata 60. należały do Włodzimierza Lubańskiego i jego Górnika Zabrze. W 70. mieliśmy Kazimierza Deynę, Legię w półfinale Pucharu Mistrzów, finały olimpijskie i trzecie miejsce na świecie. W 80. – Zbigniewa Bońka z brązem na mundialu i sukcesami w Juventusie. Później już nikogo, a więc i niczego.

Robert Lewandowski jest symbolem odradzającej się reprezentacji, lekiem na kompleksy, bo okazuje się, że Polak spod Warszawy wyjechał do Niemiec i stał się bohaterem. Niemieckie dzieci chodzące w koszulkach Bayernu z nazwiskiem „Lewandowski" na plecach – to trudno było sobie wyobrazić.

Dzisiejszy gwiazdor Bayernu zawsze wierzył, że osiągnie sukces na boisku, a nie jako tapeciarz w Anglii lub zbieracz truskawek u bauera. Trenował, uczył się języków, a kiedy nadarzyła się okazja – wykorzystał ją. Stał się profesjonalistą, zaprzeczeniem znanego na Zachodzie wizerunku cwanego Polaczka, który zadowala się byle czym i nie zawsze jest fair wobec swojego pracodawcy.

W reprezentacji Lewandowski już nie jest zdany wyłącznie na siebie. Dawniej czekał bezskutecznie na podanie, a kiedy już się doczekał, w starciach z kilkoma obrońcami nie mógł liczyć na wsparcie. Dziś, kiedy obok siebie ma Arkadiusza Milika, coraz lepiej spisują się Grzegorz Krychowiak i Kamil Grosicki, a Jakub Błaszczykowski ma szansę powrócić do dawnej dobrej formy, reprezentacja wreszcie gra na miarę oczekiwań (chociaż wciąż poniżej możliwości).

Efektem tego jest 13 goli strzelonych przez Lewandowskiego w eliminacjach. Wyczyn odnotowano, ale królowie strzelców eliminacji po kilku miesiącach nikną, bo ich miejsce zajmują najlepsi strzelcy turniejów finałowych.

Lewandowski ma 27 lat. To najlepszy wiek dla piłkarza. Postrzegamy go słusznie jako najlepszego zawodnika w Polsce i jednego z najlepszych na świecie. Może za kilka dni wygra plebiscyt „Przeglądu Sportowego" na najpopularniejszego sportowca Polski. Taki werdykt byłby sprawiedliwy.

Jednak piękna kariera Lewandowskiego jest niepełna. Mistrzostwo Polski i Niemiec, tytuły króla strzelców ekstraklasy i Bundesligi, pięć bramek w dziewięć minut to wielkie wyczyny. Ale żeby świat cenił go tak jak my, potrzeba sukcesów międzynarodowych. W roku 2016 nadarzą się dwie okazje: najpierw wygranie Ligi Mistrzów z Bayernem, a potem Euro z Polską. Dlaczego nie?

Nie wiadomo, kto zostanie mistrzem Europy i kto będzie gwiazdą turnieju we Francji. Wiadomo natomiast, kto przykuje uwagę kibiców.

Faworyci są zwykle ci sami: Niemcy, Hiszpania, Włochy, Francja. Holendrzy nie zakwalifikowali się do turnieju, a Anglia wymieniana jest w grupie faworytów bardziej ze względu na tradycje niż realną wartość. Mistrzostwa w roku 2012 wygrała Hiszpania, która w finale pokonała Włochów 4:0. W pierwszej czwórce byli jeszcze Portugalczycy i Niemcy. W roku 2008 też zwyciężyła Hiszpania (w finale 1:0 z Niemcami), a przegrani półfinaliści to Rosja i Turcja.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan