Andrzej Juskowiak o kadrze Adama Nawałki: Wzajemne zaufanie

Andrzej Juskowiak, były piłkarz reprezentacji Polski, dziś komentator telewizyjny, mówi o zespole Adama Nawałki – pewnym siebie i skutecznym aż do bólu.

Aktualizacja: 29.03.2016 20:55 Publikacja: 29.03.2016 19:56

Andrzej Juskowiak o kadrze Adama Nawałki: Wzajemne zaufanie

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Rzeczpospolita: I co pan myśli po dwóch zwycięskich meczach reprezentacji? Słyszę na ulicy, że Polska jedzie do Francji po mistrzostwo Europy...

Andrzej Juskowiak: Nie dziwię się temu optymizmowi. Jesteśmy świadkami niecodziennych wydarzeń. Kiedy ostatnio widział pan wypełnione stadiony na meczach towarzyskich reprezentacji? I to wcale niemałe stadiony. Ludzie przychodzą nie tylko po to, by zobaczyć Roberta Lewandowskiego, tak jak się ogląda Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Przychodzą, bo Polacy grają ładnie i zwyciężają.

Widzi pan zależność między pełnymi trybunami a grą?

Kibice niosą zawodników, piłkarze zaczynają się bawić tym, że strzelają bramki. Jeszcze do niedawna, żeby zdobyć jedną, potrzebowali pięciu–sześciu okazji. Dziś, jakkolwiek by kopnęli, wpada. Staliśmy się do bólu skuteczni.

Niczego reprezentacji nie odbieram, ale Finlandia nie należała do najtrudniejszych przeciwników. Może trochę mydlimy kibicom oczy, zachwycając się wynikiem?

Nawet słabszemu przeciwnikowi trudno wbić pięć bramek. Reprezentację niosą kibice, a zawodników – reprezentacja. Czasami słychać pretensje do Adama Nawałki, że powołał piłkarza, który nie wyróżnia się w lidze. Po czym ten zawodnik, wkładając koszulkę z orłem, dostaje skrzydeł. Najlepszym przykładem jest Krzysztof Mączyński.

O talencie Filipa Starzyńskiego wiemy od dawna, ale grając w Ruchu, zbyt rzadko nas o tym przekonywał. W spotkaniu z Finlandią miał trzy zagrania, które będzie się pamiętało...

No właśnie. Wielu kibiców było też zaskoczonych powołaniem Pawła Wszołka czy Bartosza Salamona, bo rzadko oglądamy ich w meczach ligowych. Ale sam selekcjoner czy ktoś z jego sztabu obserwuje takich graczy, zbiera informacje na ich temat, a Adam Nawałka do nich dzwoni także po to, by w trudnych momentach, po kontuzji czy stracie miejsca w klubowej jedenastce, podtrzymać ich na duchu. Coś takiego jest dla zawodnika sygnałem: jeszcze o mnie pamiętają, warto walczyć, kiedyś wrócę. A kiedy już wróci, to daje z siebie wszystko. Odpłaca się trenerowi, który mu zaufał.

Albo jak w przypadku Jakuba Błaszczykowskiego, który mówi: nie tylko wróciłem, ale jestem potrzebny...

To prawda. Tym bardziej że Błaszczykowski w ważnym meczu nie pęknie, bo on już grał o wszystko na wszystkich stadionach. A o Wszołku czy Starzyńskim tego nie powiem, bo nie wiem. Gdyby dostali powołania na Euro, to dopiero tam czekałby ich poważny debiut.

Czym różni się reprezentacja Adama Nawałki od tych, które prowadzili Franciszek Smuda lub Waldemar Fornalik?

Każdy trener pracuje inaczej. Nawałka stosuje takie ojcowskie metody: pogada, poklepie po plecach, pocieszy. Ma też szczęście. Robert Lewandowski, Kamil Glik czy Grzegorz Krychowiak dorośli, są u szczytu formy i popularności. Oni nie muszą za wszelką cenę pokazywać, że są najlepsi, bo są. Nie walczą między sobą, dają więcej drużynie. Opaska kapitańska bardzo dobrze wpłynęła na Lewandowskiego. To jeszcze jedno wyróżnienie, jest szczęśliwy i od razu lepiej się czuje i gra. Widzę, że w tej reprezentacji zawodnicy raczej się lubią. Wcześniej tego nie było.

Chyba nigdy w żadnej reprezentacji nie było powszechnej miłości między zawodnikami. Nawet w tej Kazimierza Górskiego. Ale tamci piłkarze zapominali o sprawach osobistych i prywatnych, kiedy wychodzili na boisko...

Mam wrażenie, że teraz jest podobnie. Dobrą atmosferę czuć w całej kadrze. Piłkarze grają, trenerzy opracowują plany, ktoś analizuje grę przeciwników, sztab medyczny dobrze zna każdy mięsień każdego zawodnika. Mówimy: atmosfera, ale moglibyśmy też powiedzieć: wzajemne zaufanie. To jest dobrze zorganizowana grupa dążąca do wspólnego celu. Od wielu miesięcy Polska nie przegrywa, a kiedy traci bramkę, na ogół odrabia straty. Gramy z rozmachem, potrafimy dostosować taktykę do przeciwnika. Finowie nie grali agresywnie, jakby się spodziewając, że i tak nie dadzą nam rady. Takie sytuacje budują poczucie wartości.

Wiem, że burze mózgów sztabu trwają całe noce. Kiedyś podsłuchiwałem pod drzwiami w hotelu w Dublinie, ale słyszałem tylko Adama Nawałkę.

Krążą o tych naradach legendy. Podobno przed meczem z Gruzją jeszcze o godzinie 4 rano grał Karol Linetty, a ostatecznie na boisko wybiegł Mączyński i trener na tym wygrał.

Trwają dyskusje, jakiego trzeciego napastnika powinien powołać Nawałka. A powinien?

Trzeci napastnik by się przydał. Moim zdaniem mógłby to być Mariusz Stępiński, najzdolniejszy napastnik młodego pokolenia. Obserwuję go nie tylko w Ruchu, ale i w reprezentacji U-21, w której pracuję z trenerem Marcinem Dorną. Ostatnio Mariusz strzelił bramki Finom i Białorusi. Euro byłoby dla niego dobrą lekcją. Uczyłby się od najlepszych.

Rzeczpospolita: I co pan myśli po dwóch zwycięskich meczach reprezentacji? Słyszę na ulicy, że Polska jedzie do Francji po mistrzostwo Europy...

Andrzej Juskowiak: Nie dziwię się temu optymizmowi. Jesteśmy świadkami niecodziennych wydarzeń. Kiedy ostatnio widział pan wypełnione stadiony na meczach towarzyskich reprezentacji? I to wcale niemałe stadiony. Ludzie przychodzą nie tylko po to, by zobaczyć Roberta Lewandowskiego, tak jak się ogląda Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Przychodzą, bo Polacy grają ładnie i zwyciężają.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową